[b]
Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Nie sposób nie zacząć rozmowy od pytania o czwartą kwartę, którą przegraliście aż 6:26. Przez dokładnie 9,5 minuty zdobyliście zaledwie... dwa punkty. Co stało się z gdyńskim zespołem?[/b]
Przemysław Frasunkiewicz, trener Asseco Arki Gdynia: Dostrzegam dwie przyczyny. Kwestię fizyczną i mentalną. W czwartej kwarcie po prostu "umarliśmy". Przez ostatni miesiąc graliśmy na ogromnych obrotach i to niestety teraz wychodzi, choć według naszych obliczeń ten kryzys fizyczny miał przyjść nieco później.
Daliśmy z siebie 200 procent, dlatego teraz nie możemy się ruszyć. Inna kwestia to mental. Duża stawka meczu sparaliżowała niektórych zawodników. Do tego w ostatnich dniach problemy zdrowotne mieli Hammonds i Emelogu. Trudno o dobry wynik, jeśli trenuje się sześcioma zawodnikami.
W czwartej kwarcie nie było agresji, atakowania strefy podkoszowej, mimo że rywale przez długi okres mieli na swoim koncie cztery przewinienia. To należy tłumaczyć kwestią fizyczną?
Tak. Po prostu nie mogliśmy się ruszyć. Na dodatek rywal podkręcił tempo i zmienił rodzaj obrony. Trudno było nam zareagować w odpowiedni sposób, gdy dopadł nas kryzys fizyczny. Waliliśmy głową w mur, bo nie mieliśmy szybkości. Najłatwiej wrzucić wtedy piłkę pod sam kosz, ale tam też nie mieliśmy przewagi.
Zobacz także: EBL. Anwil Włocławek. Czas uderzyć pięścią w stół (komentarz)
Mówi pan, że stawka meczu sparaliżowała niektórych zawodników. Czy w tym gronie był Josh Bostic, który zagrał fatalne zawody? Zdobył tylko siedem punktów, zanotował kilka prostych strat, podając piłkę do przeciwnika albo na aut. Jak pan to wyjaśni?
Zagrał bardzo słaby mecz. Na wysokości zadania stanęli tylko Szubarga i Wołoszyn. Reszta zawodników zagrała zdecydowanie poniżej oczekiwań. Chcę jednak wziąć w obronę Josha, który we wcześniejszych meczach grał na dużych obrotach przez 30-35 minut. Teraz jest nieco wolniejszy, opóźniony w reakcjach.
ZOBACZ WIDEO: Peter Schmeichel: Robert Lewandowski do Manchesteru United!
Widzi to pan na co dzień?
Tak, ale jeśli Josh chce być liderem, to musi szybko się odbudować i wrócić na odpowiednią ścieżkę. Jestem przekonany, że w następnych meczach zagra dużo lepiej.
Wrócę do tych podań do nikogo? Jest na to jakieś wytłumaczenie?
Przy wyższej, ośmiopunktowej przewadze podaliśmy piłkę do miejsca, w którym nikogo z naszej drużyny nie było. Taka sytuacja powtórzyła się cztery razy. Zamiast wykonać proste podanie, zaczęliśmy niepotrzebnie kombinować. To często wynika z tego, że podający przez ułamek sekundy widzi zawodnika na otwartej pozycji, ale ten nie reaguje w odpowiedni sposób, czyli np nie ścina pod kosz, gdzie jest wolna przestrzeń. To kwestia zgrania i zmęczenia.
Czy forma środkowych - Upsona i Hrycaniuka - martwi?
Nawet bardzo. Na początku sezony, gdy mieliśmy świeżość, wygrywaliśmy praktycznie ze wszystkimi walkę na deskach. To był nasz duży atut. Teraz niestety obaj złapali zadyszkę. Widać, że są zmęczeni.
Adam Hrycaniuk ma zjazd fizyczny po MŚ w Chinach?
Tak, ale liczyliśmy się z tym. Na początku sezonu większe minuty grał Devonte Upson i teraz też dopadło go zmęczenie. Dlatego w meczu z Oldenburgiem rozpoczęliśmy z Dariuszem Wyką na "piątce". Świadomie to zrobiliśmy, by wyciągnąć spod kosza Rasida Mahalbasicia. Na samym początku spotkania Darek miał trzy otwarte rzuty z dystansu, ale wszystkie niestety spudłował. Na szczęście później się przełamał i zdobył pierwsze punkty w EuroCupie.
Zwycięstwo z Oldenburgiem praktycznie otworzyłoby wam drzwi do TOP16.
Była duża szansa, ale właśnie w ten sposób nie możemy myśleć. Musimy wrócić do tego myślenia z początku sezonu. Czyli bycia drużyną, która musi sobie sama wszystko wywalczyć na parkiecie.
Była długa odprawa po meczu. Co działo się w szatni? Podniósł pan głos?
Nie. Ten mecz różnił się od spotkania z Galatasaray czy z BM Slam Stalą. Chcieliśmy, próbowaliśmy, ale niestety siły w najważniejszej części meczu nas opuściły. Nie możemy myśleć o wielkich celach, a o każdym następnym spotkaniu.
Zobacz także: EBL. Stelmet - Anwil, czyli taniej nie znaczy słabiej