Zimny prysznic we Włocławku! Trener Anwilu: Nie da się tak wygrać meczu

Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjeciu: Przemysław Frasunkiewicz
Materiały prasowe / Andrzej Romański / Energa Basket Liga / Na zdjeciu: Przemysław Frasunkiewicz

Niespodzianka we Włocławku! Anwil - mimo że był faworytem na papierze - przegrał na własnym boisku z rewelacyjnym beniaminkiem Czarnymi Słupsk 75:80. W PLK nie ma już drużyny bez porażki.

- Nie da się wygrać meczu, jeśli nie trafia się do kosza. Można kreować i snuć teorie, ale jeśli ktoś jest otwarty i nie trafia, to robi się problem. Trzeba trafiać. To mi zawsze powtarzał Wojciech Kamiński, trener, u którego kiedyś grałem - mówi Przemysław Frasunkiewicz.

Trener Anwilu Włocławek nie ma wątpliwości, że kluczowym elementem była fatalna skuteczność jego zespołu w rzutach za trzy punkty. Włocławianie w całym meczu trafili tylko pięć takich rzutów na 24 próby (mało jak na ten zespół i możliwości).

Co prawda liderzy w postaci Luke'a Petraska, Jonaha Mathewsa i Kyndalla Dykesa przekroczyli pułap 15 punktów, ale każdy z nich miał pewne problemy ze skutecznością (w rzutach za trzy łącznie: 5/15).

ZOBACZ WIDEO: #dziejesięwsporcie: Kibice Realu pytają czy to Cristiano Ronaldo?

- Oddaliśmy tylko 24 rzuty z dystansu. To jest skromny wynik. Mieliśmy 14-15 rzutów z wolnych pozycji, a trafiliśmy tylko dwa takie rzuty. Trudno myśleć o zwycięstwie przy wyrównanym meczu - podkreśla Przemysław Frasunkiewicz.

Słupszczanie - w porównaniu do lidera PLK - od samego początku grali zdecydowanie bardziej agresywnie. Wymuszali przewinienia, po których stawiali na linii rzutów wolnych. W całym meczu wykonali aż 34 takie rzuty! Dla porównania - włocławianie mieli 13 "osobistych". Podopieczni Mantasa Cesnauskisa trafili także 14 z 28 rzutów z dystansu. To był kluczowy element meczu.

- Czarni zagrali świetne spotkanie, trafiali z bardzo trudnych pozycji. Gramy na szczycie PLK, więc to normalne, że rywale trafiają z trudnych pozycji. Trzeba się tego spodziewać. Słupszczanie mieli 14/28 za trzy, do tego oddali aż 34 rzuty wolne. My mieliśmy ich tylko 13. Może powinniśmy być bardziej twardzi - komentuje Frasunkiewicz.

To zimny prysznic dla włocławian, którzy do tej pory byli niepokonani w PLK. Choć w ostatnich dwóch meczach niewiele brakowało, by Anwil schodził z boiska jako pokonany. Najpierw we Wrocławiu, a później w Gdyni. W obu przypadkach dobrą defensywą podopieczni Frasunkiewicza potrafili "przepchać" te mecze. Teraz beniaminek Energa Basket Ligi od początku rzucił im wyzwanie i nie przestraszył się rywala. To zaprocentowało.

- Anwil musi być lepszy. Trzeba wyciągnąć wnioski, nanieść korekty w grze i iść do przodu - zaznacza Luke Petrasek, jeden z liderów włocławskiego zespołu.

W następnym tygodniu włocławianie rozegrają aż trzy spotkania. Dwa z nich będą w ramach międzynarodowych rozgrywek European North Basketball League ("bańka" na Łotwie). Anwil w niedzielę (24 października) zagra u siebie z Kingiem Szczecin.



Zobacz także:
Andrej Urlep - sprawiedliwy furiat. Ile zostało z jego magii?
Legia chciała Almeidę! Znamy kulisy rozmów z gwiazdą [WYWIAD]
Amerykanin wychwala polskiego trenera. Mówi, że Anwil to zespół wojowników!
"Kadra Taylora doszła do ściany". Ekspert mówi, czego oczekuje od Milicicia

Źródło artykułu: