Przed działaczami Kadusa jeszcze sporo pracy

Jeszcze blisko pół miliona złotych muszą zebrać działacze Kadusa Bydgoszczy, aby móc bez przeszkód uzyskać licencję na grę w PLKK. Drugim problemem jest brak odpowiedniego obiektu, w którym beniaminek mógłby rozgrywać swoje spotkania.

We wtorek dotychczasowy obiekt na Glinkach odwiedził wiceprezes PLKK, Grzegorz Zemblicki. Szef rozgrywek nie był jednak zadowolony z obecnego stanu hali Chemika. - Zrobiłem wcześniej wywiad, znałem przekazy kilku osób spoza miasta, więc widok hali nie zaszokował mnie. Muszę jednak przyznać, że wiele jest w niej do zrobienia. Na dziś na pewno nie otrzymałaby licencji PLKK - powiedział na łamach Gazety Pomorskiej.

W Bydgoszczy właściwie żadna hala, poza Łuczniczką nie spełnia surowych wymogów PLKK. Co prawda koszykarki Kadusa mogłoby skorzystać z gościny Astorii, ale tam obiekt również jest eksploatowany do granic możliwości. Z kolei reprezentacyjna Łuczniczka jest już zajęta przez siatkarki Centrostalu i siatkarzy Delekty. - Może dałoby się tak ułożyć terminarze, aby rozgrywać mecze ligowe, ale powstaje problem z treningami. A trudno sobie wyobrazić, aby zespół trenował w Chemiku, a grał w Łuczniczce. Każdy mecz byłby wyjazdowym - dodaje Ziemblicki.

Kolejnym problemem dla szefów Kadusa są pieniądze. By móc spokojnie myśleć o utrzymaniu się w ekstraklasie koszykarek, potrzebny jest budżet w granicach 1,3-1,5 mln złotych. Prezes Kadusa Czesław Woźniak zebrał dotychczas połowę tej sumy, ale wsparcie obiecał Urząd Miasta. Kolejnych sponsorów poszukuje również właściciel drużyny, Waldemar Kotecki. Klub poza wymaganym budżetem, musi też spełnić szereg innych warunków. Przede wszystkim nie może mieć zaległości względem PZKosz, PLKK, ZUS, Urzędów Skarbowych oraz zawodniczek i trenerów. Inne wymagania przedstawione przez PLKK wymagają znalezienia korespondenta i fotoreportera na potrzeby internetowej strony ligi, posiadanie bezprzewodowego internetu oraz możliwości cyfrowego zapisu ligowych spotkań.

Być może właśnie dzięki awansowi Kadusa do PLKK remontu doczeka się wysłużony obiekt na Glinkach. Wszyscy czekają jednak na oficjalny raport wiceprezesa rozgrywek, po którym będzie można oszacować wstępne koszty remonty. - Czekamy na razie na raport Ziemblickiego, potem poprosimy Grzegorza Ibrona, dyrektora Chemika o oszacowanie kosztów remontu. Wtedy podejmiemy decyzję i będziemy musieli poszukać pieniędzy - tłumaczy dyrektor Wydziału Sportu i Turystyki UM Bydgoszczy, Adam Soroko.

Komentarze (0)