Niezwykle dramatyczna była końcówka piątkowego meczu, w którym reprezentacja Polski musiała uznać wyższość swoich rywali.
Po "trójce" Michała Michalaka 15 sekund przed końcem było 88:88. Po drugiej stronie spudłował Dario Brizuela. Pod koszem w tłoku udanie o piłkę powalczył jednak Fran Guerra, a sędziowie przy okazji dopatrzyli się przewinienia Adama Waczyńskiego.
- Tego ostatniego gwizdka można było uniknąć, to nie był taki klarowny faul - przyznał nasz rzucający. - Walczyliśmy do końca. Popełniliśmy proste błędy, ale uważam, że możemy być dumni.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wieloryb na brzegu. Co za zdjęcie Mariusza Pudzianowskiego!
"Waca" po półtora roku wrócił do reprezentacji narodowej. Wszystko spowodowane było konfliktem z prezesem PZKosz Radosławem Piesiewiczem. - Nie chcę za bardzo komentować tej sytuacji - stwierdził krótko. - Jestem szczęśliwy, że tu jestem. Jak zawsze staram się pomóc drużynie, jak tylko mogę. Jestem dumny, że ponownie mogłem założyć reprezentacyjną koszulkę.
Smak powrotu był słodko-gorzki. Nasz rzucający zaliczył 11 punktów, 5 zbiórek i 2 asysty, ale to goście mogli cieszyć się z wygranej. Wśród nich było kilku kolegów Waczyńskiego z Unicaji Malaga, czyli jego klubu.
- Dziwnie było zagrać przeciwko nim, ale oczywiście na parkiecie wiemy, że to biznes i każdy chce wygrać. Zagrali naprawdę dobrze - zakończył "Waca".
Polacy pomimo porażki są już pewni wyjazdu na EuroBasket. W niedzielę w ostatnim meczu eliminacji Biało-Czerwoni zmierzą się z Rumunami. Początek o godzinie 20:30.
Zobacz także:
Hiszpanie się zrewanżowali i wyprzedzili Polaków. Sprawdź sytuację w grupie A