Adam Waczyński: Chcemy być w czołówce europejskich zespołów

Newspix / Piotr Matusewicz / PressFocus / Na zdjęciu: Adam Waczyński
Newspix / Piotr Matusewicz / PressFocus / Na zdjęciu: Adam Waczyński

- Litwini pokazali nam miejsce w szeregu, ale to nie oznacza, że poddamy się i nie będziemy się poprawiać. Chcemy być w czołówce europejskich zespołów - podkreśla Adam Waczyński, kapitan reprezentacji Polski.

Rozmawiał i notował w Ergo Arenie Wasiek
 
Z jakimi emocjami towarzyszył panu powrót do reprezentacji Polski po wielu miesiącach?

Adam Waczyński, kapitan reprezentacji Polski: To było coś szczególnego wrócić po kilku miesiącach do Polski i zagrać w koszulce z orzełkiem na piersi. Wcześniejsze mecze eliminacyjne oglądałem w TV i byłem tym faktem sfrustrowany. To nic przyjemnego. Cieszę się, że teraz mogłem przyjechać i pomóc zespołowi. Byłem bardzo zmotywowany.

Przyszło dużo znajomych? Pan w okresie letnim mieszka w Trójmieście, ma tutaj dom.

Była rodzina, przyjaciele i znajomi. Miło było wrócić do domu, szkoda, że nie udało się wygrać.

ZOBACZ WIDEO Kadra podzielona przez Lewandowskiego? Boniek w wywiadzie nie pozostawił wątpliwości

[b]

Trafił pan zaledwie 2 z 13 rzutów. Kiepski występ. [/b]

Tak nie może być. Jestem sfrustrowany po tym meczu. Szukałem różnych rozwiązań, ale żadne z nich nie okazało się dobre. Trzeba wyciągnąć wnioski i myśleć pozytywnie o kolejnym spotkaniu.

Czy słaba dyspozycja była spowodowana kontuzją stawu skokowego i miesięczna przerwą w grze?

To prawda, że ponad miesiąc temu rozegrałem swój ostatni mecz, ale nie chcę tego brać za wymówkę. Na pewno powinienem pokazać się ze znacznie lepszej strony. Skuteczność nie może być na tak słabym poziomie.

Początek meczu był rewelacyjny. Litwini byli nieco zaskoczeni, ale z biegiem czasu opanowali sytuację. A nam chyba zabrakło konsekwencji?

Na początku meczu byliśmy agresywni, dobrze realizowaliśmy założenia taktyczne i stąd nasze prowadzenie. Później zabrakło konsekwencji. Graliśmy falami, a z taką drużyną jak Litwa nie da się grać w ten sposób. To klasowy zespół, który wykorzystuje błędy rywali. Mimo wszystko uważam, że nie zasłużyliśmy na porażkę aż 18 punktami.

Na początku czwartej kwarty były tylko cztery punkty straty. I nagle wszystko się rozleciało. Dlaczego?

Uważam, że Litwini po prostu włączyli piąty bieg, trafili kilka ciężkich rzutów. Oni grają dość prostą koszykówkę, która oparta jest na wielkim talencie. Dodatkowo mieli dobrą skuteczność.

Zobacz także: Tylko dwa zespoły z Polski zagrają w Lidze Mistrzów

Brak zgrania mógł mieć znaczenie?

Nie. Każdy zespół był w tej samej sytuacji. Przecież Valanciunas i Sabonis też nie grali w kadrze w ostatnim czasie. Prawda jest taka, że w tych krótkich okienkach nie da się za wiele wypracować, dlatego liczy się talent i indywidualne umiejętności zawodników. Litwini wykorzystywali nasze braki. Na pewno pokazali nam miejsce w szeregu, ale to nie oznacza, że poddamy się i nie będziemy się poprawiać. Chcemy być w czołówce europejskich zespołów.

Pan na co dzień gra z uznanymi postaciami na europejskim rynku, ale czy mimo wszystko rywalizacja z Sabonisem i Valanciunasem wywołuje dodatkowe pokłady mobilizacji?

Jak najbardziej, ale z drugiej strony ten sezon pokazał mi, że nazwiska nie grają. Obaj na pewno korzystają ze swoich warunków, grają bardzo fizycznie. Nie ma jednak co się bać, trzeba wyjść na parkiet i robić swoje.

Teraz Kosowo. Rywal znacznie łatwiejszy na papierze. Kluczowa będzie kwestia mentalna?

Tak. Nie możemy zlekceważyć tego rywala, który przed własną publicznością gra zupełnie inaczej niż na wyjeździe. Chcemy pokazać, że zasługujemy na to, żeby być w kolejnej rundzie. Zależy nam na zwycięstwie na trudnym terenie w Prisztinie.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: