To największa rewelacja sezonu 2021/2022. Rewelacyjnie grający beniaminek - Grupa Sierleccy Czarni Słupsk - po ośmiu meczach ma bilans 7:1 i jest samodzielnym liderem Energa Basket Ligi. W ostatniej kolejce podopieczni Mantasa Cesnauskisa rozbili na wyjeździe Asseco Arkę Gdynia 87:59.
- Nie mieliśmy wielkich pieniędzy, ale zależało mi na tym, by mieć w zespole pokornych i charakternych koszykarzy. Nie mogłem się pomylić, bo margines był niewielki. Nie mogliśmy po miesiącu stwierdzić, że zawodnik nam nie pasuje, bo nie było na to pieniędzy - mówi nam trener słupskiego zespołu.
W rozmowie też poruszyliśmy wątki transferu Williama Garretta, telefonach z innych klubów ws. przechwycenia zawodników Czarnych i głośnej wypowiedzi Milosa Mitrovicia na temat Bartosza Jankowskiego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Włoska piękność podbija internet
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Mantas Cesnauskis - trener lidera PLK po ośmiu kolejkach z bilansem 7:1. Chyba nawet w najbardziej optymistycznych scenariuszach czegoś takiego pan nie zakładał...
Mantas Cesnauskis, trener Grupy Sierleccy Czarni Słupsk: To prawda. Uczciwie powiem, że nawet nie marzyłem o takich wynikach. Oczywiście można mówić o tym, że wierzy się w zespół, zawodników, ale nie oszukujmy się: bycie na 1. miejscu po 8. kolejkach to jest jakiś kosmos! Jesteśmy przed potęgami tej ligi: Stalą, Anwilem, Zastalem czy Śląskiem.
Które elementy decydują o tym, że Czarni są tak dobrzy i nieuchwytni dla rywali?
Często mnie ludzie o to pytają i za każdym razem powtarzam to samo: procentuje ciężka praca wykonana w wakacje. Mnóstwo czasu spędziłem na procesie budowania drużyny. Co prawda nie mieliśmy wielkich pieniędzy, ale zależało mi na tym, by mieć w zespole pokornych i charakternych koszykarzy. Nie mogłem się pomylić, bo margines był niewielki. Nie mogliśmy po miesiącu stwierdzić, że zawodnik nam nie pasuje, bo nie było na to pieniędzy. Gracze z I ligi chcieli pokazać, że mogą rywalizować w PLK, inni grali w ekstraklasie, ale nie odgrywali kluczowych ról, a obcokrajowcy mieli coś do udowodnienia. To nie są gwiazdy, którym da się piłkę i są w stanie w pojedynkę wygrywać mecze. Chcieliśmy im dać szansę, duże role. I to się sprawdza. W każdym spotkaniu idą jak po swoje.
Kluczowy moment dla tej drużyny?
Już pierwszy mecz w Radomiu był bardzo istotny. Zaczęliśmy fatalnie, przegrywaliśmy już 18 punktami, ale zawodnicy pokazali charakter, nie poddali się i walczyli o wygraną do samego końca. Udało się. I to kliknęło w dobrą stronę. Później "przepchnęliśmy" mecz u siebie ze Startem, a momentem zwrotnym okazał się wyjazd do Zielonej Góry. To on zadecydował o tym, że jesteśmy tak wysoko w tabeli. Tam chłopacy uwierzyli, że w tej lidze są w stanie rywalizować z każdym rywalem.
Świadomie pan tak zbudował drużynę z zawężoną rotacją do 8-9 zawodników?
Tak właśnie nie chciałem! Ale nasze realia finansowe zmusiły mnie do zmiany koncepcji. Przerzuciłem większe pieniądze na kluczowych zawodników, którzy mieli robić różnicę. Do tego dołożyliśmy Polaków głodnych, ambitnych, którzy mają coś do udowodnienia.
Jak się panu udało namówić do gry - jak to pan lubi mówić "małego klubu ze Słupska" - Williama Garretta, byłego zawodnika ligi NBA? Wielu ekspertów jest w szoku, że taki zawodnik gra u beniaminka PLK.
Przytoczę całą sytuację, bo ją doskonale pamiętam. Pewnego dnia, około 23:00, dostałem informację od agenta, że Garrett jest do wzięcia. Od razu zabrałem się do pracy. Przez pół nocy oglądałem klipy z jego akcjami, sprawdziłem też jego dokonania w różnych programach. Rano zadzwoniłem do agenta z wiadomością: "Bierzemy go, proszę nie pokazuj go innym klubom". I tak też się stało, szybko zrobiliśmy wspólny interes.
Czym go pan przekonał?
Zadzwoniłem do niego i powiedziałem mu wprost: "wiem, że grałeś w NBA, wygrałeś G-League, ale jeśli chcesz zrobić karierę w Europie, to musisz trafić do klubu, w którym przez cały sezon będziesz odgrywał wiodącą rolę. Ja ci mogę to dać". Bo Garrett był już przez pół roku we Francji, ale tam grał... na trójce-czwórce, stał w rogu, czekał na piłkę. To w ogóle nie jest jego gra. Później był w Grecji, tam pokazał, że może grać na niezłym poziomie.
Już ktoś dzwoni i podpytuje o niego? Ktoś go chce przechwycić?
Oczywiście. Co więcej - miałem zapytania nie tylko o obcokrajowców, ale też o Polaków. Kluby interesują się naszymi zawodnikami.
Co robicie? Jak reagujecie?
Odmawiamy. Podkreślamy, że mają kontrakty i nie jesteśmy zainteresowani transakcją. Prosimy też, by inni, ale też agenci nie mieszali im w głowach, bo to może źle na nich wpłynąć. "Dajcie im zagrać cały sezon, a później zobaczymy" - mówimy.
To są ludzie, których kusi to, by już teraz opuścić Słupsk czy jednak myślą wyłącznie o grze w Czarnych?
Nie mam od nich żadnych sygnałów, by chcieli odejść i przenieść się do innych klubów. Na pewno kuszą ich mocniejsze zespoły, ale myślę, że zawiązała się na tyle mocna grupa ludzi, że wszyscy chcą tutaj być. Podam taki przykład z ostatniego wyjazdu. Po wygranej w Gdyni dałem graczom dwa dni wolnego. A później w mediach społecznościowych zobaczyłem, że ten czas spędzili razem. To mnie - jako trenera - bardzo cieszy, że gracze trzymają się razem, nie ma podziału na grupki.
Jaką dużą rolę w tym ma Mantas Cesnauskis?
Zawodnicy wiedzą, że kiedy grają dobrze w obronie, to ja czasami przymknę oko na pewne wariackie zagrania w ataku. Nie jest tak, że ja zawsze jestem uśmiechnięty, skory do żartów. To nie wygląda tak. Na treningach pracujemy ciężko, nie odpuszczam im, podnoszę głos, gdy ktoś coś robi po swojemu. Zwracam uwagę na detale.
Jednego pytania pan nie lubi. Wkurza się, gdy ludzie o to pytają.
Jakiego?
O Adriana Kordalskiego.
Mówiłem, że Adrian Kordalski potrzebuje trochę czasu. I wydawało mi się, że taka odpowiedź wystarczy. Tymczasem po każdym meczu dostawałem pytanie o niego. Cały czas było to samo. W końcu uciąłem ten temat. Adrian stara się, walczy, robi postępy. W Gdyni pokazał, że może grać na poziomie PLK.
Największy problem dla graczy, którzy przechodzą z I ligi do PLK, to...?
Rola. Tam byli liderami, grają dużo minut, mają piłkę w rękach, sporo od nich zależy. Kibice noszą ich na rękach, wychwalają na każdym kroku. W PLK jest zupełnie inne otoczenie. Podpisaliśmy obcokrajowców, którzy są liderami, na dodatek rywale są mocniejsi pod względem fizycznym i sportowym i trzeba się do tego dopasować. Na to potrzeba czasu.
Bartosz Jankowski, który trafił do Czarnych z Asseco, nie potrzebował za dużo czasu. Z miejsca stał się ważnym elementem w układance.
Jankowski zaimponował mi jedną sprawą. Wiem, że miał dużo lepsze propozycje finansowe z I ligi, ale dostałem od niego konkretną informację: "chcę być w PLK, nawet kosztem większych pieniędzy w I lidze. Mam coś do udowodnienia". Nie ukrywam, że on idealnie pasuje do naszego systemu, świetnie gra obok Klassena i Garretta. Robi swoje, spokojnie wykonuje ruchy na boisku. Nie przestraszył się nawet gorącej atmosfery w Hali Gryfia. W debiucie wypadł tam znakomicie. Miał wszystkie dobre decyzje, pracował mocno w defensywie.
Trener Milos Mitrović po jego odejściu na konferencji prasowej przyznał: "W Czarnych - obok Klassena i Garretta - to ja nawet mógłbym trochę pograć w ekstraklasie". Jak pan zareagował?
Słyszałem tę opinię. Szczerze? Nie spodobała mi się. To były lekceważące słowa. Trener może myśleć, co chce, ale pewnych rzeczy się nie mówi. Ja - na jego miejscu - cieszyłbym się, że zawodnik, który u mnie nie dostawał szans, idzie do innego klubu i tam gra dobrze. Gratulowałbym i życzył powodzenia.
Bilans 7:1 oznacza, że Czarni teraz myślą o czymś więcej w PLK? Play-off, strefa medalowa?
Stoimy twardo na ziemi. Idziemy mecz po meczu. Mogę zdradzić, że chcemy wzmocnić drużynę, ale na razie nie mamy na to środków. Zbieramy pieniądze, ja powoli rozglądam się na rynku. Uważam, że nasi liderzy grają za dużo minut. Boję się, że mogą nie wytrzymać, dlatego dobrze byłoby, gdyby dołączył do nas jeszcze jeden gracz do rotacji. Chcemy się zabezpieczyć.
CZYTAJ TAKŻE:
Andrej Urlep - sprawiedliwy furiat. Ile zostało z jego magii?
Kluby dzwoniły do Zamojskiego. Wiemy, co im powiedział [WYWIAD]
Wygrywają, a ja pytam o transfery. Może niepotrzebnie?
Gorąca dyskusja w Zastalu! Jasiński mówi, co dalej z trenerem i zawodnikami