- To nie był piękny mecz. Byliśmy tylko lepsi w rzutach z dystansu, w każdej innej kategorii byliśmy słabsi. Cieszę się, że wygraliśmy na wyjeździe. Drużyna pokazała charakter, chciała wygrać, walczyła. Zwyciężyliśmy mentalnie - powiedział na konferencji prasowej Mathias Fischer, szkoleniowiec PGE Turowa Zgorzelec, który po dramatycznej końcówce pokonał Kinga Szczecin 60:58. Jego drużyna awansowała do półfinału Pucharu Polski. Tam czeka już Stelmet BC Zielona Góra.
Trzeba sobie jasno powiedzieć, że spotkanie nie stało na wysokim poziomie. Drużyny myliły się na potęgę - King miał tylko 4/22 za trzy, mimo że jest to zespół ofensywny, PGE Turów z kolei przestrzelił aż 11 rzutów wolnych. W końcówce mógł przez to nawet przegrać, ale szczecinianie nie wykorzystali swojej szansy.
Czym były spowodowane te pudła? - Obręcze są tutaj strasznie twarde. Myślę, że w sobotę będzie lepiej - przyznał Denis Ikovlev, który został uznany MVP meczu.
Marek Łukomski w dość dobitny sposób wypowiedział się na temat poziomu spotkania. - Przepraszam kibiców. Atrakcyjność tego meczu to 1 w skali do 10. Czasami tak się właśnie dzieje, że nic nie wychodzi. Zagraliśmy katastrofalnie w ataku - tylko 58 punktów zdobytych. PGE Turów w końcówce nie trafił czterech osobistych, dał nam szansę na powrót do meczu, ale jej nie wykorzystaliśmy - ocenił szkoleniowiec Kinga Szczecin.
Zwłaszcza katastrofalna w wykonaniu szczecińskiego zespołu była trzecia kwarta. W niej zespół Łukomskiego zdobył zaledwie pięć punktów. - Skupiliśmy się na rzeczach, które nie powinny nas dotyczyć. Przez to nie byliśmy skoncentrowani na koszykówce. To nas wybiło z rytmu. Ta kwarta była fatalna w naszym wykonaniu, najgorsza w tym sezonie - dodał opiekun Kinga.
Karol Wasiek z Warszawy
ZOBACZ WIDEO Miroslav Radović: Przepraszam kolegów za głupią kartkę