HydroTruck jak zdolny, ale leniwy uczeń. "Na najważniejsze mecze potrafimy się zmobilizować"

Newspix / Sławomir Kowalski / Na zdjęciu: Robert Witka
Newspix / Sławomir Kowalski / Na zdjęciu: Robert Witka

HydroTruck miał szansę na zwycięstwo z MKS-em Dąbrowa Górnicza, ale w ważnych momentach nie potrafił poradzić sobie z atletyzmem i mocną obroną rywali, przegrywając 65:76. - Mecz potoczył się dla nas trochę kompromitująco - stwierdził Robert Witka.

W 26. kolejce Energa Basket Ligi HydroTruck Radom przegrał przed własną publicznością z MKS-em Dąbrowa Górnicza 65:76. Goście nie pozwolili rywalom na zbyt wiele w ataku. - Nie potrafimy grać przeciwko zespołom tak agresywnie grającym w obronie. Atletyzm był po ich stronie bardzo widoczny, co dało się zauważyć zwłaszcza przy zbiórkach, ale nie tylko to. Duże serce do gry, bardzo fajnie zbudowany zespół, wszyscy są razem, wychodzą na parkiet po to, aby wygrać i dać z siebie sto procent. To jest fajne do oglądania - komplementował przeciwników Robert Witka.

Choć MKS był faworytem pojedynku w Hali MOSiR-u w Radomiu, to miejscowi mieli szansę na zwycięstwo. - Nasz zespół był jak uczeń w szkole - zdolny, ale leniwy. Gdy dochodzi ważny sprawdzian, potrafi się zmobilizować, dobrze przygotować i dostać fajną ocenę. Podobnie jest z nami - gdy mamy mecze dla nas najważniejsze, o dużą stawkę, potrafimy się zmobilizować, jesteśmy niesamowicie zdeterminowani, skupieni, nie popełniamy głupich błędów i egzekwujemy plan, który założyliśmy sobie przed meczem - trener HydroTrucku nawiązał do wcześniejszego, wygranego na wyjeździe starcia z Miastem Szkła Krosno, które bardzo zbliżyło jego drużynę do utrzymania w ekstraklasie.

Zobacz także: Energa Basket Liga. Duże pieniądze i głośne powroty. Kluby z dołu tabeli poszły va banque

- Trafiają się mecze takie jak ten, gdzie jest niesamowite rozkojarzenie, a niedokładność i brak koncentracji są bardzo widoczne. Mecz potoczył się dla nas trochę kompromitująco - 65 punktów, 59 rzutów z gry to jest bardzo mało i to pokazuje, jak bardzo słabe było tempo tego spotkania w naszym wykonaniu - przyznał Witka. - Co ciekawe, mieliśmy wyższą skuteczność z gry, ale rywale mieli 21 zbiórek w ataku, o 14 posiadań piłki więcej - podkreślił szkoleniowiec.

Po raz pierwszy po długiej przerwie spowodowanej kontuzją przed radomską publicznością mógł pokazać się Filip Zegzuła. Na boisku spędził ponad 16 minut, zdobywając w tym czasie dwa punkty. - Rywale zdominowali nas na desce, mieli 11 zbiórek więcej w ataku, przełożyło się to na liczbę posiadań. 73 rzuty to aż o 14 więcej niż nasza drużyna. Zmniejszyliśmy dystans w trzeciej kwarcie, ale czwarta zadecydowała - rzucający krótko podsumował spotkanie.

Zobacz także: Stelmet - Anwil. Szymon Szewczyk: Pogadaliśmy jak faceci. Czas schować ego do kieszeni

ZOBACZ WIDEO "Druga połowa". Kto zagra w półfinale Ligi Mistrzów? "Każdy mecz to piękna historia"

Komentarze (0)