Takie rzeczy tylko we Włocławku. Ivan Almeida - historia niewiarygodna, ale prawdziwa

WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Ivan Almeida i Radosław Piesiewicz
WP SportoweFakty / Jacek Wojciechowski / Na zdjęciu: Ivan Almeida i Radosław Piesiewicz

- To chyba pierwsza taka akcja na świecie. Nie znam innych przypadków - mówi Ivan Almeida. Kabowerdeńczyk sezon 2018/2019 zapamięta na długo i to z wielu powodów, nie tylko z kolejnego mistrzostwa Polski oraz nagrody MVP finałów Energa Basket Ligi.

Jedni go uwielbiają - czyli cały Włocławek - inni troszkę mniej. 31-letni Kabowerdeńczyk na pewno wzbudza duże emocje wśród odbiorców jego gry. Możliwości i potencjał ma ogromne. Gdy skupia się na swojej robocie potrafi być nie do zatrzymania. Czasami jednak irytuje "zdziwioną miną" czy nieustannym wywracaniem się. Jedno jest pewne - serca fanów Anwilu Włocławek zaskarbił sobie na lata.

Pochodzący z Wysp Zielonego Przylądka Almeida do grona "Rottweilerów" dołączył przed sezonem 2017/2018. Z miejsca stał się ulubieńcem, bo gra nie tylko efektywnie, ale też - a może przede wszystkim - efektownie.

Zobacz także. Finał EBL. Anwil Włocławek pokazał klasę w najważniejszym meczu. Polski Cukier Toruń bez odpowiedzi

Ivan Almeida dzięki znakomitej rundzie zasadniczej sezonu 2017/2018 został wybrany MVP. Potem świętował mistrzostwo Polski, które Anwil odzyskał po 15 latach. Fani nie wyobrażali sobie drużyny bez skrzydłowego, ale ostatecznie musieli się z tym pogodzić. - Po sezonie mój agent przedstawił klubowi konkretną propozycję. Niestety nasze stanowiska bardzo się różniły - mówił wówczas.

ZOBACZ WIDEO: Marcin Kaczkan: Na K2 poczułem totalne osłabienie. Nigdy wcześniej nie byłem w tak dziwnym stanie

Ostatecznie wylądował w drużynie BC Kalev/Cramo Tallin. W estońskim klubie był liderem. Potem jednak nabawił się kontuzji stopy, strony się poróżniły i kontrakt został zerwany. Jako, że fani Anwilu są nieobliczalni i szaleni, sytuację tą natychmiast chcieli wykorzystać. Efekt? W serwisie zrzutka.pl powstała zbiórka na kontrakt i powrót Almeidy! - W całym swoim życiu nie słyszałem o podobnej historii. Myślę, że to pierwsza taka akcja w Polsce, a może i na całym świecie - przyznał 31-latek.

Takie akcje zatem tylko we Włocławku. Ostatecznie kibice zebrali 52,5 tysiąca na powrót swojego bohatera. Trener Igor Milicić przyznał, że to kropla w morzu, prezes Arkadiusz Lewandowski zapewnił, że pieniądze zostaną przekazane zgodnie z celem, a Almeida - przy ekstazie fanów "Rottweilerów" - ponownie trafił do Włocławka.

Kibice powitali swojego ulubieńca niczym króla, a ten udowodnił, jak bardzo wartościowym jest graczem. Potwierdziło się również, że uraz stopy to już przeszłość i zawodnik zaczął robić swoje. Co prawda otwarcie przyznawał, że liderami jest kto inny, ale to właśnie on przykuwał najwięcej uwagi wśród rywali.

Zobacz także. EBL. Anwil Włocławek mistrzem, Ivan Almeida MVP finałów Energa Basket Ligi

Kabowerdeńczyk fanom odpłacił się w najlepszy możliwy sposób w najważniejszych momentach sezonu. Piąty mecz półfinałów z Arką Gdynia zakończył z 22 punktami trafiając m.in. 5/5 zza łuku - Anwil odwrócił losy serii z 0:2 na 3:2 i po wygranej w Trójmieście awansował do wielkiego finału.

Starcia o złoto były wielkie - mecz numer 4. zakończył z dorobkiem 34 punktów. Jego akcje i niewiarygodne wsady były ozdobą. Anwil dopiął swego, a on sam walkę o obronę tytułu zakończył ze średnimi na poziomie 17,6 punktu (51 procent skuteczności rzutów z gry), 5,4 zbiórki i 4,9 asysty. "Rottweilery" obroniły mistrzostwo Polski, Almeida odebrał statuetkę MVP finałów.

- Wywalczyliśmy drugie mistrzostwo z rzędu. Nie mam słów żeby to wszystko opisać - mówił tuż po siódmym meczu finałów Energa Basket Ligi (wypowiedź dla Polsatu Sport). - Wielu nie okazywało nam szacunku, ale to naprawdę znakomita grupa ludzi (zawodników), z doskonałym trenerem. Cała organizacja jest świetna no i ci szaleni fani z niesamowitą energią.

Czy tym razem Almeida pozostanie w Anwilu? - Kocham wygrywać mistrzostwa. Jeżeli klub będzie chciał usiądziemy do rozmów i wrócę tutaj. Wszystko w rękach klubu - zakończył.

Źródło artykułu: