W decydującym starciu o finał Energa Basket Ligi Kobiet Artego Bydgoszcz rozbiło Ślęzę Wrocław 85:54. Przy całej wyrównanej serii wynik ostatniego meczu jest zaskoczeniem. Trener wrocławianek stwierdził jasno, że jest mu wstyd po tym pojedynku.
Po stronie Artego nastroje zdecydowanie odmienne. I trudno się dziwić - po rocznej przerwie ekipa Tomasza Herkta powraca do walki o złote medale mistrzostw Polski.
- Przegrywaliśmy w tej serii 0:2 i byliśmy w bardzo niekorzystnej sytuacji. W fazie play-off był to nasz piąty mecz o życie, bo wcześniej z Basketem Gdynia było podobnie. Zespół ustał psychicznie i potrafił wygrać obie te rywalizacje. Olbrzymi szacunek dla dziewczyn za to - komentuje trener.
Decydujący mecz ze Ślęzą od początku był w pełni zdominowany przez Artego. Co było kluczem do takiego stanu rzeczy? - Naszym założeniem było nie przegrać "deski". Powtarzałem, że "deska" jest naszą piętą achillesową. W drugiej części sezonu bardzo dużo pracowaliśmy nad tym elementem i być może teraz przynosi to efekt i korzyść - komentuje.
- Musieliśmy też wyeliminować szybki atak, z czego Ślęza słynie. Zoll znakomicie rozwiązuje te sytuacje. I to nam się też udało. Ślęza zdobyła tylko 6 punktów z szybkiego ataku. Zdobyliśmy też 16 punktów po stratach rywalek, a nasze w punktach z ławki było 20:6 dla nas - dodaje.
Teraz bydgoszczanki nie mają zbyt dużo czasu na regenerację. Już w czwartek czeka je pierwsze finałowe starcie z CCC Polkowice.
ZOBACZ WIDEO Ewa Brodnicka chwali rywalkę po wygranej na PBN: Mocna szczęka, twarda dziewczyna