Mistrz Francji we Włocławku. Duża szansa Anwilu?

WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: koszykarze Anwilu Włocławek
WP SportoweFakty / Rafał Sobierański / Na zdjęciu: koszykarze Anwilu Włocławek

Już w środę Anwil Włocławek rozegra kolejny mecz w koszykarskiej Lidze Mistrzów. Do Hali Mistrzów zawita zwycięzca rozgrywek ligowych we Francji - Le Mans Sarthe Basket. Poniżej przedstawiamy środowego rywala Rottweilerów.

Mistrzostwo Francji w sezonie 2017/2018 powędrowało do Le Mans, miasta liczącego blisko 150 tysięcy mieszkańców. Le Mans znane jest przede wszystkim ze sportów motorowych - znajduje się tam bowiem jeden z najsłynniejszych torów wyścigowych na świecie, gdzie rozgrywany jest 24-godzinny wyścig. W 2018 roku mieszkańcy tego uroczego miasta mieli duży powód do radości, ich drużyna sięgnęła po mistrzostwo kraju w koszykówce. W mieście funkcjonuje również zespół piłkarski Le Mans FC, ale po dużych problemach finansowych klub posiada status amatorskiego.

Historia

Środowy rywal Anwilu Włocławek ma bogatą historię. Klub założony został w 1939 roku, do 1993 roku funkcjonował jako SMC Le Mans, później przemianowany został na obecną nazwę. Przez 79 lat istnienia Lwy mistrzostwo świętowali pięciokrotnie (1978, 1979, 1982, 2006, 2018), dwukrotnie byli wicemistrzem kraju (2010, 2012).

Przez ostatnie lata koszykarze Le Mans Sarthe Basket przyzwyczaili swoich kibiców do występów w europejskich pucharach - kilka lat temu regularnie grali w Eurolidze, później Eurocup i Eurochallenge. Ostatnio zawodnicy Sarthe Basket występowali również w Lidze Mistrzów, w sezonie 2017/2017 dotarli do 1/16 turnieju, przerywając dwumecz z włoskim Sassari.

Najsłynniejszym zawodnikiem, który grał w pomarańczowo-szarych barwach jest Nicolas Batum, obecny zawodnik Charlotte Hornets. Francuski skrzydłowy swoją zawodową karierę zaczynał właśnie w ekipie z Le Mans. Warto wspomnieć o innych zawodnikach, którzy reprezentowali Sarthe Basket i są kojarzeni w Polsce. Hüseyin Beşok były turecki podkoszowy w sezonie 2006/2007 przywdziewał barwy Prokomu Trefla Sopot, będąc najlepiej opłacanym zawodnikiem w historii. Nad polskie morze przyleciał właśnie z Francji. Kibice w Polsce powinni również pamiętać filigranowego rozgrywającego Polpaku Świecie z sezonu 2007/2008 - Aliego Muhammeda, znanego bardziej jako Bobby Dixon, który po opuszczeniu naszego kraju zrobił zawrotną karierę.

W Le Mans grali również dwaj reprezentanci Polski - karierę zaczynał tam Aaron Cel, obecnie zawodnik Polskiego Cukru Toruń. Polski skrzydłowy choć nie grał regularnie, to powinien pamiętać mistrzostwo zdobywane w 2006 roku. 4 lata temu koszulkę Lwów przywdziewał natomiast były skrzydłowy Śląska Wrocław i Anwilu Włocławek, Michał Ignerski. Polak był bardzo ważną postacią w drużynie Ermana Kuntera - notował średnio blisko 11 punktów w każdym meczu ligowym i 13 punktów w meczach FIBA Europe Cup.

Ogromne rozczarowanie

Mistrzów Polski i Francji łączy pewien wątek - sezony poprzedzające ich mistrzostwa okazały się być wielkimi rozczarowaniami. Francuskie Le Mans, które od kilku lat nieprzerwanie występowało w europejskich pucharach, sezon 2016/2017 zakończyło dopiero na 12 pozycji, a Anwil Włocławek odpadł w pierwszej fazie Play-Off.

Od 2014 roku trenerem Lwów był Erman Kunter niegdyś świetny strzelec, który wielokrotnie wygrywał nagrodę dla najlepiej punktujących zawodników w lidze tureckiej. Turek zasłynął najbardziej z tego, że 12 marca 1988 roku podczas meczu ligowego jego Fenerbache pokonało Hilalspor, a sam Kunter zdobył w tym spotkaniu 153 punkty (81 do przerwy)! Warto dodać, że złożyło się na to między innymi 17 celnych rzutów z dystansu. Fenerbache wygrało to spotkanie 175:101. Do tej pory jest to rekord punktowy biorąc pod uwagę najwyższe klasy rozgrywkowe na świecie.

Michał Ignerski reprezentował w przeszłości barwy Anwilu Włocławek i Le Mans
Michał Ignerski reprezentował w przeszłości barwy Anwilu Włocławek i Le Mans

Jako trener Le Mans, Kunter poprowadził drużynę dwukrotnie do trzeciego miejsca w lidze. Dużym rozczarowaniem zakończył się trzeci sezon pod wodzą tureckiego szkoleniowca - z bilansem 14-20 Le Mans zajęło dopiero 12. miejsce w lidze, co było najsłabszym wynikiem od wielu lat.

Złota ręka Bartecheky'ego

Po słabym sezonie w Le Mans musiało dojść do zmian. Zrezygnowano z usług Kuntera, który wrócił do turcji i podpisał kontrakt z Galatasarayem Stambuł. We Francji zastąpił go Éric Bartecheky, były trener Pau-Lacq-Orthez.

Francuski szkoleniowiec całkowicie przebudował zespół i wziął do drużyny zawodników, którzy w każdym meczu dawali z siebie wszystko. Zespół w głównej mierze oparty na amerykańskich zawodnikach nie wyróżniał się pod jakimkolwiek względem, w większości statystyk plasował się w połowie stawki, ale potrafił sprawić niespodziankę i podchodząc do fazy play-off z trzeciego miejsca pokonał AS Monaco  w finale. Warto zaznaczyć, że mecz decydujący o mistrzostwie zawodnicy z Le Mans wygrali zaledwie dwoma punktami.

ZOBACZ WIDEO Robert Lewandowski: Piłka odbiła się od "kreta". Kapitan apeluje o cierpliwość

Zawodnicy, którzy u Bartecheky’ego odgrywali ważne role nie zostali w drużynie na kolejny sezon. Strzelec Justin Cobbs wybrał grę w Chorwacji, kontrakt podpisała z nim Cedevita. Atletyczny skrzydłowy Mykal Riley podpisał kontrakt z francuskim Chalon, a weteran Romeo Travis wybrał… Filipiny. Inny Amerykanin - D.J Stephens otarł się nawet o NBA, występuje obecnie w Memphis Hustle, drużynie G-League, powiązanej z Memphis Grizzlies.

Obecny sezon

Odejście najlepszych zawodników sprawiło, że Éric Bartecheky zmuszony był szukać nowych rozwiązań. Choć koncepcja składu pozostała ta sama (Francuz ponownie w głównej mierze postawił na Amerykanów), to efekty są gorsze - Le Mans z bilansem 5-5 znajduje się dopiero na 11. pozycji w rozgrywkach ligowych. W Lidze Mistrzów zwycięzcy ligi francuskiej znajdują się na 6. pozycji, tuż za Anwilem Włocławek.

Mózgiem drużyny jest filigranowy rozgrywający Michael Thompson, mierzący 177 centymetrów wzrostu zawodnik występuje średnio ponad 30 minut w każdym spotkaniu. W sobotnim ligowym meczu z Asvel Lyon Amerykanin nie zszedł z boiska nawet na sekundę, zagrał pełne 40 minut i zdobył 18 punktów. Warto dodać, że francuski trener rotował w przegranym meczu z ASVEL zaledwie ósemką zawodników.

Ważnymi postaciami w ekipie mistrzów Francji są również Richard Hendrix i Cameron Clark - zawodnicy o dobrych warunkach fizycznych mogą sprawić dużo problemów podkoszowym Anwilu. Clark to silny fizycznie skrzydłowy, który zdecydowanie częściej wchodzi pod kosz aniżeli decyduje się na rzuty z dystansu (zaledwie 18 oddanych rzutów z dystansu w 15 meczach). Richard Hendrix jest niewysokim centrem (203 cm wzrostu), ale mocno walczącym na tablicach (średnio 7 zbiórek co spotkanie), potrafi również rzucać z dystansu i korzysta z podań Thompsona po akcjach Pick & Pop.

Zapowiedź środowego meczu

W środę zawodnicy Anwilu Włocławek i Le Mans powalczą o trzecie zwycięstwo w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów - obie ekipy legitymują się bowiem takim samym bilansem (2-4). Koszykarze z Francji mają prawo być zmęczeni po sobotnim meczu - rotowanie ośmioosobowym składem i podróż może odbić się na zawodnikach.

Wiadomo już, że w spotkaniu zabraknie Walerija Lichodieja  - Rosjanin w ostatnim meczu ligowym doznał złamania kości nosowej i czeka go przynajmniej miesiąc przerwy. Wiele wskazuje na to, że więcej minut dostanie Nikola Marković, który w ostatnich spotkaniach pokazuje się z coraz lepszej strony. Wyzwaniem dla Kamila Łączyńskiego będzie gra naprzeciw Michaela Thompsona, który oprócz zdobywania punktów (średnio blisko 12 na mecz) skutecznie kreuje grę (5 asyst na mecz).

To własnie akcje dwójkowe typu Pick & Roll Michaela Thompsona z Wilfriedem Yeguetem i Richardem Hendrixem mogą sprawić duży problem rottweilerom. wydaje się, ze kluczowe będzie zatrzymanie właśnie rozgrywającego Le Mans, który w drużynie nie ma prawdziwego zmiennika. co prawda grać, na tej pozycji może jeszcze Jonathan Tabu, ale lepiej czuje się on jako rzucający obrońca.

Ciekawie zapowiada się walka pod koszem - Richard Hendrix i Josip Sobin nie należą do wysokich podkoszowych, ale ich siła pozwala na skuteczną walkę w tłoku. Kibice we Włocławku liczą, że ponownie „odpali” Michał Michalak, który kompletnie nie mógł się wstrzelić w obręcze w Radomiu, choć początek sezonu miał kapitalny. Jego pojedynek strzelecki z Cameronem Clarkiem może być ozdobą meczu.

Źródło artykułu: