NBA wróciło i to w wielkim stylu. Otwarcie sezonu wzbudziło w Kanadzie olbrzymie zainteresowanie, hala została zapełniona do ostatnich krzesełek. Aktualni mistrzowie Toronto Raptors podejmowali młodych i ambitnych New Orleans Pelicans, osłabionych brakiem pierwszego numeru draftu, Ziona Williamsona. Sami pierwszy raz od wygrania ligi w czerwcu wystąpili bez Kawhiego Leonarda.
Atmosfera była świetna, a oba zespoły zadbały, aby kibice nie narzekali na brak wrażeń. Jeszcze po serii 7-0 New Orleans Pelicans prowadzili dość niespodziewanie 109:103. Wtedy uaktywnił się Pascal Siakam. Kameruńczyk, który w poniedziałek ustalił z klubem czteroletnie przedłużenie kontraktu warte 130 milionów dolarów, pokazał, że będzie chciał starać się o status lidera drużyny. Siakam rzucił pięć punktów z rzędu, a "Dinozaury" po zrywie 7-0 mieli 110:109.
Wtedy znów odpowiedzieli rywale. Josh Hart trafił latem z LA Lakers do Luizjany w pakiecie z Lonzo Ballem i Brandonem Ingramem, po jego celnym rzucie zza łuku Pelicans znów wyszli na trzypunktowe prowadzenie (115:112). Nick Nurse szybko poprosił o przerwę i wówczas wyszedł jego wybitny kunszt trenerski. Tak przygotował swoich zawodników, że w następnym posiadaniu Fred VanVleet został wyprowadzony na czystą pozycję w rogu boiska. Trafił za trzy, a do końca została niewiele ponad minuta.
ZOBACZ WIDEO Stacja Tokio. Patrycja Wyciszkiewicz: Rywalka uderzyła mnie w bark. Przestraszyłam się, że zgubię pałeczkę
Końcówka była nerwowa ze strony obu zespołów, Pascal Siakam w międzyczasie popełnił szósty faul i musiał opuścić parkiet. Jrue Holiday przestrzelił ważny rzut, po czym Raptors mieli piłkę oraz 10 ostatnich sekund spotkania. Norman Powell zdecydował się na próbę z dalekiego dystansu, która nie doszła celu. Dogrywka i to już w pierwszym meczu nowego sezonu zasadniczego!
W dodatkowych pięciu minutach Kanadyjczycy na początku nie mogli złapać swojego rytmu, ale kiedy to się już stało, przejęli kontrolę, a New Orleans Pelicans byli bezradni. Marc Gasol trafił z faulem, Kyle Lowry wykorzystał dwa osobiste, a Fred VanVleet znów skutecznie przymierzył zza łuku. Mistrzowie NBA pokazali charakter i ku radości ponad 20 tysięcy fanów zwyciężyli 130:122.
Czytaj także: Steve Kerr nie wierzy w powrót Klay'a Thompsona. "Taka kontuzja wymaga przynajmniej roku przerwy"
Fred VanVleet był wręcz doskonały. W 44 minuty, które spędził na parkiecie, zdobył rekordowe w karierze 34 punkty, miał pięć zbiórek i siedem asyst. Trafił 12 na 18 oddanych rzutów z pola, w tym 5 na 7 za trzy. Pascal Siakam nie był tak celny, ale również wywalczył 34 "oczka". Kameruńczyk zebrał też 18 piłek! Kyle Lowry zanotował 22 punkty, chociaż trafił tylko cztery próby z gry.
FREDDY GETS BUCKETS pic.twitter.com/K2iN87VOLh
— Toronto Raptors (@Raptors) 23 października 2019
Pelicans robili wszystko, co w ich mocy, aby nawet bez Williamsona zainaugurować sezon od mocnego uderzenia. I byli tego bardzo blisko. Brandon Ingram miał 22 punkty, J.J. Redick 15, a Josh Hart 15 "oczek" oraz 10 zbiórek. Goście trafili 19 na 45 rzutów za trzy. Zabrakło trochę większego wkładu Jrue Holidaya, który w 41 minut zapisał przy swoim nazwisku 13 punktów, sześć asyst, ale i pięć strat.
Dużo mówi się o tym, jak drużyna Toronto Raptors będzie funkcjonować bez Kawhiego Leonarda. Fred VanVleet rzucił na tę sprawę trochę inne światło. - Gra z Kawhim była dużym luksusem, ale była też bardzo trudna. Nigdy nie grałem z takim facetem, który był tak dobry i tak dominujący, że czasem po prostu musiałeś zejść mu z drogi -mówił 25-latek.
- Kiedy on nie grał w zeszłym sezonie, mieliśmy naprawdę dużo zabawy. Muszę to powiedzieć. Piłka chodziła po obwodzie, każdy czuł się doceniony. Oczywiście, chcesz mieć takiego zawodnika w drużynie, jeśli chcesz wygrać mistrzostwo. Ale z drugiej strony wszyscy dzielą się piłką, gramy szybciej. Na pewno będziemy mieli trochę zabawy i radości z gry - dodawał. Jak na razie Toronto, po zaciętym spotkaniu, odnieśli premierowe zwycięstwo. Wydaje się, że triumfy odniesione w takich okolicznościach mogą tylko scalić drużynę.
Wynik:
Toronto Raptors - New Orleans Pelicans 130:122 po dogrywce (27:30, 29:31, 32:25, 29:31, 13:5)
(VanVleet 34, Siakam 34, Lowry 22, Ibaka 13 - Ingram 22, Redick 16, Hart 15)
Czytaj także: Sezon jakiego nie było od lat. Bukmacherzy nie mają wyraźnego faworyta