Mecz z Polpharmą ostrzeżeniem dla Kinga Szczecin. "Nie możemy czekać zbyt długo, aby zrozumieć pewne rzeczy"

Materiały prasowe / Krzysztof Cichomski/King  / Na zdjęciu: Jesus Ramirez
Materiały prasowe / Krzysztof Cichomski/King / Na zdjęciu: Jesus Ramirez

King Szczecin wygrał z Polpharmą Starogard Gdański 101:74. Gospodarze potwierdzili olbrzymi potencjał. Trener Jesus Ramirez widział też jednak rzeczy, które w meczach z groźniejszymi przeciwnikami nie mogą się powtórzyć.

- Nie zrozumieliśmy, jakim wyzwaniem był dla nas ten mecz. Zaczęliśmy go, jak zwykły koszykarski pojedynek. Nie myśleliśmy o tym, jakiego mamy przeciwnika. Polpharma grała swoją koszykówkę. Świetnie wykonali plan w pierwszej połowie. Trafiali rzuty, które wiedzieliśmy, że wezmą. Musimy się uczyć na takich sytuacjach. To proces nauki w trakcie sezonu. Nie mamy dużo czasu. Nie możemy czekać zbyt długo, aby zrozumieć pewne rzeczy - mówił na konferencji prasowej trener Kinga Szczecin.

Wyglądało to tak, jakby Polpharma Starogard Gdański swoim stylem gry zaskoczyła przeciwnika. Goście w pierwszej części byli nie do zatrzymania, a na początku drugiej prowadzili nawet 37:24.

- To jest dokładnie to, co oglądaliśmy. Oni są na ostatniej pozycji w tabeli, ale to nie oddaje rzeczywistości. W trakcie sezonu sporo się wydarzyło. Duża dynamika zmian. Oni nie są teraz najgorszym zespołem. Pokazali to w ostatnich meczach. Wygrali trzy mecze z rzędu, a później przegrali po zaciętej rywalizacji z bardzo dobrymi zespołami. Żadnej niespodzianki. Próbowaliśmy przygotować zespół na to, co oni zrobili w pierwszej kwarcie. Wtedy nie wyszło nam to najlepiej, ale pochwały dla nich za to, jak zagrali. Pokazali, dlaczego są czwartą najlepszą ofensywą w lidze - ocenił Jesus Ramirez.

ZOBACZ WIDEO: Branża fitness nie ma wyjścia. "Pomoc od rządu praktycznie nie istnieje"

Trener, podobnie jak w starciu z Asseco Arką Gdynia (82:50), nie był zadowolony z końcówki. Na ostatnich 90 sekund w zespole gości pojawiło się na parkiecie czterech młodych koszykarzy. Gospodarze jednak dorzucili tylko punkt do swojej przewagi. Warto odnotować, że skład Kinga jest na tyle szeroki, że nie ma w nim miejsca dla zawodników, którzy byliby tylko uzupełnieniem meczowej kadry.

- Raz jeszcze czuję, że mieliśmy problem z zamknięciem meczu. Ostatnie minuty to jest coś, co musimy robić lepiej w przyszłości - zaznaczył Jesus Ramirez, a jego słowa chwilę później potwierdził koszykarz Kinga, Dominik Wilczek.

- W pierwszą połowę weszliśmy bez jakiegoś specjalnego zaangażowania. W przerwie zrobiliśmy trochę korekt. Porozmawialiśmy w szatni, co musimy poprawić. To poskutkowało bardzo dobrą drugą połową. Na koniec brakuje trochę instynktu kilera żeby mieć szacunek do przeciwnika, że gramy do końca. Znowu kilka minut odpuściliśmy natomiast wszystkie założenia w drugiej połowie spełniliśmy i widać było to od razu po wyniku. Musimy się skupić na tym żeby założenia funkcjonowały cały mecz, a nie tylko przez 20 albo 30 minut i będzie dobrze - dodał zawodnik, który w poprzednim meczu doznał kontuzji, ale bardzo szybko wrócił do gry.

Trener Kinga miał do dyspozycji dziesięciu koszykarzy, choć niegotowi do gry byli: Paweł Kikowski, Maciej Lampe i Adam Łapeta. Mało który zespół w Polsce ma taki komfort pracy przy tylu kontuzjach. Kiedy wymieniona trójka wróci do gry?

- Nie wiem. Mam nadzieję, że Łapeta wróci bardzo szybko. Spodziewam się, że zacznie trenować z nami już w tym tygodniu. Pozostała dwójka musi kontynuować proces rehabilitacji. Są już na ostatnim etapie powrotu, ale nie mogę powiedzieć, kiedy dokładnie wrócą do gry. Chciałbym mieć ich już na kolejnym treningu - tłumaczył Jesus Ramirez.

Szkoleniowiec Polpharmy zdawał sobie sprawę z różnicy potencjałów. - Gratulacje dla drużyny ze Szczecina, trenera Ramireza i prezesa Króla, któremu mocno kibicuję. Myślę, że wszyscy wiedzą, jakim olbrzymim potencjałem dysponuje teraz King Szczecin. Są na dobrej drodze aby namieszać w lidze, osiągnąć sukces, jakiego jeszcze w Szczecinie nie było. Próbowaliśmy nawiązać walkę, jak równy z równym. Pierwsza połowa była udana w naszym wykonaniu. W drugiej przestaliśmy trafiać. Popełniliśmy dużo prostych strat, a przede wszystkim przegraliśmy w zbiórkach - powiedział Robert Skibniewski, który w przeszłości był koszykarzem Kinga Szczecin.

- W pierwszej połowie zagraliśmy dobrze w ofensywie. Zdobyliśmy 50 punktów, ale mieliśmy spore problemy w obronie, bo straciliśmy 53 punkty. W drugiej połowie nie poprawiliśmy się w obronie. W ataku próbowaliśmy. Nie zdobyliśmy tak wielu punktów, jak przed przerwą. Rozumiemy, że w obronie musimy być lepsi. Nie możemy tracić 101 punktów. Dobra gra w obronie daje więcej pewności siebie w ataku. King dobrze rzucał za trzy punkty. Są agresywni. Wymusili wiele strat. Zebrali wiele piłek w ataku. King grał dobrze, ale wiemy, że mamy jeszcze sporo rzeczy, które możemy poprawić. Postaramy się o to w kolejnych meczach - podsumował najlepszy strzelec Polpharmy, Steven Haney.

Zobacz także: Anwil Włocławek stracił rywala przez Koronawirusa
Trwa seria Śląska Wrocław

Źródło artykułu: