Wielki chaos licencyjny

Janusz Wierzbowski oraz Roman Ludwiczuk, czyli odpowiednio prezes PLK oraz szef rady nadzorczej PLK i zarazem prezes PZKosz. zapowiadali wielkie zmiany podczas tegorocznych weryfikacji zespołów oraz przyznawania licencji. Jednak były to puste słowa, bowiem i tak decydujący głos posiada rada nadzorcza, która poszła swoim szlakiem. To dobitnie ukazało jak daleko od miana profesjonalnej ligi jest PLK.

Wszystko zaczęło się już rok temu. Zeszłego lata Śląsk Wrocław kilkukrotnie przekroczył termin zgłaszania klubu do rozgrywek. Co więcej prezes Polskiego Związku Koszykówki Janusz Wierzbowski stanowczo twierdził, że klub ten nie zagra w ektraklasie. Jednak najbardziej utytułowana ekipa w Polsce wyszła na swoje i ostatecznie otrzymała pozwolenie na grę w PLK. Nie minęło kilka miesięcy, a zespół wycofał się z rozgrywek. W trakcie sezonu, kiedy to pojawił się kryzys finansowy, kluby zaczęły borykać się z coraz większymi problemami finansowymi. Najbardziej cierpiała Kotwica Kołobrzeg, której to koszykarze odeszli w samej końcówce. Na skutek tego Sebastian Machowski, szkoleniowiec "Czarodziei z Wydm", w decydujących spotkaniach play off musiał sięgać po słabszych zawodników. Już wtedy mówiło się o sporych długach, nie tylko kołobrzeskiej ekipy. Potrzebne były więc zmiany.

W czerwcu bieżącego roku prezes Wierzbowski, oraz szef rady nadzorczej i zarazem prezes PZKosz. Roman Ludwiczuk, zapowiadali bardziej restrykcyjne podejście do przyznawania licencji. Wszystkie kluby musiały być bardzo szybko rozliczone za poprzedni sezon, a w dodatku posiadać budżet na poziomie, co najmniej, dwóch milionów złotych. To jednak nie jedyne nowości, PLK ma być również ligą zamkniętą, co oznacza, że nikt z niej nie spadnie, a awansują jedynie te ekipy, które spełnią wszystkie postulaty władz ligi. Jak powiedzieli, tak zrobili. W połowie lipca zezwolenie na grę w ekstraklasie otrzymało dziesięć drużyn, co oznaczało, że odrzucono wnioski sześciu teamów. Pierwszego etapu weryfikacji nie przeszli: Stal Ostrów Wlkp., Bank BPS Basket Kwidzyn, Polonia Warszawa, Polonia 2011 Warszawa, Stal Stalowa Wola oraz Znicz Jarosław. - Tak, podczas pierwszej weryfikacji nie posiadaliśmy budżetu dwóch milionów, ale w podobnej sytuacji znajdowały się m.in. Polonie oraz inne kluby - komentuje Andrzej Górnikiewicz, prezes Basketu Kwidzyn. W najgorszej sytuacji znajdowali się klub z Jarosława, oraz Stal Ostrów Wielkopolski. Pierwszy zespół nie przesłał nawet odpowiedniej dokumentacji, zaś drugi przedstawił niekompletne zaświadczenia.

Jednak pierwszy etap przyznawania licencji nie był ostatecznym rostrzygnięciem. Drużyny miały bowiem prawo odwołać się od tej decyzji, z czego skorzystały. - W pierwszym procesie weryfikacyjnym przyznaliśmy licencję dziesięciu z szesnastu zgłoszonych klubów. W drugim etapie licencję otrzymały kolejne trzy zespoły, więc łącznie było już trzynaście drużyn - mówi specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Wierzbowski. Po ponownym rozpatrzeniu wniosków władze ligi postanowiły dać zezwolenie na występy w ekstraklasie Polonii Warszawa, Polonii 2011 Warszawa oraz Stali Stalowa Wola. Ponownie odrzucono wnioski Znicza Jarosław oraz Banku BPS Basketu Kwidzyn. - Zabrakło nam wtedy jednego podpisu. Skupiliśmy się wówczas na budżecie klubu, a nie na sprawach formalnych. Wysłaliśmy ponownie wniosek, ale do tej pory nie otrzymaliśmy odpowiedzi od komisji - mówi Górnikiewicz. Klub zdołał uzbierać gwarancje finansowe rzędu dwóch milionów, a spory udział w tym miały władze miasta. - Nadal nie otrzymaliśmy uzasadnienia od rady nadzorczej. Póki co wiemy nieoficjalnie, że nasz wniosek został odrzucony - wyjawia. Znicz tymczasem nadal nie był w stanie przedstawić odpowiednich gwarancji finansowych.

To był jednak dopiero początek zawirowań w PLK. - Prezesi Wierzbowski oraz Ludwiczuk zapewniali, że kluby które nie otrzymają licencji na grę w ekstraklasie, będą mogły zagrać na zapleczu PLK. Zgłosiliśmy się więc w międzyczasie do rozgrywek pierwszoligowych, ale odrzucono nasz wniosek - informuje Górnikiewicz, który jest zdziwiony zaistniałą sytuacją. Wniosek o grę w niższej klasie rozgrywkowej złożyli również sternicy Stali Ostrów Wielkopolski, ale oni wybrali drugą ligę i to właśnie na tym szczeblu będzie można oglądać ekipę brązowych medalistów Mistrzostw Polski z 2002 roku.

Znicz Jarosław zdołał natomiast pozyskać sponsora strategicznego, którym została Marma. Umowa miała obowiązywać jedynie, gdy klub będzie występował w najwyższej klasie rozgrywkowej. Ekipa z Podkarpacia pomimo nie przejścia pierwszego oraz drugiego etapu weryfikacji, otrzymała zawodową licencję na sezon 2009/10, choć prezes PLK zapewniał stanowczo, że sprawa licencji dla tego klubu już nie istnieje. - Nie mam wpływu na decyzję rady nadzorczej. Ja ze swoich zobowiązań się wywiązałem, ale jako prezes jestem pierwszą instancją. Natomiast drugą instancją jest rada nadzorcza, która podejmuje ostateczne decyzje. Rada nadzorcza postanowiła przyznać licencję Zniczowi Jarosław. Tym samym w lidze będzie czternaście ekip, i zespoły nie będą pauzować. Drużyny będą więc występować u siebie raz na dwa tygodnie, a nie - w przypadku trzynastu ekip - raz na trzy tygodnie - tłumaczy Wierzbowski. Swojego zaskoczenia nie ukrywa Górnikiewicz: Dla mnie jest to dziwna sytuacja, że klub który nie przeszedł ani pierwszego etapu, ani też drugiego etapu weryfikacji, otrzymuje licencję. Prezes kwidzyńskiego teamu podkreśla jednak, że nie ma nic do tego zespołu jak i innych, ale twierdzi: Wszystko to powinno być prowadzone bardziej rzetelnie.

Co więc stanie się z Basketem Kwidzyn? - Basket Kwidzyn może się jeszcze odwołać do sądu administracyjnego, jeżeli uważa, że decyzja rady nadzorczej, była dla niego krzywdząca - podsuwa rozwiązanie prezes PLK. - Nie wiemy jeszcze czy skorzystamy z tej opcji, czy nie - odpowiada sternik ekipy z Pomorza. Wielce prawdopodobne jest natomiast, że klub zgłosi się do rozgrywek drugiej ligi.

Komentarze (0)