Tane Spasev: Legia to marka. Cierpliwa praca przyniesie efekt

Newspix / Grzegorz Jędrzejewski / Na zdjęciu: Tane Spasev
Newspix / Grzegorz Jędrzejewski / Na zdjęciu: Tane Spasev

Wiedziałem, że wyniki są niezadowalające, ale praca w takim klubie jest ogromnym wyzwaniem. A ja kocham wyzwania. Jestem przekonany, że Legia za kilka lat będzie odnosić wielkie sukcesy - mówi nam Tane Spasev, trener warszawskiego zespołu.

[b]

Karol Wasiek, WP SportoweFakty: Dlaczego Legia Warszawa w tym sezonie odniosła tylko dwa zwycięstwa w dwudziestu meczach? Czym można to tłumaczyć?[/b]

Tane Spasev, trener Legii Warszawa: Trzeba zacząć od tego, że Legia Warszawa przez wiele lat była poza ekstraklasą. Grała w niższych klasach rozgrywkowych i nie miała styczności z najlepszymi drużynami w kraju. A mecze z takimi zespołami jak Stelmet, Anwil, Polski Cukier czy Trefl to nie lada wyzwanie dla zawodników, którzy nie mają za dużego doświadczenia na tym poziomie. Wygrywanie to proces. Na to potrzeba czasu. Nie da się wszystkiego zbudować w ciągu 2-3 miesięcy.

Jak Legia zmieniła się po tym, jak drużynę przejął Tane Spasev?

Przyszedłem do Legii z wiedzą, doświadczeniem i "know-how", jak zbudować duży klub od podstaw. Powoli wdrażam nową filozofię. Ustaliliśmy rzeczy, które należy poprawić i zmienić, ale były też takie, z których od razu zrezygnowaliśmy.

ZOBACZ WIDEO To nasz społeczny polski problem? "Nakładamy ogromną presję na zawodników"

Od czego w takim razie pan zaczął?

Zacząłem od małych rzeczy, takich jak: ustalenie harmonogramu pracy, mierzalności obciążeń treningowych, trochę innej organizacji wyjazdów. Te elementy należało udoskonalić. Wydaje mi się, że w ciągu kilku miesięcy udało nam się sporo zrobić.

Jak zawodnicy zareagowali na zmiany?

Potrzebowali czasu, żeby zrozumieć i dostosować się do mojego charakteru pracy. To nie jest takie proste, bo każdy trener ma swoją filozofię. Wprowadziłem kompletnie nowy system ofensywny i defensywny. Myślę, że teraz możemy mówić już o tym, że Legia gra wg pomysłu Tane Spaseva.

Serii zwycięstw nie ma, ale widać dużą poprawę w grze.

Jestem zadowolony z pracy zawodników na treningach. Efekty zaczynają być widoczne. Nie mamy serii zwycięstw, ale powoli idziemy w dobrym kierunku. Cieszy mnie fakt, że potrafimy dotrzymać kroku najlepszym, walczyć z nimi przez większą część meczu. Mimo że przegrywamy, to nie poddajemy się.

Zastanawia mnie jedno: po co panu praca w Legii, zespole, który jest na dnie PLK? Wcześniej był pan w mocnych klubach europejskich: Türk Telekom Ankara i ostatnio Chimki Moskwa. A i z Asseco Gdynia z powodzeniem walczył pan o play-off. Tutaj takich ambicji na razie nie ma.

Właśnie. I to słowo "na razie" jest kluczowe. Byłem wcześniej w Polsce i na każdym kroku słyszałem, że Legia Warszawa to wielki klub, uznana marka. Gdy odebrałem telefon z propozycją, to długo się nie zastanawiałem. Co prawda wiedziałem, że wyniki są niezadowalające, ale praca w takim klubie jest ogromnym wyzwaniem. A ja kocham wyzwania. Jestem przekonany, że Legia za kilka lat będzie odnosić wielkie sukcesy. Prezes Jankowski ma taką wizję. To ambitny człowiek, który dąży do tego, żeby klub z roku na rok stawał się coraz silniejszy.

Legia jest marką, klubem, który utożsamiany jest z dużymi sukcesami. Tymczasem zespół koszykarski ma duże problemy z odnoszeniem zwycięstw. To nie powoduje frustracji w codziennej pracy?

Trzeba zdać sobie sprawę z tego, że koszykarska Legia potrzebuje czasu, mistrzostwa nie przyjdą w ciągu jednego-dwóch sezonów. Może by tak było, gdybyśmy mieli dziesięciokrotnie większy budżet. Chociaż w sumie i to nie gwarantuje sukcesu, co widzimy w innych ligach w Europie.

Trudno było namówić do gry w Legii Anthony'ego Beane'a?

Tak, bo nie dysponowaliśmy wielką gotówką na transfery. Udało mi się jednak nieco zbić jego nominalną wartość na rynku. Przekonać agenta do tego, że Anthony w Legii będzie mógł się wypromować. Myślę, że idealnie trafiliśmy, bo on w krótkim czasie dał wiele tej drużynie. Jest jedną z wyróżniających się postaci w PLK i myślę, że pokazuje wszystkim, że jest graczem o dużych umiejętnościach.

O centra też łatwo nie było. Znalezienie nowego środkowego zajęło wam sporo czasu. Ostatecznie zdecydowaliście się na Andrejsa Šeļakovsa, ale on nie ma dobrej prasy. Czy pan zgadza się z tymi negatywnymi opiniami na temat jego gry?

Zacznę od tego, że mieliśmy otwartych sześć-siedem rozmów. W mediach pojawiła się taka informacja, że wszyscy gracze nam odmówili. To nie była prawda. Oni mieli pewne problemy w swoich klubach, chcieli do Legii, ale finalnie porozumieli się z obecnymi pracodawcami.

Selakovs? Ja jestem zadowolony z jego postawy. Gdy on jest na boisku, to ja jestem spokojny. On nam dużo dobrego pod koszami, stawia dobre zasłony. Cieszę się, bo wniósł do naszej drużyny sporo doświadczenia. Tego nam nieco brakowało. Przy nim niedoświadczony Mickelson może się sporo nauczyć i widać, że te lekcje nie idą na marne. Zaczyna się prezentować coraz lepiej.

Pojawiły się informacje, że klub wydał na licencje obcokrajowców aż 95 tysięcy. Sporo jak na beniaminka PLK.

To były nieprawdziwe doniesienia. Nie wydaliśmy takiej kwoty na licencje. Takie informacje mnie nieco zdziwiły, bo tak naprawdę wszyscy ponoszą koszty zatrudnianie obcokrajowców. Jakoś nie widziałem artykułów o innych drużynach. Dostrzegłem jednak, że o Legii pisze się najwięcej. I nie ma znaczenia, że zajmujemy ostatnie miejsce w tabeli.

Zobacz inne teksty autora

Źródło artykułu: