Pierwszą fazę play-off BM Slam Stal zakończyła powodzeniem. Szybkie 3:0 w rywalizacji z MKS-em może być jednak złudne, bo każdy z meczów niemal do samego końca trzymał w napięciu. To jednak ostrowianie mieli w swoich szeregach Marca Cartera - bohatera serii.
- On nie był sam, ale był kluczową postacią Stali. Zdecydowanie przez wszystkie trzy mecze dominował na parkiecie - ocenił jego grę Drażen Anzulović, którego podopieczni nie znaleźli recepty na zatrzymanie amerykańskiego snajpera.
Liczby Cartera są powalające. W trzech spotkaniach zaliczył łącznie 68 punktów, co daje średnią 22,7 na mecz. To jednak nie wszystko. W tej serii oddał 19 rzutów zza łuku, trafiając aż 14 z nich (74 procent skuteczności).
- Czasami jest tak, że gra po prostu idzie, że wszystko wychodzi. Rzucasz do kosza, a piłka po prostu wpada - mówi Carter.
ZOBACZ WIDEO Kosmiczna asysta Luki Rupnika! Zobacz 7 najlepszy akcji ostatniej kolejki Ligi ACB
Pod wrażeniem jego gry był kapitan MKS-u. - W sezonie zasadniczym nie grał aż tak, ale wiedzieliśmy, że jest to bardzo dobry zawodnik. W tej serii zagrał świetne mecze - komentuje Piotr Pamuła. - Z drugiej strony pozwoliliśmy mu na bardzo wiele, bo miał dużo otwartych pozycji i trochę go wypromowaliśmy.
Carter korzystał z tego i był bezwzględny. Już na otwarcie zaliczył pięć na pięć zza linii 6,75. To on dał sygnał do odrabiania strat w drugiej kwarcie. W kolejnych meczach z kolei trafiał kluczowe trójki w ostatnich minutach dobijając dąbrowian. - Pokazaliśmy w tych spotkaniach ogromy charakter - przekonuje.
- Seria zakończyła się w trzech meczach, ale nie czuliśmy tego - przekonuje Amerykanin. - Pokazała, jakim jesteśmy zespołem, że się nie poddajemy, że każdy wierzy w każdego. Zawsze razem idziemy do celu. Musimy takim zespołem pozostać.
Taki zawodnik z ławki, to prawdziwy skarb trenera Emila Rajkovicia. On zapewnił ogromny komfort w rotacji i spokój na boisku. Pokazał też, że potrafi być wielkim liderem Stali.