- Marcin to świetny facet, ale i inteligenty koszykarz. Mamy z niego dużo pożytku - chwali swojego podopiecznego Marek Łukomski, szkoleniowiec Kinga Szczecin, który coraz częściej korzysta z jego usług.
Marcin Dutkiewicz w ostatnich sześciu meczach (cztery zaczął w pierwszej piątce) spędzał na parkiecie przeciętnie 27 minut - w tym czasie zdobywał 10 punktów.
Koszykarz walnie przyczynił się do zwycięstw ze Stelmetem BC, Asseco Gdynia i Polskim Cukrem Toruń.
Śmiało można powiedzieć, że 31-letni zawodnik odbudował się, znów cieszy się grą. Zapomniał o dwóch nieudanych latach w Treflu Sopot, które były dla niego trudne pod względem psychologicznym.
W pierwszym sezonie Dutkiewicz miał sporego pecha. Nie dość, że dochodził do siebie po kontuzji więzadeł krzyżowych, to podczas jednego z meczów nabawił się urazu ręki. - Gdy podpisywałem kontrakt, to byłem w trakcie rehabilitacji po kontuzji więzadeł krzyżowych. Gdy doszedłem do optymalnej formy to nabawiłem się kolejnego urazu - tłumaczył.
ZOBACZ WIDEO Mateusz Klich: Chciałbym wrócić do reprezentacji, jestem na to gotowy
Minione rozgrywki miały być lepsze. Tak się jednak nie stało. Zawodnik średnio zdobywał zaledwie sześć punktów na mecz. Mocno przyczynił się do tego Zoran Martić, który nie umiał wykorzystać jego potencjału.
Koszykarz musiał zmienić swoje dotychczasowe przyzwyczajenia. Częściej oglądaliśmy go w akcjach z piłką, co w ubiegłych latach było rzadkością. Dutkiewicz znany był ze świetnej egzekucji w rzutach z dystansu. Tego za czasów Marticia nie było.
- W ciągu jednego sezonu wykonałem więcej wjazdów na lewą stronę niż w trakcie całej kariery. Wiele osób oczekiwało ode mnie takiego grania jak w Słupsku czy w Koszalinie, ale tam inni zawodnicy wiedzieli, na co mnie stać i czego oczekuję. Tutaj przez większość sezonu pałętałem się na boisku. Szukałem rzutów na siłę. Próbowałem być produktywny, ale to nie były moje rzuty. Biłem głową w mur - mówił koszykarz.
W zespole Kinga Szczecin Dutkiewicz nie tylko odzyskał radość z gry, ale także skuteczność - 50 procent za dwa (w Treflu 32), 37 za trzy (33) i aż 97 za jeden (77). Zawodnik jest dobrym duchem drużyny, tworzy pozytywną atmosferę w szatni. - Nie mamy z nim żadnych problemów. Cieszę się, że mam go w drużynie - podkreśla Łukomski.