Powrót Koszarka - relacja z meczu Anwil Włocławek - Asseco Prokom Sopot

Anwil Włocławek skopiował wyczyn z soboty i po raz drugi z rzędu uporał się z mistrzem Polski, ekipą Asseco Prokomu Sopot. Tym razem włocławianie wygrali różnicą pięciu oczek, choć tak naprawdę prawie cały mecz przebiegał pod ich dyktando. Tym samym w rywalizacji do czterech zwycięstw jest remis 2:2. Bohaterem spotkania został Łukasz Koszarek, który zdobywał kluczowe punkty.

Jeszcze na dziesięć minut przed końcem meczu gospodarze, Anwil Włocławek, prowadzili z zespołem Asseco Prokomu Sopot różnicą dwudziestu punktów, 73:53. W czwartej kwarcie prawdziwy koncert gry zaczął jednak Qyntel Woods i przewaga włocławian stopniała nawet do trzech punktów. Ostatecznie jednak więcej zimnej krwi zachowali podopieczni trenera Igora Griszczuka i zwyciężyli 95:90.

Zanim jednak doszło do emocjonującej końcówki, od mocnego uderzenia mecz zaczął Anwil, który po pięciu minutach prowadził 11:2. Goście przez ponad 300 sekund nie byli w stanie umieścić piłki w koszu, a w całej kwarcie trafili tylko 3 z 16 rzutów z gry. Trener Tomas Pacesas ponownie nie zdecydował się wypuścić od początku spotkania swojego najlepszego zawodnika - wspomnianego Woodsa. - Zaczęliśmy zbyt wolno i zbyt ospale. Nie taki był plan. Anwil niczym nas nie zaskoczył, po prostu grał skuteczniej - opowiadał po meczu Amerykanin. Gdy pojawił się wreszcie na parkiecie, od razu wpłynął na przebieg spotkania. Jednakże nawet jego sześć oczek w tej części meczu to było za mało na świetnie grających włocławian, którzy prowadzili 21:10.

Nic nie zmieniło się również w drugiej odsłonie. Zdobywając dziesięć punktów, sprawy w swoje ręce wziął Woods, lecz osamotniony w ataku, niewiele mógł zdziałać. Bardzo słabo prezentował się zwłaszcza David Logan, który od momentu gdy strzelecką formą błyszczy inny Amerykanin, nie bierze na siebie odpowiedzialności tak często, jak czynił to w meczach poprzednich. Anwil tymczasem dalej powiększał swoją przewagę. Wreszcie swój czas i miejsce w półfinałowej serii odnalazł Łukasz Koszarek. - Bardzo dobrze broniliśmy, a nasi rywale pudłowali. Świetną pracę przeciwko Loganowi wykonywali Andrzej i Tommy. Byliśmy w stanie odskoczyć na kilkanaście punktów i to miało ogromny wpływ na ostateczny wynik - opowiadał polski rozgrywający, który już do przerwy zdobył 13 oczek i rozdał 6 asyst. Jak zwykle po jego podaniach spod kosza i z dystansu punktował Paul Miller (również 13 oczek do przerwy). Jedynym bólem głowy trenera Griszczuka mogły być faule, gdyż trzy przewinienia w pierwszych dwóch kwartach złapał Marko Brkić.

Po zmianie stron włocławianie w dalszym ciągu trzymali się sprawdzonego schematu. W ataku starali się grać z dużą ilością podań i szukając czystych pozycji do rzutów po akcjach typu pick and roll, zaś w defensywie co rusz przechodzili z obrony indywidualnej do strefowej. Koszykarze Asseco Prokomu nadal nie byli w stanie uruchomić Logana, a co gorsza pudłować zaczął również Woods. I choć siedem oczek zdobył odważnymi zagraniami spod kosza Pat Burke, kwarta ta należała do Tommy'ego Adamsa i Andrzeja Pluty. Amerykanin zdobył w niej trzynaście oczek, aplikując rywalowi trzy trójki, zaś Pluta popisał się fantastycznym rzutem z połowy boiska równo z syreną, dając Anwilowi prowadzenie 73:53.

W tym momencie chyba nikt w Hali Mistrzów nie postawiłby ani jednej złotówki na to, że przyjezdni spróbują zerwać się do pogoni raz jeszcze. Tym bardziej, że sędziowie zmuszeni byli odgwizdać faul techniczny za dyskusje Tyrone'owi Brazeltonowi i w 32. minucie gospodarze wygrywali 77:57. Wówczas jednak sprawy w swoje ręce wziął po raz kolejny Woods. Amerykanin trzy razy celnie przymierzył z dystansu i przewaga Anwilu stopniała do trzynastu oczek (79:66). I choć zapunktował Pluta, czwartą trójkę odpalił Woods, a gdy jego wyczyn dwukrotnie skopiował Daniel Ewing, na tablicy wyników pojawił się rezultat 88:85. Podopieczni Tomasa Pacesasa w niespełna siedem minut zdobyli 32 punkty!

I gdyby do końca spotkania przyjezdni nie stracili żadnego oczka, wygraliby. Niestety dla mistrzów Polski Anwil w swoim składzie ma Łukasza Koszarka, który po słabych pierwszych występach przeciwko sopocianom, tym razem dał prawdziwy popis gry. Najpierw 25-latek na czterdzieści sekund przed końcem trafił za trzy (91:85), a następnie skutecznie egzekwował rzuty wolne i tym samym zapewnił swojemu zespołowi drugie zwycięstwo w serii. Poza tym okazał się również najskuteczniejszym graczem Anwilu. W ciągu 33 minut rzucił 26 punktów, miał 10 asyst, trzynastokrotnie wymuszał faule rywali oraz zebrał 6 piłek. Tym samym rozgrywający odkupił wszelkie winy popełnione w pierwszych dwóch spotkaniach w Sopocie.

Po stronie gości najlepiej zaprezentował się oczywiście Qyntel Woods - autor 35 oczek i 6 zbiórek. - Choć statystyki mówią, że zagrałem świetnie, ja tak nie twierdzę. Jestem częścią zespołu i rzucam, zbieram tylko po to, żeby po czterech kwartach mój zespół był górą. Gdybyśmy wygrali, powiedziałbym, że to były świetne zawody w moim wykonaniu. Przegraliśmy jednak, więc nigdy nie powiem, że ten mecz był dobry - mówił po spotkaniu Amerykanin.

Oszczędni w słowach byli za to obydwaj trenerzy. - Wynik jest taki, jaki jest - 2:2. Nadal jednak mamy przewagę boiska i będziemy chcieli zwyciężyć u siebie - stwierdził lakonicznie Pacesas, zaś trener Anwilu jak zwykle podziękował swoim podopiecznym za walkę. - Dziękuje chłopakom, którzy zrealizowali wszystkie nasze przedmeczowe założenia. Udało nam się, jest remis, walczymy dalej.

Anwil Włocławek - Asseco Prokom Sopot 95:90 (21:10, 27:22, 25:21, 22:37)

Anwil: Koszarek 26 (1x3, 10 as, 6 zb.), Miller 19 (1x3, 8 zb.), Adams 17 (3x3), Pluta 14 (2x3), Brkić 12 (3x3, 5 zb.), Boylan 5, Gabiński 2, Wołoszyn 0.

Asseco Prokom: Woods 35 (5x3, 6 zb.), Dylewicz 13 (8 zb.), Ewing 12 (2x3), Logan 12 (2x3, 5 as.), Burke 9 (7 zb.), Burrell 5, Zamojski 4, Brazelton 0, Łapeta 0.

Źródło artykułu: