Ostatnio trenerzy z Chorwacji odnosili znakomite wyniki w rozgrywkach Energa Basket Ligi. Igor Milicić jest trzykrotnym mistrzem Polski (dwa razy z Anwilem i raz ze Stalą), dołożył do tego Puchar i Superpuchar Polski, z kolei Żan Tabak w ciągu dwóch lat pracy z Enea Zastalem BC Zielona Góra osiągnął mnóstwo sukcesów. Wymagający, prowadzący zespół twardą ręką sprawił, że klub wrócił do wygrywania i zdobywania tytułów (mistrzostwo, srebro, Superpuchar, Puchar Polski i awans do fazy play-off VTB).
Latem w rozgrywkach PLK pojawił się kolejny szkoleniowiec z Chorwacji. To 47-letni Ivica Skelin, który w przeszłości był dwukrotnie wybierany trenerem roku (2014 i 2015) w lidze holenderskiej (sukcesy z Donarem Groningen). Ostatnio pracował w KK Split, z którym rozstał się na początku tego roku. Kontrkandydatem do pracy na tym stanowisku w Twardych Piernikach był Dejan Mihevc (pracował wcześniej w Toruniu), ale ostatecznie Słoweniec wybrał ofertę z ligi węgierskiej.
"Odpowiednia osoba na tym stanowisku"
- Znam Milicicia i Tabaka, jestem z nim w kontakcie. Nie musieli mnie namawiać do tego, by przyjechać do Polski. Doskonale znam ten rynek - wyjaśnia Skelin, który jest chwalony ze wszystkich stron. Zawodnicy mówią o nim, że jest inteligentny i poukładany, stawia na systemową koszykówkę, ale daje też graczom możliwość wyboru w ataku. Nie zamyka ich w pewne ramy. W klubie też go chwalą. Chorwat - mimo niepełnego składu - nie wywiera nacisków na władze, by za wszelką cenę przeprowadzić kolejny transfer. Wie, jaka jest sytuacja finansowa Twardych Pierników. Spokojnie czeka na zielone światło od prezesa Piotra Barańskiego.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: świetna forma żony Kota. A zaledwie kilka miesięcy temu urodziła dziecko
- Cieszę się, że taki fachowiec do nas trafił. Miał bardzo udany sezon w KK Split. Doszedł do finału ligi chorwackiej, a wcale ten zespół nie był stawiany w roli faworyta. To najlepiej świadczy o jego umiejętnościach - przyznaje doświadczony Aaron Cel.
Skelin wydaje się być odpowiednią osobą na tym stanowisku, w klubie, który ma za sobą poważne perypetie finansowe. Do końca nie było pewne, czy Twarde Pierniki wystartują w rozgrywkach. Finalnie udało się zgłosić drużynę do PLK, ale budżet na zawodników był skromny. Chorwat otworzył swoje kontakty w Europie i pozyskał w miarę młodych, ambitnych obcokrajowców, którzy są w stanie się wypromować w Toruniu. Maurice Watson, Trevor Thompson, Andre Spight czy James Eads III mogą pod okiem Skelina pójść krok do przodu. Podobnie Polacy: Michał Samsonowicz i Michał Kołodziej. Warto dodać, że Wojciech Czerlonko (obecnie dochodzi do siebie po zabiegu) za wszelką cenę chciał zostać w Toruniu właśnie ze względu na osobę trenera Skelina. Odrzucił nawet lepszą propozycję z Kinga Szczecin.
Pokerowa zagrywka w debiucie
47-letni szkoleniowiec - przed polską publicznością - po raz pierwszy pokazał się w Ergo Arenie. Jego debiut przypadł na mecz z Treflem Sopot, jednym z kandydatów do bycia w górnej części tabeli. Niektórzy eksperci stawiają ten zespół nawet w strefie medalowej. Chorwat i jego podopieczni mieli piekielnie trudne zadanie. Początek meczu na to wskazywał, bo Trefl szybko objął 10-punktowe prowadzenie (19:9). - Wziąłem czas, wprowadziliśmy pewne korekty i szybko wróciliśmy do gry. Później to my dyktowaliśmy warunki na parkiecie - tłumaczy Skelin.
Torunianie w czwartej kwarcie prowadzili 80:70, ale kilka błędów sprawiło, że Trefl na 30 sekund przed końcem meczu po punktach Michała Kolendy był już na prowadzeniu 89:87. Skelin wziął przerwę, po której skuteczną akcją popisał się Maurice Watson, lider toruńskiej ekipy. I wtedy... Chorwat zdecydował się pokerową zagrywkę.
Co prawda sopocianie wzięli przerwę, trener Marcin Stefański rozrysował akcję, z pewnością chciał grać do samego końca (17 sekund na zegarze), ale na to torunianie nie pozwolili. Błyskawicznie zatrzymali akcję gospodarzy, wysyłając Brandona Younga na linię rzutów wolnych. Wszystko było zaplanowane, choć... mocno ryzykowne. 47-latek zagrał va-banque.
- Popełniliśmy faul celowo. Takie było nasze założenie. Dlaczego to zrobiliśmy? To proste. Chcieliśmy mieć wszystko w naszych rękach i wygrać ten mecz! Nie chcieliśmy czekać na to, co zrobią rywale i ewentualnie mieć tylko dogrywkę. Wybraliśmy zawodnika, który spudłował dwa rzuty. Mieliśmy jedno założenie: nie faulujemy Yannicka Franke, który był świetny tego dnia. Trafiał z każdej pozycji - tłumaczy nam Skelin.
Sopocki rozgrywający chybił dwukrotnie, a Watson - siatkarskim rzutem - uratował piłkę lecącą na aut. Zdemolował przy tym stół, przy którym siedzieli dziennikarze. Następnie sam był faulowany, ale... też nie wykorzystał dwóch rzutów wolnych. Poirytowany Amerykanin później zabrał piłkę Dariousowi Motenowi i rzutem niemal równo z syreną zapewnił torunianom zwycięstwo.
- Jestem bardzo szczęśliwy, ale powiedziałem zawodnikom w szatni, że nasza obrona w tym meczu nie była najlepsza. Mamy nad czym pracować. Wierzę, że poprawimy się w tym elemencie w następnych spotkaniach - mówi Chorwat. Kolejny mecz Twarde Pierniki zagrają na wyjeździe z Legią Warszawa.
Dłuższą rozmowę z trenerem Ivicą Skelinem opublikujemy w piątek na WP SportoweFakty.
Zobacz także:
"Nie skaczemy do pustego basenu". Prezes beniaminka PLK: Nie zagramy na kredyt!
Janusz Jasiński: W Falubazie brakuje ludzi z pasją i sercem. Nam mówi o relacjach miasto - Zastal [WYWIAD]
Marcin Woźniak: Nie palę za sobą mostów [WYWIAD]
Pół ligi go chciało! Kolenda mówi nam, że Trefl był najlepszą opcją [WYWIAD]