[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Nie jest już pan zawodnikiem Anwilu Włocławek?[/b]
Rolands Freimanis, koszykarz Anwilu Włocławek w sezonie 2019/2020: Nie jest to jeszcze co prawda oficjalna informacja, ale to prawda: nie jestem już zawodnikiem Anwilu Włocławek. Sezon dobiegł końca i zostałem wolnym agentem. Jestem do wzięcia (uśmiech).
Usłyszałem taką informację, że bardzo szybko dogadał się pan z Anwilem w kwestii rozliczenia kontraktu za sezon 2019/2020?
Tak. Rozmawiałem z prezesem Lewandowskim w tej sprawie. To nie były długie negocjacje. Co prawda oficjalnie jeszcze nie podpisałem żadnego dokumentu, ale myślę, że to tylko kwestia czasu. Na razie mamy słowne porozumienie, ale ufam prezesowi i wiem, że wszystko zostanie odpowiednio załatwione.
Jest pan zadowolony z warunków porozumienia?
Tak. Przede wszystkim jestem zadowolony z tego, jak sam klub podszedł do rozmów i całej sytuacji. Prezes wszystko mi jasno przedstawił i wyjaśnił. Przedstawił mi konkretną propozycję, którą w pełni zaakceptowałem. Jestem człowiekiem i widzę, co się dzieje w kraju i na świecie. Wiem, że na tej sytuacji stracą wszyscy: klub, zawodnicy, trenerzy, pracownicy. Trzeba zrobić krok do tyłu i pomóc sobie nawzajem. Nie jestem taki, że będę chciał teraz za wszelką cenę odzyskać wszystkie pieniądze, a klub być może przez to będzie miał później ogromne problemy.
Jest już pan na Łotwie?
Nie. Nadal jestem z rodziną we Włocławku. Niedawno narodził mi się syn i wspólnie z żoną ustaliliśmy, że najbezpieczniejszą opcją będzie dalszy pobyt w Polsce. Zostaniemy tutaj do momentu, jak sytuacja ulegnie znaczącej poprawie.
ZOBACZ WIDEO: Syn Michała Winiarskiego pójdzie w ślady ojca? "Do niczego go nie zmuszam"
Klub nie robił z tego powodu żadnych problemów? Pytam, bo inni obcokrajowcy wrócili już do domów.
O Anwilu mogę mówić w samych superlatywach. Ludzie z klubu są bardzo pomocni, świetnie mnie traktują. Podczas niedawnego porodu w Łodzi wszystko było idealnie załatwione, o nic nie musieliśmy się martwić. Teraz lekarz przychodzi do mojego domu, gdy mamy coś do załatwienia. Jestem bardzo wdzięczny klubowi za to, jak traktują mnie i moją rodzinę. Nigdy czegoś takiego w życiu nie doświadczyłem.
Aż tak? Grał pan przecież w uznanych klubach - m.in. w VEF Ryga, Uniksie Kazań czy Royalu Hali Gaziantep.
Anwil pod względem organizacyjnym jest na szczycie mojej listy. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Nigdy nie grałem w tak dobrze zorganizowanym i poukładanym klubie. Inni mogą się tego uczyć od Anwilu.
Jaką ocenę wystawiłby pan drużynie za ten sezon?
(chwila zastanowienia) Przede wszystkim trzeba zacząć od tego, że nie było nam dane dokończyć tego, co zaczęliśmy. Zdobyliśmy Puchar i Superpuchar Polski i szliśmy po trzeci tytuł, czyli mistrzostwo Polski. Jeśli miałbym wystawić ocenę za ten przedwcześnie zakończony sezon, to dałbym... notę "B+".
Dlaczego nie "A"?
Bo spisaliśmy się nieco poniżej oczekiwań w Basketball Champions League. Uważam, że było nas stać na nieco więcej. Awans do fazy pucharowej był w zasięgu. Nasz zespół był bardzo dobry, miał duży potencjał. Niestety - tak jak to w życiu i sporcie często bywa - o wyniku decydują małe rzeczy, detale, na które nie zawsze mamy wpływ. Kilka meczów przegraliśmy po niezwykle zaciętych końcówkach.
W Polsce mistrzem Polski został Stelmet Enea BC. Anwil zajął trzecie miejsce. Rozczarowanie?
Powiedzmy sobie wprost - nikt nie bierze na poważnie tego wyniku. W koszykówce wszystko rozstrzyga się w play-off, to jest najważniejsza rozgrywka i na to się "umawiamy" przed każdym sezonem. Tak jest w NBA, Eurolidze i w PLK. Wiem, iż wiele osób uważa, że Stelmet był najlepszy w kraju, ale ja się z tym nie zgadzam. Jestem zdania, że to my byliśmy najlepsi w kraju i to udowodnilibyśmy w fazie play-off, czyli - tak jak podkreślam - najważniejszej części sezonu.
Zajęliśmy trzecie miejsce, a ja się pytam, dlaczego nie drugie? Przecież ze Startem Lublin rozegraliśmy tylko jeden mecz, a nie dwa. To nie jest uczciwe, bo rewanż był dopiero przed nami i wszystko mogło się jeszcze odwrócić.
Mówi pan: "byliśmy najlepsi w kraju". Ale w dwumeczu ze Stelmetem przegraliście różnicą aż 40 punktów. To ogromna liczba.
To prawda, ale w obu meczach nie byliśmy w pełnym składzie. Nie chcę tego brać za wymówkę, ale spójrz na spotkanie we Włocławku, które było rozegrane kilka dni po zgrupowaniu reprezentacji. Byliśmy bez Shawna Jonesa, Jakuba Karolaka, McKenziego Moore'a, na dodatek Michał Sokołowski był chory. W Pucharze Polski pokazaliśmy swoją siłę, zagraliśmy trzy bardzo dobre i zasłużenie sięgnęliśmy po zwycięstwo. Jeśli spojrzysz na osiągnięcia na przestrzeni kilku miesięcy, to my byliśmy najlepszą drużyną. Takie są fakty. Uważam, że w play-off, z pełnym składem i wsparciem publiczności, sięgnęlibyśmy po mistrzostwo. Szkoda, że tego nie sprawdzimy. Oczywiście pozostaje mi pogratulować Stelmetowi złotego medalu.
Jak będzie pan wspominał współpracę z trenerem Miliciciem?
To jest bardzo wymagający trener, który kocha tę grę. On jest w 100 procentach oddany tej pracy. Mógłby rozmawiać o koszykówce cały czas i to na wiele sposobów. Opowiem pewną anegdotę, która jest dobrym podsumowaniem tego, co przed chwilą powiedziałem.
W dniu, gdy mieliśmy jechać do Radomia na mecz z HydroTruckiem, odbyło się rano spotkanie, na którym trener przekazał wiadomość, że liga jest zawieszona i mecz się nie odbędzie. Mówił to wyraźnie zasmucony, bo do późnych godzin nocnych oglądał spotkania HydroTrucka, bo chciał mieć jak największą wiedzę i być świetnie przygotowanym do analizy i spotkania. Niestety nie mógł nam tego przekazać. Był mocno niepocieszony.
Podziwiam go za to, ile i jak pracuje. Byliśmy najlepiej przygotowanym zespołem do meczów w PLK. On jest trenerem, który uwielbia sprawdzać, jak dany zawodnik jest mocny pod względem mentalnym. W ten sposób pracuje wielu świetnych szkoleniowców na całym świecie. I to odpowiednia droga, bo w tych kluczowych momentach trzeba być twardym i nieustępliwym, jeśli zamierzasz coś w sporcie osiągnąć.
Mimo że sezon już dobiegł końca, trener Milicić cały czas do mnie dzwoni. Pyta, jak się czuje, jak się ma moja rodzina. To małe gesty, ale one robią różnicę. Jeśli trener o ciebie dba, to ty zachowujesz się dokładnie tak samo. Też chcesz grać dla takiego szkoleniowca.
Teraz może już pan zdradzić, czy faktycznie w trakcie trwania sezonu był temat pana odejścia z drużyny?
Pytałeś mnie o to już po meczu w Sopocie (9 lutego - przy. red.) i ja wtedy powiedziałem całą prawdę. Nie lubię kłamać w wywiadach. Powtórzę: nigdy z klubu nie dostałem żadnych informacji na temat ewentualnego rozstania czy przedwczesnego rozwiązania umowy. Wiem, że ludzie dyskutowali na ten temat, ale byłem w pełni skupiony na grze w Anwilu. To były plotki i nic więcej.
Zobacz także:
Adrian Bogucki zgłosił się do draftu NBA. Mocne kluby w EBL o niego pytają
Koronawirus. Marcin Gortat: Życie w USA stanęło. Ludzie tracą pracę, lokale bankrutują
Bostic, Lemar, Simon - misja niedokończona, chcę więcej! Za kim będę tęsknił w EBL