Sensacja stała się faktem. Biofarm Basket Poznań pogromcą faworytów

Materiały prasowe / Beata Brociek / Biofarm Basket Poznań od lat stawia na stabilizację
Materiały prasowe / Beata Brociek / Biofarm Basket Poznań od lat stawia na stabilizację

Sensacyjny zwrot sytuacji w I lidze koszykarzy. Po 21. kolejce doszło do zmiany na pozycji lidera. Przyczynił się do tego Biofarm Basket Poznań, który pokonał na wyjeździe Max Elektro Sokół Łańcut 74:72.

Max Elektro Sokół Łańcut do środy pewnie przewodził I lidze. Z 18 spotkań przegrał tylko dwa. W trzy dni podwoił ten negatywny dorobek. W środę uległ na wyjeździe AZS AGH Kraków 64:65. W sobotę nie sprostał przed własną publicznością Biofarmowi Basket Poznań. To sprawiło, że podopieczni Dariusza Kaszowskiego spadli na drugie miejsce w tabeli. Wyprzedziła ich Legia Warszawa, która pokonała Spójnię Stargard 101:89. Na ósmej pozycji umocniła się ekipa prowadzona przez Przemysława Szurka, która ma dodatni bilans 11 zwycięstw i 10 porażek.

Poznaniacy mogą się poszczycić zwycięstwami nad czołową czwórką ligi. Oprócz Sokoła oraz Legii na rozkładzie mają również Spójnię i GTK Gliwice. Początek sobotniego meczu nie wskazywał na taki obrót spraw. Pierwsza kwarta była wyrównana, ale z przewagą Sokoła. Podkreślił to skuteczny finisz w wykonaniu gospodarzy i prowadzenie 24:17. W kolejnej odsłonie było nawet 38:30 a po 20 minutach 43:37.

Pod koniec drugiej kwarty wstrzelił się koszykarz gości, Filip Struski. Do przerwy miał na swoim koncie dziewięć punktów. Trzecia kwarta była jednak dla podkoszowego jeszcze lepsza. Świadczy o tym 11 "oczek" zdobytych w trzy minuty. Biofarm Basket Poznań odrobił straty i przejął inicjatywę. Bohater ekipy z Wielkopolski, który w rundzie rewanżowej prezentuje wysoką formę, mecz zakończył z dorobkiem 28 punktów i dziewięciu zbiórek. Trafił 11 z 16 rzutów w tym 5/8 z za linii 6,75 metra.

Wspierał go Szymon Ryżek, który zdobył 12 punktów. Większość w pierwszej połowie. Ze skutecznością na bakier mieli Adam Metelski i Piotr Wieloch - łącznie 5/19. Center dał jednak drużynie dziewięć zbiórek a rozgrywający siedem asyst. Co istotne, poznaniacy byli skuteczniejsi, a do tego wygrali rywalizację pod tablicami. Opiekun gości pomimo nieobecności Mateusza Bręka mógł liczyć na dziesięciu koszykarzy. Dariusz Kaszowski posłał do boju ośmiu graczy. Osłabienia Sokoła były zdecydowanie większe. Zabrakło Marcina Sroki i Sebastiana Szymańskiego.

ZOBACZ WIDEO Natalia Partyka: moje życie pokazuje, że niemożliwe nie istnieje

Końcówka była jeszcze emocjonująca. Łańcucianie odrobili sześć z siedmiu punktów różnicy. Pomogły im straty rywali. Gra w ataku zupełnie się jednak nie układała. W drugiej połowie Sokół zdobył tylko 29 punktów, a w końcówce musiał sobie radzić bez Macieja Klimy. Wszechstronny zawodnik zdobył 19 punktów i miał siedem zbiórek. Drugi raz z rzędu opuścił jednak parkiet za nadmiar przewinień. Do remisu mógł jeszcze doprowadzić Jerzy Koszuta, ale podobnie, jak Alan Czujkowski nie imponował tego dnia skutecznością.

W kluczowym momencie to się nie zmieniło. Na tym tle dobrze wypadł Bartosz Czerwonka, który dostał 25 minut na pokazanie swoich umiejętności. Zdobył 14 punktów trafiając 5/10 rzutów.

Max Elektro Sokół Łańcut - Biofarm Basket Poznań 72:74 (24:17, 19:20, 15:26, 14:11)

Max Elektro Sokół: Klima 19, Czerwonka 14, Koszuta 13, Czujkowski 12, Kulikowski 9, Krajniewski 3, Balawender 2, Zywert 0.

Biofarm Basket: Struski 28, Ryżek 12, Wieloch 8, Metelski 6, Fiszer 5, Smorawiński 5, Migała 4, Gruszczyński 2, Kurpisz 2, Stankowski 2.

[multitable table=776 timetable=493]Tabela/terminarz[/multitable]

Komentarze (0)