Prawdziwy huragan przeszedł latem nad Oakland. W drużynie, która regularnie grywała w finałach NBA pozostało pięciu zawodników, w tym trzy największe gwiazdy: Stephen Curry, Klay Thompson oraz Draymond Green.
Lista nieobecnych jest zdecydowanie dłuższa. Najważniejsza postać to Kevin Durant, który był MVP finałów 2017 i 2018. Odeszli też inni ważni gracze: DeMarcus Cousins (Los Angeles Lakers) czy Andre Iguodala (Memphis Grizzlies). Mimo to Klay Thompson jest przekonany, że "Wojowników" nie wolno lekceważyć.
- Opinie o końcu dynastii są przedwczesne. Mamy w końcu dwukrotnego MVP ligi, mamy obrońcę roku, dodaliśmy D'Angelo Russella, który rozkwita na prawdziwą gwiazdę NBA. Straciliśmy co prawda weteranów, ale podobają mi się nasze wzmocnienia - podkreśla obwodowy dla "ESPN".
ZOBACZ WIDEO Piotr Renkiel, trener reprezentacji Polski: Zbierają się łzy, gdy mówię o brązie na MŚ. To był cudowny moment
Zobacz także: Nowa siła w dywizji Atlantyckiej. Brooklyn Nets królem polowania
Wspomniany D'Angelo Russell ma odgrywać kluczowe role w Golden State Warriors. Jego talent rozkwitł w poprzednim sezonie w Nowym Jorku. Był niekwestionowaną gwiazdą Brooklyn Nets i wprowadził tę drużynę do play-offów.
Dużym znakiem zapytania będzie natomiast forma samego Thompsona, który w finale NBA z Toronto Raptors zerwał więzadła krzyżowe. 29-latek już pracuje nad powrotem do pełnej sprawności. Jego absencja potrwa jednak wiele miesięcy.
Czytaj także: Duży transfer PGE Spójni - Mateusz Kostrzewski na pokładzie
- Nie chcę wracać szybciej, bo mam zamiar grać nawet do 40 roku życia. Chciałbym wejść na parkiet w tym sezonie, ale jeszcze nie wiem, kiedy to dokładnie nastąpi - tłumaczy koszykarz. - Planuję wrócić jeszcze lepszy i bardziej atletyczny niż przed urazem - zapewnia.