Najpierw do Polski przyleciał "rookie" Austin Davis, ale po kilku tygodniach zdał sobie sprawę, że zawodowa koszykówka nie jest dla niego. Zakończył karierę, a Anwil Włocławek musiał szukać nowego centra. Wybór padł na Dwighta Coleby'ego, którego w notesie mieli także inni trenerzy w PLK - m.in. Marcin Stefański z Trefla Sopot.
Wydawało się, że to będzie całkiem niezły strzał. Ale gdy zawodnik przyjechał do Włocławka, stało się jasne, że... trzeba będzie znów otworzyć zeszyt z notatkami. Koszykarz nie przeszedł bowiem badań medycznych. Kolejnym wyborem okazał się Brytyjczyk Kavell Bigby-Williams, który - co nie jest wielką tajemnicą - wcale nie był na samym szczycie listy u trenera Przemysława Frasunkiewicza.
Bez większego doświadczenia
Trener Anwilu na pozycji środkowego chciał zawodnika doświadczonego, ogranego na europejskich parkietach. Ale czas do rozpoczęcia sezonu leciał jednak nieubłaganie, trzeba było podjąć decyzję, a wielkiego wyboru na rynku nie było.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bijatyka na ostro. To miał być spokojny mecz
Postawiono na Brytyjczyka, który ma za sobą tylko jeden sezon na Starym Kontynencie. W grudniu 2020 roku podpisał umowę z włoską ekipą Cantu, ale po kilku miesiącach przeniósł się do Belgii. Jako zawodnik Antwerp Giants notował ponad 7 punktów i 4 zbiórki.
I jego początki we Włocławku wcale nie były łatwe. Bigby-Williams wyglądał na zawodnika zagubionego, który ma problem z zapamiętaniem zagrywek. Był spóźniony, źle odczytywał ustawienia rywali.
Nie ma co ukrywać, że sparingi i mecz na inaugurację w Lublinie nie napawały optymizmem, bo Brytyjczyk decydował się na zagrania, które nie są jego najsilniejszą stroną - m.in. robił - jak to nazwał Frasunkiewicz - szalone penetracje z szóstego metra. A tego nie było w play-booku u trenera Anwilu.
Przełom nastąpił w starciu z Enea Zastalem BC. Brytyjczyk zagrał dobre zawody, zdobył dziewięć punktów i miał trzy zbiórki. Skupił się na elementach, w których czuje się najlepiej. Kręcił się wokół kosza, nie kombinował z manewrami, skutecznie egzekwował akcje, a w obronie też wyglądał znacznie lepiej.
- Czas pracuje na jego korzyść - powtarzał Frasunkiewicz.
Ambitny, głodny sukcesów, Bigby-Williams, znakomicie wypadł w 3. kolejce na terenie mistrza Polski. Był jednym z głównych architektów zwycięstwa nad Stalą, zdobył 18 punktów, trafił 9 z 10 rzutów z gry! Jego potężny wsad nad Denzelem Anderssonem jest mocnym kandydatem do TOP10 akcji całego sezonu.
Zobacz ten wsad:
Zaskoczył nawet trenera!
Brytyjczyk idzie za ciosem, bo w kolejnym meczu znów pokazał, że może być wartościowym wzmocnieniem włocławskiego zespołu. Procentuje fakt, że skupia się na tym, co umie robić najlepiej: świetnie chroni obręcz, wysoko fruwa nad koszami. Swoimi efektownymi wsadami i blokami porywa publiczność.
Kibice są zachwyceni jego podniebnymi lotami. "To się ogląda!" - mówią zgodnie. Widać też, że kapitalna atmosfera w Hali Mistrzów niesie Brytyjczyka. Czerpie dużo energii z dopingu kibiców, którzy stają na wysokości zadania.
Po meczu z Enea Astorią zapytaliśmy na konferencji prasowej trenera Frasunkiewicza o Bigby-Williamsa. "Czy zawodnik robi taki progres, jakiego pan się spodziewał?" - tak brzmiało pytanie. - Nie - odpowiedział krótko szkoleniowiec Anwilu. Okazuje się, że Brytyjczyk... zaskoczył nawet samego trenera!
- Robi trochę lepszy niż się spodziewałem, bo jak przyjechał to był bardzo zagubiony, ale myślę, że to wynikało z tego, że dołączył do zespołu w trakcie przygotowań. To jest bardzo niedobra rzecz. Zawsze się starałem robić tak, by zespół od samego początku był w komplecie - po chwili dodał.
- Miał ciężkie zadanie i nie spodziewałem się, że ten przełom tak szybko nastąpi. Cavell robi postępy, pewnych rzeczy mu jeszcze brakuje, ale on doskonale zdaje sobie z tego sprawę - przyznał.
We Włocławku - gdy pytamy o Kavella - wszyscy mówią, że jest pracowity, chce się uczyć i rozwijać. Traktuje Anwil i grę w PLK jako miejsce, gdzie może zaistnieć i pójść dalej w świat. To nikomu na Kujawach nie przeszkadza, bo w Anwilu mieli grać właśnie zawodnicy ambitni i głodni, dla których jest to trampolina do jeszcze mocniejszego klubu za dużo większe pieniądze. Bigby-Williams, kibic Arsenalu na co dzień, jest tego idealnym przykładem. Choć do gracza na europejskim poziomie jeszcze mu trochę brakuje.
Zobacz także:
Kamil Chanas: koszykarz-dziennikarz. Marzy o rozmowie z Griszczukiem [WYWIAD]
Droga przez mękę, czyli tak budowano Anwil. Trener z ważnym apelem: nie wieszajcie medali!
Ponad 5 mln w budżecie i walka o pierwszą czwórkę. W Sopocie mierzą wysoko [WYWIAD]
Maciej Bojanowski: Anwil? To spełnienie marzeń! [WYWIAD]