Odkąd Kyrie Irving w wyniku wymiany opuścił Cleveland i zasilił szeregi Boston Celtics, wiele mówiło się na temat tego, iż "Uncle Drew" i LeBron James żyją ze sobą w kiepskich relacjach. Samym powodem odejścia rozgrywającego z Cavaliers miało być przecież to, że chciał on być liderem zespołu, co u boku LBJ'a było niemożliwe.
Wiele wskazuje jednak na to, że albo to, co miało miejsce rok temu, nie ma już znaczenia, albo po prostu Irving nie ma problemu z Jamesem. Sam przyznał bowiem, mimo iż nieco miedzy wierszami, że to właśnie lider Cavs powinien otrzymać nagrodę dla MVP sezonu regularnego. Ostatecznie ta powędrowała w ręce Jamesa Hardena z Houston Rockets. - Ucieszył mnie wybór Hardena, jednak obecnie trudno jest zmierzyć przekrój najlepszego gracza - stwierdził 26-latek z Celtics.
- On jest bardziej MVP dla ludzi, zaś LeBron MVP całej ligi NBA. Mam na myśli to, że jeśli mówimy o ściśle określonych statystykach, to LBJ kontroluje wszystkie z nich. Jest po prostu niesamowity - dodał Irving.
Dla Hardena zdobyta w poniedziałek nagroda była pierwszym wyróżnieniem dla najlepszego gracza sezonu w karierze. Lider Cavaliers ma z kolei na koncie cztery takie tytuły (2009, '10, '12 i '13).
LeBron finished second in MVP voting for the third time in his career. This year, Harden had 86 first-place votes compared to LeBron's 15.
— ESPN (@espn) 27 czerwca 2018
(via @SportsCenter) pic.twitter.com/wY29HUBgZT
ZOBACZ WIDEO Olimpiady Specjalne - rywalizowało 160 koszykarzy