- W piątek rano wszyscy dowiedzieliśmy się o - powiedzmy - pewnych ruchach kadrowych - mówi Mateusz Ponitka.
Opuszczenie zgrupowania przez Adama Waczyńskiego na 10 dni przed turniejem kwalifikacyjnym do igrzysk olimpijskich to poważna strata i wielkie zawirowanie dla reprezentacji Polski.
Zespół parę godzin po tych wydarzeniach zebrał się w sobie i pokonał w Arenie Gliwice po dogrywce 75:73 Łotwę. - Patrząc na te emocje zespół zareagował dobrze. Byliśmy skoncentrowani na swojej pracy - dodaje Ponitka.
ZOBACZ WIDEO: Czy Robert Lewandowski zasługuje na więcej krytyki? "Kibice bardzo go bronią"
Wydarzenia związane z "Wacą" zepchnęły jednak sam mecz niejako w cień. - Ta sytuacja nie jest miła dla nikogo, ale to też część naszej pracy. Nie jesteśmy od gadania, tylko przyjeżdżamy grać - tłumaczy nowy kapitan Biało-Czerwonych.
- Wszystko praktycznie działo się w czwartek wieczorem. Adam przyszedł do mnie, poinformował o całej sytuacji. Z tego co powiedział odbył rozmowę z trenerem. Wydaje mi się, że konsekwencje tej rozmowy były takie, że nie wiadomo było czy Adam będzie czy nie będzie - dodał.
Decydująca rozmowa odbyła się rano kolejnego dnia. - W piątek po śniadaniu Adam powiedział, że decyzja przez trenera została podjęta. Jedyne, co ja mogłem zrobić w tej sytuacji, to pójść do trenera poprosić go aby ewentualnie ją zmienił, co też uczyniłem - dodaje.
Mike Taylor pozostał jednak nieugięty. - Wydaje mi się, że już było troszeczkę za późno. Pewne słowa zostały wypowiedziane może przez emocje. Staraliśmy się też Adamowi pomóc w tym wszystkim. Szkoda, że wyszło tak, jak wyszło - zakończył Ponitka.
Biało-Czerwoni 29 czerwca w Kownie rozpoczną walkę o igrzyska olimpijskie.
Zobacz także:
Reprezentacja Polski już bez Waczyńskiego. Taylor: To mogło zadziałać destrukcyjnie
Ponitka w pogoni za najlepszą wersją samego siebie. "Brakuje czucia na boisku"
Trwa walka z czasem. Kiedy Łukasz Koszarek ponownie zagra w kadrze?