25-letni rzucający długo czekał najpierw na debiut, a potem na swoją szansę. Pierwszą poważną otrzymał w Koszalinie i ją wykorzystał. W starciu z Asseco Gdynia jeszcze się poprawił, a jego TBV Start Lublin oba spotkania wygrał.
U Mateusza Dziemby nie widać już śladu po kontuzji, a sam zawodnik jest głodny gry. - To prawda, żadnych oznak kontuzji praktycznie już nie ma. Nic mi nie dokucza, nic nie pobolewa, także spokojnie mogę skupić się na baskecie. Cieszy fakt, że na razie to wychodzi na plus - komentuje.
W dwóch ostatnich meczach jego słupki statystyczne sięgają 15,5 punktu. Wykorzystał 6 z 9 rzutów zza łuku, nie myli się z linii rzutów wolnych. Jest nie tylko skuteczny, ale i bardzo aktywny w defensywie, z czego zresztą zawsze słynął.
- Na pewno potrzebowałem czasu, żeby wróciło zdrowie, kondycja i przede wszystkim wdrożyć się koszykarsko - dodaje.
ZOBACZ WIDEO Himalaista Adam Bielecki: nawet jeśli urwie mi nogę, do końca będę walczył o życie
Żmudna rehabilitacja i potem praca indywidualna na treningach daje teraz efekty. - Przed Koszalinem rozmawialiśmy z trenerem Davidem Dedkiem. Powiedział, że chce dać mi szansę, więc ją dostałem i myślę, że odwdzięczyłem się za otrzymane minuty - komentuje Dziemba. Spotkania z AZS-em Koszalin i Asseco Gdynia rozpoczął w wyjściowej piątce.
Dobra forma Dziemby i pozytywne wejście w drużynę Jasona Boone'a sprawiły, że Start wygrał kilka ważnych meczów i nie musi już tak nerwowo patrzeć za siebie. Zamiast walki o utrzymanie wydaje się, że ekipa z Lublina może coraz odważniej myśleć o awansie w tabeli.
- Każdy obserwuje tabele i gdzieś tam kalkuluje kto z kim może wygrać - ocenia. - Na pewno te trzy wygrane w ostatnim czasie mecze pozwoliły nam na chwilę oddechu, ale przecież zostało jeszcze dziewięć kolejek. Wszystko zatem jest możliwe. Wierzę natomiast, że wskoczymy jeszcze o jedną lub dwie lokaty wyżej.
Lublinianie tracą już tylko jedną wygraną do AZS-u Koszalin i dwie do Asseco Gdynia.