Kapitan Anwilu: Są trzy scenariusze. Dwa z nich korzystne

Newspix / Tomasz Browarczyk / Na zdjęciu: Kamil Łączyński
Newspix / Tomasz Browarczyk / Na zdjęciu: Kamil Łączyński

Po dwóch meczach w rywalizacji Anwilu ze Stelmetem Eneą BC jest remis 1:1. Teraz rywalizacja przenosi się do Zielonej Góry. - Są trzy scenariusze, dwa z nich są optymistyczne dla nas. Jesteśmy pozytywnie nastawieni - zapowiada Kamil Łączyński.

W pierwszym we Włocławku podopieczni Igora Milicicia rozegrali doskonałe zawody. Gospodarze wygrali 98:84, choć w pewnym momencie mieli nawet 26-punktową przewagę. Nie zdołali jej jednak utrzymać, Stelmet Enea BC zniwelował część strat.

W obozie zielonogórskim sporo działo się pomiędzy meczami. Trener Andrej Urlep poprosił zawodników o zabranie głosu na temat meczu i tego, co ewentualnie zmieniliby przed niedzielnym starciem. Doszło także do spotkania zespołu z Januszem Jasińskim, który do Włocławka przyjechał na kilka godzin z Zielonej Góry. Motywacyjne rozmowy, plus zmiany w taktyce przyniosły oczekiwany efekt. Stelmet zagrał świetne zawody i pewnie ograł Anwil 90:74.

Włocławianie zagrali poniżej oczekiwań. Nie grali płynnie, popełnili sporo błędów (18 strat), a o ich defensywie trudno napisać cokolwiek dobrego. Kamil Łączyński przyznaje, że pierwsza wysoka wygrana nie uśpiła zespołu. Co było w takim razie powodem tak słabej gry i porażki?

- Nasza słabsza gra brała się z braku realizowania założeń, które sobie postawiliśmy przed serią ze Stelmetem. To co w pierwszym meczu wychodziło, w drugim nie było powielane. Nie wydaje mi się, żeby ktokolwiek poczuł się za pewnie. Zdajemy sobie sprawę, że podrażniliśmy ich po pierwszym spotkaniu, gdzie nie mieli żadnych atutów. To samo jednak spotkało nas w niedzielę - tłumaczy kapitan Anwilu.

ZOBACZ WIDEO Uciekali przed Małyszem w charytatywnym celu

W niedzielę bardzo słabe zawody zagrał Ivan Almeida (lider zespołu), który trafił zaledwie 3 z 11 rzutów z gry i miał siedem strat. Blado wypadł także wspomniany wcześniej Łączyński, który zakończył mecz bez punktów, 4 faulami i tylko dwoma asystami.

- Nie był to mój wymarzony występ i jestem tego świadomy. Faule na pewno nie ułatwiły mi złapania odpowiedniego rytmu gry. Ja jestem zawodnikiem grającym dla drużyny, który kreuje głównie pozycje dla innych. Tego nie było, bo nie dzieliliśmy się piłką w sposób, w który powinniśmy - podkreśla.

Teraz to zielonogórzanie mają atut własnego parkietu w serii z Anwilem. Jeśli wygrają dwa najbliższe spotkania w hali "CRS", to po raz szósty w historii klubu zagrają w wielkim finale PLK. Warto dodać, że włocławianie po raz ostatni w zielonogórskim obiekcie wygrali... w marcu 2013 roku! Mimo wszystko Łączyński z optymizmem podchodzi do dwóch meczów w Zielonej Górze.

- Mecze we Włocławku pokazały, że obie ekipy mają ogromny potencjał. Pytanie tylko: kto wskoczy na właściwe tory wcześniej i zdoła odjechać. Są trzy scenariusze na te dwa najbliższe mecze. Dwa z trzech są dla nas korzystne, co daje 66 procent, że będzie dobrze. I z takim pozytywnym nastawieniem pojechaliśmy do Zielonej Góry - przekonuje kapitan Anwilu Włocławek.

Para Anwil Włocławek (1) - Stelmet Enea BC Zielona Góra (4). Wynik 1:1
mecz 3 - 16 maja, godz. 17.30 - transmisja w Polsacie Sport
mecz 4 - 18 maja, godz. 17.30 - transmisja w Polsacie Sport
ew. mecz 5 - 21 maja, godz. 17.30 - transmisja w Polsacie Sport Extra

Źródło artykułu: