EBL. Jarosław Zyskowski: Nie zostałem odpowiednio doceniony

WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Jarosław Zyskowski
WP SportoweFakty / Artur Lawrenc / Na zdjęciu: Jarosław Zyskowski

- Latem byłem rozczarowany. Tym, że nie zostałem odpowiednio doceniony przez klub z Włocławka. Wydaje mi się, że zasłużyłem na lepszy kontrakt po tych dwóch bardzo udanych sezonach - mówi Jarosław Zyskowski, koszykarz Stelmetu Enea BC Zielona Góra.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Czy z powodu zbliżającego się meczu z Anwilem Włocławek pana serce nieco mocniej bije?[/b]

Jarosław Zyskowski, koszykarz Stelmetu Enea BC Zielona Góra: Na pewno temu spotkaniu towarzyszą dodatkowe emocje. Trudno nawet, żeby byłoby inaczej, bo we Włocławku spędziłem dwa znakomite sezony, które zakończyliśmy dwoma mistrzostwami Polski. To był świetny okres w mojej karierze. Serce na pewno mocniej zabije, ale sentymentów w trakcie meczu nie będzie.

Dlaczego pan już nie gra w Anwilu Włocławek? Co o tym zadecydowało?

Kilka czynników o tym zadecydowało. Mój agent prowadził rozmowy z Anwilem Włocławek. Mogę powiedzieć, że w momencie, gdy już prawie wszystkie szczegóły były dogadane, otrzymałem informację, że klub podpisał umowę z innym zawodnikiem na moją pozycję. To był dla mnie jasny sygnał: "musisz sobie znaleźć nowy klub". W tym samym czasie były też prowadzone negocjacje ze Stelmetem Enea BC i wspólnie z agentem doszliśmy do wniosku, że to będzie najlepsze miejsce do kontynuowania kariery.

ZOBACZ WIDEO: Stacja Tokio. Cezary Trybański: Mike Taylor zaraził zespół amerykańskim luzem

Zobacz także: Sensacyjne wieści z Niemiec. Trener Wojciech Kamiński został... urlopowany!

To prawda, że Anwil przedstawił panu propozycję dwuletniego kontraktu?

Jeszcze w trakcie minionego sezonu rozmawiałem z prezesem Lewandowskim, który wyrażał taką chęć, ale konkretnej propozycji dwuletniego kontraktu nie otrzymałem. Moja rozmowa z trenerem Igorem Miliciciem dotyczyła wizji najbliższego sezonu.

W Anwilu stał się pan lepszym koszykarzem, ugruntował swoją pozycję na rynku, na dodatek zżył się z kibicami, którzy mocno pana wspierali. Nie żal było opuszczać Włocławek?

Teraz już emocje opadły, choć na początku nie ukrywam, że byłem rozczarowany. Tym, że nie zostałem odpowiednio doceniony. Oczekiwałem, że klub wykaże większą chęć w trakcie rozmów na temat nowego kontraktu. Tego mi zabrakło. To rozczarowanie mieszało się ze smutkiem, bo wydaje mi się, że zasłużyłem na lepszy kontrakt po tych dwóch udanych sezonach.

Rozważał pan wyjazd za granicę? Pojawiły się jakieś opcje?

Tuż po zakończeniu sezonu otrzymałem informację od agenta o zainteresowaniu ze strony belgijskiego klubu. Była oferta, ale to było kilka dni po ostatnim meczu. To było zdecydowanie za szybko. Nie chciałem w biegu podejmować tak kluczowej decyzji. Zwłaszcza, że czekałem na rozwój wydarzeń związanych z Anwilem Włocławek. To był dla mnie priorytet. Później były jakieś rozmowy, ale brakowało konkretów. Na stole nie było oficjalnej propozycji.

Dlaczego Stelmet? To było dla mnie duże zaskoczenie. Wybrał pan klub, który przechodzi transformację, nie miał najlepszej opinii wśród zawodników. Nie chodzi o kwestie sportowe, ale o sprawy organizacyjne.

To wszystko prawda, co powiedziałeś, ale po kilku rozmowach z istotnymi ludźmi z klubu i zawodnikami usłyszałem, że w tym sezonie to ma wszystko inaczej wyglądać. Chodzi mi o kwestie finansowe. To ważny czynnik, ale ja bym go aż tak nie przeceniał. Ja na pierwszym miejscu stawiam kwestie sportowe. Pojawienie się trenera Żana Tabaka sprawiło, że bardzo chciałem trafić pod jego skrzydła. Do tego możliwość gry w VTB. To druga najlepsza liga w Europie. Chciałem sprawdzić się na tle bardzo mocnych zawodników.

Rozmowa z nim zrobiła na panu tak duże wrażenie?

Tak, ale nie tylko. Sporo dobrego na jego temat słyszałem. Zawodnicy bardzo pozytywnie wypowiadali się na jego temat. Podczas rozmowy trener Tabak przedstawił mi swoją wizję na prowadzenie zespołu. Był bardzo konkretny. To mi zaimponowało. Uznałem, że warto podpisać kontrakt ze Stelmetem i jak na razie jestem bardzo zadowolony z podjętej latem decyzji.

Jaki jest Żan Tabak na co dzień?

Konkretny i wymagający. To profesjonalista pod każdym względem. U trenera Tabaka najważniejsza jest defensywa. Podczas pierwszej rozmowy jasno zaznaczył, że jeśli ktoś nie będzie bronił i nie realizował jego założeń w defensywie, to po prostu nie będzie grał. Wszyscy to zaakceptowali. W ataku mamy grać szybko i szukać łatwych okazji do zdobycia punktów.

Zagląda pan czasami w swój arkusz statystyczny na oficjalnej stronie Energa Basket Ligi?

Szczerze? Nie lubię tego robić. Kiedyś niemal codziennie przeglądałem statystyki i później miałem te cyfry i procenty w głowie. Nic mi to dobrego nie przyniosło. Oczywiście gdzieś dochodzą do mnie słuchy, że te statystyki są całkiem dobre, ale nie zwracam na to uwagi.

W takim razie przedstawiam: 20 punktów na mecz i... 63-procentowa skuteczność z gry. Kosmiczne statystyki. Co się zmieniło u Jarosława Zyskowskiego?

Nic się nie zmieniło. Dalej jestem taki sam (śmiech). Gram to samo, co grałem wcześniej w Anwilu Włocławek. Po prostu mam więcej minut i więcej szans. To się zmieniło. Trener Tabak wierzy w moje umiejętności, stawia na mnie. Czuję jego zaufanie, co sprawia, że moja pewność siebie na boisku jest znacznie większa.

W Anwilu był pan tylko trybikiem w maszynie?

Tak. To dobre określenie. Nie miałem wolnej ręki. Prawdą jest, że jedni mieli zielone światło na swoją grę, drudzy z kolei musieli wykonywać konkretne zadania trenera Milicicia.

Zobacz także: EBL. Rozmowa i nowa rola. Tony Wroten pozytywnie zareagował

Źródło artykułu: