Monika Siwczak: Miałam już kontrakt na biurku

Monika Siwczak przez ostatnie sezony była kapitanem drużyny koszykarek z Leszna. W połowie ubiegłorocznego sezonu zamieniła jednak Wielkopolskę na Śląsk i przeszła do UTEX-u ROW Rybnik. Pewne jest jednak, że w Rybniku Siwczak już nie zagra. Gdzie zatem będziemy mogli zobaczyć koszykarkę w przyszłym sezonie? Niedawno wszystko wskazywało na to, że zagra w Brzegu. To jednak jest już przeszłość, a na decydujące rozstrzygnięcia przyjdzie czas.

W tym artykule dowiesz się o:

Poprzedni sezon, tak jak kilka wcześniejszych, rozpoczęła w drużynie z Leszna, gdzie broniła barw PKM Dudy Super Pol. W połowie sezon, po zawirowaniach w wielkopolskim zespole, postanowiła się przenieść na Śląsk, gdzie wzmocniła UTEX ROW Rybnik, który rozwiązał umowy ze swoimi Amerykankami. Monika Siwczak, bo o niej mowa, nie wie jeszcze gdzie zagra w przyszłym sezonie. Jeszcze kilka tygodni temu wydawało się, że popularna "Siwa" jest już w zasadzie zawodniczką drużyny z Brzegu. Co się jednak wydarzyło, że zabraknie jej w kadrze drużyny prowadzonej przez trenera Jarosława Zyskowskiego? Kontrakt był już ponoć prawie podpisany. - To prawda miałam już kontrakt na biurku. Agentka informowała mnie, iż sprawy są praktycznie dopięte na ostatni guzik... O tym, że nie zagram w Brzegu dowiedziałam się od koleżanki, która wyczytała w Internecie, iż na moje miejsce podpisano kontrakt z Natalią Małaszewską. Nie poinformowano mnie o tej decyzji osobiście. Troszkę mało profesjonalne podejście do sprawy działaczy z Brzegu - mówi Siwczak.

Co zatem ma w planach 31-letnia rzucająca? Na razie zawodniczka ze spokojem rozważa wszystkie opcje i nowe oferty. - Oferty są, ale nie spieszę się z niczym. Uważałam, że szybkie podpisanie kontraktu, to najlepsze rozwiązanie na spokojne wakacje. Na razie odpoczywam po ciężkim nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, sezonie - powiedziała "Siwa".

W poprzednim sezonie Siwczak notowała średnio 5,3 punktu, 1,8 asysty i 1,6 zbiórki na mecz. Jak wspomina miniony rok na parkietach Ford Germaz Ekstraklasy? - To był strasznie ciężki sezon, jeden z najcięższych w mojej karierze. Nie chodzi tutaj o stronę fizyczną, bo z tym nigdy u mnie nie było problemów. Uwielbiam ciężko pracować. Nauczono mnie tego w Stanach, że swoje minuty należy sobie wypracować ciężką pracą na treningu. Bardziej ucierpiała tutaj moja psychika. Rozpoczęłam w Lesznie, a zakończyłam w Rybniku... Tak się potoczyły moje losy, uważam ze przeprowadzka do Rybnika pozwoliła mi uwierzyć na nowo w swoje siły i możliwości. Jestem bardzo zadowolona z tak krótkiego, ale jakże cennego, pod każdym względem, pobytu na Śląsku - opowiada była kapitan leszczyńskiej Tęczy.

Jak zatem potoczą się losy koszykarki, która słynie z przeogromnej ambicji, woli walki i zaangażowania? - Z pewnością miło słyszeć takie komplementy (śmiech). Plany zachowam na razie dla siebie, a wkrótce podzielę się nimi z kibicami - powiedziała Siwczak, którą kibice w Lesznie do dziś wspominają bardzo ciepło, a w Rybniku przez pół sezonu również potrafiła sobie zjednać fanów żeńskiej koszykówki.

Zainteresowanie byłą zawodniczką m.in. Olimpii Poznań czy TS Ostrovii Ostrów Wielkopolski z pewnością nie opadnie po tym, jak władze Polskiej Ligi Koszykówki Kobiet utrzymały przepis, że na parkiecie muszą przebywać jednocześnie dwie zawodniczki z polskim obywatelstwem. To jednak nie ma w dalszym ciągu przełożenia na wyniki naszej reprezentacji, która w niedawno zakończonych Mistrzostwach Europy wypadła bardzo blado, a wynik był daleki od oczekiwanego. - Uważam, że mamy bardzo utalentowaną młodzież, która nie zawsze dostaje szansę ogrywania się w ekstraklasie. Osobiście nie podoba mi się fakt sprowadzania nieograniczonej ilości zagranicznych koszykarek do klubów. Wiadomo zyskuje na tym Kibic, ale traci kadra, która występów na Mistrzostwach Europy nie zaliczyła do udanych - mówi Siwczak. - Za czasów trenera Herkta w klubach nie było tyle zagranicznych koszykarek i nasza kadra odnosiła wielkie sukcesy. Wymagania finansowe kadrowiczek rosną z roku na rok, w związku z tym przepisem, wiadomo że na boisku, oprócz 3 zagranicznych koszykarek, każdy chce posiadać przynajmniej jedna kadrowiczkę, a co za tym idzie.. "czysta ekonomia" (śmiech). Nie zawsze jednak wymagania finansowe idą w parze z zaangażowaniem w grę i pracę na treningu....

Źródło artykułu: