Marc Carter nie krytykuje zagrań Almeidy. "To nie mój styl, ale to dobry gracz"

Newspix / Paweł Pietranik / Carter i Almeida
Newspix / Paweł Pietranik / Carter i Almeida

Dużo w ostatnich dniach mówi się o zagraniach Ivana Almeidy. Kabowerdeńczyk jest chwalony za akcje koszykarskie, ale jednocześnie spada na niego ogromna lawina krytyki za flopowanie. - To dobry gracz, ale nie w moim stylu - mówi Marc Carter.

W serii półfinałowej mocno iskrzyło na linii Ivan Almeida-Przemysław Zamojski. Kabowerdeńczyk zarzucał Polakowi nieczystą grę, mówiąc, że w innej lidze byłby wyrzucony z boiska, gracz Stelmetu odpowiedział mu wprost: "unikasz kontaktu, graj w siatkówkę".

Zielonogórscy kibice przygotowali z kolei transparent z napisem: "Flopmeida". To nawiązanie do zagrań lidera Anwilu Włocławek, który w trakcie meczu często w sposób aktorski próbuje wymusić przewinienia na rywalach.

W finale z Almeidą rywalizuje Marc Carter. To 33-letni doświadczony zawodnik, który w przeszłości grał w Niemczech, Grecji i na Litwie. Już w pierwszym meczu doszło do starcia między nimi. Carter pokazywał sędziom, że Almeida symuluje faul, ale nie wyszedł na tym najlepiej, bo został ukarany przewinieniem technicznym. W drugiej połowie otrzymał faul niesportowy i musiał opuścić boisko. - Po raz pierwszy w karierze zostałem wyrzucony z parkietu. Byłem rozczarowany faktem, że nie pomogłem zespołowi - tłumaczy Amerykanin.

W sobotę Carter wypadł znacznie lepiej. Zanotował osiem punktów, sześć asyst, cztery zbiórki i trzy przechwyty. Popisowe były jego akcje obronne, w których zabierał piłki Almeidzie. - Zależało mi na dobrym występie. Co prawda moja skuteczność pozostawiała wiele do życzenia, ale starałem się robić inne rzeczy na parkiecie. Myślę, że wypadłem całkiem nieźle - przyznaje 33-latek.

Carter chwali umiejętności Almeidy, ale dodaje jednocześnie, że nie jest fanem jego gry. - To bardzo dobry strzelec, którego trudno powstrzymać. Świetnie gra jeden na jeden. To duże wyzwanie dla mnie. Czy on flopuje? To nie moja sprawa, ja staram się robić swoje w obronie. Jego styl nie do końca mi odpowiada, ale taka jest koszykówka. Każdy gra po swojemu - ocenia gracz BM Slam Stali.

W sobotę Anwil, mimo 14-punktowego prowadzenia, przegrał ze Stalą 77:83. W tym momencie to ostrowianie mają przewagę własnego parkietu. - Nie poddaliśmy się. Stopniowo zmniejszaliśmy przewagę. Wierzyliśmy, że dojdziemy Anwil i tak też się stało. To wielkie zwycięstwo. Teraz rywalizacja przenosi się do Ostrowa. Kibice na pewno dadzą nam ekstra motywację, ale nie zapominajmy, że rywalizujemy ze świetną drużyną - podkreśla Marc Carter.

ZOBACZ WIDEO Raport z kadry: turniej w siatkonogę i liczne atrakcje

Źródło artykułu: