EBL. Jamel Morris show! Niewiarygodny występ strzelca Legii, otarł się o rekord sezonu

Materiały prasowe / Marcin Bodziachowski, legiakosz.com / na zdjęciu: Jamel Morris
Materiały prasowe / Marcin Bodziachowski, legiakosz.com / na zdjęciu: Jamel Morris

Legia Warszawa zrobiła pierwszy krok do pierwszego medalu mistrzostw Polski po 52 latach przerwy. Jamel Morris był nie do zatrzymania, a jego zespół ograł Śląsk Wrocław 84:72.

- Byłem w dobrym rytmie po serii półfinałowej - powiedział po meczu Jamel Morris, absolutnie najlepszy zawodnik pierwszego meczu serii o brązowy medal.

Amerykanin trafiał niemal wszystko - już w pierwszej kwarcie uzbierał 13 "oczek". Finalnie spotkanie zakończył z 35 punktami, 4 asystami i 2 zbiórkami. Wykorzystał kapitalne 14 z 19 rzutów z gry.

Defensywa Śląska przez całe spotkanie nie znalazła sposobu na jego zatrzymanie i to finalnie kosztowało ją porażkę. Morrisowi finalnie zabrakło dwóch "oczek" do wyrównania rekordu punktowego tego sezonu w Energa Basket Lidze.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: to nie fotomontaż! Niesamowity popis gwiazdy NBA

Legia dzięki Morrisowi szybko uzyskała 12 punktów przewagi (18:6), ale w drugiej kwarcie po serii 12:1 Śląska i trafieniu zza łuku Kyle'a Gibsona był już remis. Problemem warszawian był brak trafień z dystansu - po 5/5 w pierwszej części, w drugiej przytrafiło się 0/4 w tym elemencie.

Śląsk zaczął grać lepiej, gdy na rozegraniu pojawił się Mateusz Szlachetka. Ten dobrze penetrował, wymuszał przewinienia i "rozbujał" ofensywę Śląska. Po przerwie wrocławianie prowadzili rekordowo 42:36.

Legia wtedy ruszyła jednak po swoje. Przypomniał o sobie Morris, a w końcu przełamał się Jakub Karolak, który m.in. wykorzystał dwie próby z dystansu. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego zaliczyli serię 21:3!

Rywale długo nie byli w stanie się pozbierać. Na finiszu ważne akcje kończył Gibson, przebudził się Aleksander Dziewa, ale to Legia miała już wszystko pod kontrolą. Fantastycznie dzielili się piłką szukając najlepszej pozycji, z których nie pozostawało już nic, tylko trafiać.

12 celnych rzutów z dystansu przy 23 próbach i spokojnie kierujący grą Lester Medford - to obok Morrisa główne "przyczyny", że to właśnie Legia jest bliższa medalu.

Kolejny mecz tej serii zaplanowano na sobotę, początek spotkania zaplanowano na godzinę 20:30. Rywalizacja "o brąz" toczy się do dwóch zwycięstw.

Legia Warszawa - WKS Śląsk Wrocław 84:72 (23:18, 13:19, 32:21, 16:14)

Legia: Jamel Morris 35, Jakub Karolak 14, Lester Medford 11, Walerij Lichodiej 9, Nickolas Neal 8, Dariusz Wyka 5, Grzegorz Kamiński 2, Earl Watson 2, Benjamin Didier-Urbaniak 0.

Śląsk: Kyle Gibson 17, Mateusz Szlachetka 14, Ben McCauley 13, Strahinja Jovanović 8, Ivan Ramljak 6, Aleksander Dziewa 6, Elijah Stewart 4, Michał Gabiński 2, Szymon Tomczak 2, Kacper Marchewka 0.

stan rywalizacji: 1:0 dla Legii Warszawa

Zobacz także:
Zamiast wakacji kontrakt we Francji. Błyskawiczna decyzja i jeszcze szybszy wylot
Spore emocje przed finałową "bańką". Zastal i Stal mają o co grać!

Komentarze (4)
avatar
Tańczący z łopatą
23.04.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nie mam nic do Legii, grają poukładanego kosza, trener Kamiński ma fajne pomysły i mieli świetny sezon...ale dawaj Śląsk! 
avatar
HalaLudowa
23.04.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Dotąd graliśmy trzy kwarty, dzisiaj zagraliśmy jedną 
avatar
WroDKL
22.04.2021
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Jak Śląsk myśli o medalu, to trzeba pokryć Morrisa i obudzić Stewarta - koleś czwarty mecz z rzędu po prostu dramatyczny. Nic, gramy dalej - nic wielkiego dziś Legia nie zagrała - zwyczajny dzi Czytaj całość
Jorn
22.04.2021
Zgłoś do moderacji
2
0
Odpowiedz
Gdyby legioniści tak grali w półfinale, na początku maja odbieraliby srebrne medale.