Kapitalna gra, wiek nie ma znaczenia
- Pesel nie gra, najważniejsze jest to, jak człowiek się czuje. Koniec kariery? Gdzie tam! Daleko mi do tego - mówi z uśmiechem na twarzy 37-letni Filip Dylewicz, który przeżywa kolejną młodość.
Ostatnie tygodnie dobitnie świadczą o tym, że "Dylu" nadal może grać na wysokim poziomie i z łatwością ogrywać młodszych rywali, którzy nie potrafią znaleźć recepty na powstrzymanie jego ofensywnych popisów. Polak gra jak za dawnych lat - trafia z dystansu, fruwa nad koszami i... popisuje się ekwilibrystycznymi zagraniami.
Akcja na miarę kolejki:
W meczach z Miastem Szkła Krosno i Rosą Radom koszykarz Trefla Sopot zdobył łącznie 50 punktów, trafiając 18 z 26 rzutów z gry! Te cyfry robią wrażenie, a warto spojrzeć na jeszcze jedną rubrykę: rzuty z dystansu (11 celnych na 15 prób). - Indywidualne statystyki nie mają żadnego znaczenia, ważne, że wygrywamy - skromnie przyznaje Dylewicz.
- Cieszę się, że mam takiego koszykarza w drużynie, on nam daje dużo jakości. Jego gra bardzo pomaga zespołowi, a o to właśnie chodzi w koszykówce - dodaje Marcin Kloziński, polski szkoleniowiec Trefla Sopot.
Słodycze i cola na bok
Dylewicz zdradził nam ostatnio swoją receptę na sukces. Otóż... 37-letni koszykarz po raz pierwszy w karierze nie je słodyczy, odłożył też coca-colę do szafki. - Prowadzę się jak profesjonalista. Lepiej później niż wcale. Założyłem sobie pewne cele, których staram się konsekwentnie trzymać - mówił w wywiadzie.
Aż strach pomyśleć, co by było, gdyby koszykarz nieco wcześniej pomyślał o zmianach. - Gdybym to wiedział 10 lat temu, to może jeszcze więcej był osiągnął, ale... i tak jestem szczęśliwy - podkreśla.
ZOBACZ WIDEO: Cezary Kucharski: Potencjał Świerczoka nie jest wykorzystywany
600. mecz w PLK
W sobotę Dylewicza czeka mały jubileusz. Spotkanie z PGE Turowem Zgorzelec (były pracodawca) będzie jego 600. meczem w rozgrywkach. Do tej pory tylko trzem zawodnikom udało się osiągnąć ten pułap. To: Mariusz Bacik, Adam Wójcik i Dariusz Parzeński. Tego pierwszego 37-letni koszykarz może dogonić jeszcze w tym sezonie. Są dwa warunki: Dylewicz musi pojawić się na parkiecie w każdym meczu sezonu regularnego, a w dodatku Trefl musi awansować do fazy play-off. Doścignięcie dwóch pozostałych jest możliwe w przypadku gry do "czterdziestki", czego koszykarz nie wyklucza. - Radziłbym nie patrzeć w moją metrykę, bo ona nieco zakłamuje rzeczywistość - śmieje się lider Trefla Sopot.
- Najważniejsza będzie wygrana zespołu, a jubileusz jest w tym momencie sprawą mniej istotną. Jeśli przegramy, to 600. mecz w ekstraklasie nie będzie zbyt wielkim pocieszeniem, choć oczywiście jest to liczba, o której rozpoczynając karierę nawet się nie marzy - ocenia koszykarz.