Synowie LeBrona, Wade'a i innych gwiazd NBA. Kto zrobi wielką karierę?

Getty Images / Cassy Athena / Na zdjęciu: Zaire Wade
Getty Images / Cassy Athena / Na zdjęciu: Zaire Wade

Przygotowaliśmy dla Was zestawienie synów słynnych koszykarzy, którzy w najbliższych latach mają szansę zaistnieć w lidze NBA.

[b]

Shareef O'Neal[/b]

Kto wie, czy gdyby nie problemy zdrowotne, teraz byłby już bardzo blisko NBA. Jak na razie w jego ambitnych planach przeszkodziły mu kłopoty z sercem, które wymagały przeprowadzenia poważnej operacji. Shareef O'Neal, syn znanego Shaquille'a musiał opuścić przez to cały sezon 2018/2019.

– Dzięki Bogu, że sztab medyczny UCLA wykrył te problemy odpowiednio wcześnie - mówił Shareef O'Neal w 2018 roku. - Ja mimo wszystko będę teraz uczęszczał na swoje zajęcia i będę normalnym studentem - dodawał nowy zawodnik drużyny Bruins. Jak sam liczył, miała to być tylko "niewielka przeszkoda w jego drodze na szczyt".

Shareef został sklasyfikowany na 34. miejscu wśród najlepszych licealnych zawodników. Zobaczymy, jak będzie szło mu w NCAA. Jak na razie ma za sobą pięć meczów, w których zdobywał średnio tylko punkt. Powrót po przerwie nie jest więc dla niego łatwy.

19-latek, mierzący 210 centymetrów, a występujący na pozycji skrzydłowego na pewno będzie chciał zaistnieć w koszykarskim świecie. Jego nazwisko to jednocześnie niesamowita promocja, a z drugiej strony wielka presja.

Czytaj także: Dla kogo MVP w lidze NBA? Sprawdź, kto najlepiej rozpoczął sezon 2019/2020
[nextpage][b]

Jayden Hardaway 
[/b]
W NBA jest już i świetnie sobie radzi Tim Hardaway Junior, syn Tima Hardawaya. Kto wie, być może wkrótce w najlepszej lidze świata będzie także inny koszykarz o tym samym nazwisku, któremu warto będzie poświęcić uwagę. Jego ojciec był znany z twardej, nieustępliwej gry. Penny Hardaway, bo o nim mowa toczył zażarte pojedynki między innymi z Michaelem Jordanem. A jego syn?

Jak na razie nie jest o nim głośno, ale być trzeba poczekać. Jest równie atletyczny i zawzięty, co tata. A widuje go codziennie. Penny Hardaway, legenda Orlando Magic po zakończeniu kariery zawodnika został trenerem, a barwy drużyny Memphis Tigers, którą prowadzi, reprezentuje właśnie jego syn, Jayden Hardaway.

- Oczywiście ufam swojemu ojcu. Wiem, że chce dla mnie jak najlepiej. Wiem, że będzie motywował mnie do tego, żebym osiągnął coś w życiu. To była zdecydowanie najlepsza droga, jaką mogłem obrać - zaznacza Jayden. Jak na razie wystąpił w siedmiu spotkaniach drużyny ze stanu Tennessee w NCAA i w niespełna dziewięć minut zdobywa średnio 2,6 punktu. Ma 20 lat. 
[nextpage]

Bol Bol

Analitycy przewidywali, że trafi do NBA wybrany w drafcie 2019 w przedziale numerów 5-10. Jednak większość z klubów bała się zaryzykować i ostatecznie Bol Bol syn słynnego Manute Bola musiał poczekać, aby usłyszeć swoje nazwisko aż do drugiej rundy. Ale nie oznacza to, że droga do wielkiej kariery się przed nim zamknęła.

Postawili na niego Miami Heat, którzy zdecydowali się wykorzystać na niego swój 44. numer w drafcie. Szybko został wytransferowany do Denver Nuggets. Jeszcze we wrześniu podpisał kontrakt two-way, który gwarantował mu występy w rezerwach drużyny Chicago Bulls. Tam 20 listopada w barwach Windy City Bulls zanotował pierwsze double-double w dorosłej koszykówce. 20-latek zaliczył 16 punktów, 11 zbiórek i dwa bloki w wygranym przez nich meczu.

Denver Nuggets ściągnęli go z powrotem do pierwszego składu 24 listopada i obecnie Bol Bol trenuje razem z gwiazdami Nuggets pod okiem trenera Mike'a Malone'a. Mierzy 218 centymetrów, a jego zasięg ramion wynosi 234 centymetrów.

Jego ojciec, Manute Bol występował na parkietach NBA w latach 1985-1996. Sudańczyk nigdy nie był wielką gwiazdą. Zyskał popularność, bo był niezwykle wysoki, a przy tym spełnił powierzone mu zadania. Doszedł też do momentu, w którym był naprawdę przydatnym ogniwem zespołów, w których występował. Szczególnie pod względem zbiórek i bloków. Jego syn ma charyzmę, żeby być nawet lepszą wersja swojego wzorca i idola - jak ładnie w jednym z wywiadów nazywał swojego ojca.

[nextpage]

Zaire Wade

Urodził się 4 lutego w 2002 roku. Aktualnie ma 17 lat i jest perspektywicznym rozgrywającym, występującym na co dzień w licealnym zespole Sierra Canyon. Dwyane Wade mocno mu kibicuje i nie chce, żeby ten szedł jego drogą, ale sam napisał swoją własną historię. Jak mówi sam Zaire Wade, "proszę nie porównujcie mnie. Chcę być rozliczany na własny rachunek".

Teraz jego kariera nabiera tempa. Do jego drużyny latem dołączył Bronny James, syn LeBrona, a ich mecze w szkole średniej mają być transmitowane przez stację ESPN. Już teraz widać olbrzymie zainteresowanie, które towarzyszy im dwóm ze strony mediów i kibiców.

A potęguje je jeszcze fakt, że Dwyane Wade i jego żona, aktorka Gabrielle Union regularnie przychodzą na ich mecze. Zaire musi ciężko ciężko pracować i wydaje się, że z takim wsparcie droga do NBA stoi przed nim otworem. 17-latek ma w już w sobie to co, najważniejsze - miłość do koszykówki.

Czytaj także: Świetne trafienie w Eurolidze. Były gracz NBA, Lorenzo Brown wygrał mecz w ostatnich sekundach
[nextpage]

LeBron "Bronny" James Jr.

LeBron James na co dzień przebywa z zespołem Los Angeles Lakers, z którym planuje zdobycie mistrzostwa NBA. Jego sezon i napięty grafik uniemożliwia mu wizyty na meczach syna. Ale Dwyane Wade i Gabrielle Union to bliscy przyjaciele rodziny LeBrona. Małżeństwo osobiście "przypilnowało" pierwszego oficjalnego występu Jamesa Juniora i było naprawdę podekscytowane, że ich dzieci mogą grać w jednym zespole.

- Wiemy, że jesteś trochę zajęty, ale nic się nie martw. Mamy cię! - napisał na swoim Instagramie Dwyane Wade i wstawił zdjęcie, na którym widnieje rzucający Bronny James. Zaire Wade to aktualnie jeden z liderów Sierra Canyo. Syn LeBrona jest młodszy i dla niego to dopiero debiut na licealnych parkietach, a więc i liczba rozegranych minut będzie mniejsza, niż starszego o dwa lata Zaire'a.

LeBron James Junior urodził się 6 października 2004 roku. 15-latek ma jeszcze sporo czasu, aby przygotować się do nadchodzących wyzwań, ale jedno jest pewne - w jego drodze towarzyszyć mu będzie cały koszykarski świat. A przede wszystkim kochający ojciec, w postaci trzykrotnego mistrza NBA i czterokrotnego MVP sezonów zasadniczych.

Czytaj także: Wielkie rozczarowania w NBA. Tego się nikt nie spodziewał

ZOBACZ WIDEO: Stacja Tokio. Cezary Trybański: Mike Taylor zaraził zespół amerykańskim luzem

Komentarze (0)