O Polaku w NBA znów się mówi. Jeremy Sochan w poniedziałek był w samym centrum zamieszania, gdy wdał się w przepychankę z koszykarzem Los Angeles Lakers.
Do napiętej sytuacji doszło w połowie czwartej kwarty. 21-letni reprezentant Polski atakował kosz, krył go Jarred Vanderbilt. Gracz San Antonio Spurs uznał, że rywal grał w obronie zbyt agresywnie. Sochan rzucił piłką w zawodnika Lakers, a ten go odepchnął.
ZOBACZ WIDEO: Aida Bella zrobiła karierę poza sportem. "Prawdziwe zderzenie z biznesem"
Rozdzielać musieli ich sędziowie, trenerzy i inni zawodnicy. Ostatecznie Sochan i Vanderbilt zostali ukarani faulami technicznymi i odesłani do szatni. Ten drugi w poniedziałek rzucił dwa punkty - Polak radził sobie o wiele lepiej, bo w w 26 minut wywalczył 15 oczek, trafiając siedem na dziewięć oddanych rzutów z gry i był trzecim najlepszym punktującym drużyny. Musiał jednak przedwcześnie udać się do szatni.
Decyzji sędziów o wyrzuceniu obu koszykarzy z parkietu nie pochwalał później podczas konferencji prasowej trener Teksańczyków, Mitch Johnson.
- Nie widziałem wszystkiego. Wydawało mi się, że to było tylko przepchnięcie, rzut piłką, parę drobiazgów, które tak naprawdę nie miały większego znaczenia. Myślę, że mogli po prostu odgwizdać podwójny faul techniczny i przejść dalej. Nie sądzę, że konieczne było wyrzucenie ich z parkietu, ale może sędziowie chcieli uspokoić sytuację - mówił Johnson.
Trener Spurs, który wciąż zastępuje Gregga Popovicha, pochwalił też Sochana - Cieszy mnie jednak waleczna postawa. Tak właśnie musimy grać, to część naszej tożsamości - komentował po meczu Johnson.
Lakers ostatecznie pokonali Spurs 125:109, notując 42. zwycięstwo w tym sezonie. LeBron James wciąż jest wyłączony z gry, ale 30 oczek rzucił Austin Reaves, a Luka Doncić miał 21 punktów, dziewięć zbiórek i 14 asyst - otarł się o triple-double.