Michał Chyliński: Wiem, że Anwil mnie potrzebuje. Będę unikał wchodzenia do kuchni

WP SportoweFakty / Anna Klepaczko
WP SportoweFakty / Anna Klepaczko

- Wypadki się zdarzają, ale nie jestem żadnym pechowcem - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Michał Chyliński, zawodnik Anwilu Włocławek, który wrócił do gry po oparzeniu się gorącym olejem w kuchni.

[b]

WP SportoweFakty: Czy Michał Chyliński jest największym pechowcem w PLK?[/b]

Michał Chyliński: Nie, bez przesady. Nie każdy przecież koszykarz w PLK miał okazje grać o medale, w pucharach, lidze hiszpańskiej, niemieckiej czy reprezentacji Polski. Żartuję sobie oczywiście. Mówiąc całkowicie poważnie - wypadki się zdarzają, ale nie jestem żadnym pechowcem.

Jak to było z wypadkiem w kuchni?

- Wyszło niefortunnie, bo przydarzył się w dniu meczu. Gdyby to było po zakończeniu spotkania, to nikt by się o tym nawet nie dowiedział. Jak to się stało? Poparzyłem się gorącym olejem z patelni. Dość bolesna sprawa. Wylądowałem w szpitalu, został założony specjalny opatrunek.

Teraz jest już w porządku?

- Tak. Zostały blizny, ale później mają zniknąć. Wszystko się goi. To proces.

Kibice się martwią, bo co pan dojdzie do formy to zaraz pojawia się choroba bądź wypadek.

- Nie przesadzajmy, bo jak nie potrenuję 3-4 dni z rzędu, to przecież nie wypadnę z formy. Trzeba zachować optymizm i pozytywnie patrzeć na całą sprawę. Lepiej, że stało się to teraz, niż w play-offach.

ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: nie myślę o końcu kariery, mogę grać nawet przez 10 lat

Ma pan zakaz wchodzenia do kuchni?

- Ja ogólnie nie gotuję (śmiech). Po prostu byłem sam w domu i musiałem zjeść posiłek przedmeczowy, który nie zmienia się od wielu lat.

Co to takiego?

- Makaron i stek. Źle trzymałem szczypce i przez to poparzyłem się olejem. Ciekawostką jest fakt, że dowiedziałem się, iż steków nie powinno się robić na oleju. Czegoś mnie ta sytuacja nauczyła (śmiech).

Wracając do koszykówki - Anwil potrzebuje Michała Chylińskiego.

- Zdaję sobie z tego sprawę. Wszyscy wiemy, jaką mamy rotację polskimi zawodnikami, ale dajemy sobie z tym radę. Warto pamiętać, że najważniejsze granie dopiero przed nami. Jestem już doświadczonym zawodnikiem i wiem, że te kluczowe mecze zaczną się w play-off.

Dużo się mówi o problemach Anwilu z Polakami, ale drużyna gra i wygrywa.

- Dokładnie. Co prawda jest nas tylko czterech, ale jesteśmy dobrze przygotowani pod względem fizycznym i dajemy radę. Taka sytuacja ma też swoje plusy, bo każdy wie, że będzie grał. Przez to rośnie pewność siebie. Nie trzeba niczego forsować, bo okazje same przyjdą.

Rozmawiał Karol Wasiek

Źródło artykułu: