Bartłomiej Podworski: Nie można skreślać zespołu debiutantów. Przynajmniej AGH

Materiały prasowe
Materiały prasowe

AZS AGH Kraków coraz lepiej radzi sobie w pierwszoligowych realiach. Ostatnio pokonał faworyzowany Biofarm Basket Poznań 81:77 przy dużej pomocy Bartłomieja Podworskiego, który pod koszem musiał się bardzo wysilić, żeby ograć rywali.

Ekipa spod Wawelu przystępowała do tego meczu niekoniecznie w roli faworyta. To przeciwnicy zajmowali wyższą pozycję i dodatkowo mogli liczyć na wsparcie zawodników pokroju Adama Metelskiego czy Tomasza Smorawińskiego, którzy tą ligę i nie tylko znają doskonale. Ponadto, właśnie ich team dużo lepiej rozpoczął konfrontację, zatem podopieczni Wojciecha Bychawskiego z marszu musieli myśleć o odrabianiu strat.

Czy sobie poradzili? O tym świadczą już emocje, jakie nastały w hali przy ulicy Piastowskiej. Najpierw udało się dogonić oponenta za sprawą przemyślanych zagrań Jakuba Krawczyka, który świetnie radził sobie z zadaniem kreowania akcji. Potem pościg trzeba było podjąć w samej końcówce, gdy finalnie udało się doprowadzić do dogrywki. W niej gospodarze nie wypuścili wypracowanej szansy, mimo, że to nie oni charakteryzują się większym doświadczeniem.

- Co tydzień stajemy naprzeciwko zawodników ogranych w pierwszej lidze, ale też samej ekstraklasie. Bez wątpienia mają dzięki temu przewagę przy podejmowaniu decyzji, umieją wykazać się tzw. cwaniactwem boiskowym, zauważając oraz wykorzystując nawet najmniejszy błąd. A poznaniacy dysponują mieszanką rutyny i młodości. Są nieobliczalni. Zresztą zdołali pokonać choćby Legię Warszawa 64:60 oraz GTK Gliwice 69:64 - mówi jeden z bohaterów starcia, Bartłomiej Podworski i zaraz dodaje. - Bardzo się cieszę, że wygraliśmy tak wyrównane spotkanie, czego nam brakowało. Naprawdę, przegrane jednym, dwoma punktami bolą bardziej niż te dwudziestoma. Wydaje mi się, że zebraliśmy już jednak trochę cennego doświadczenia i sobotniego wieczoru zachowaliśmy zimną krew.

Podkoszowy małopolskiej drużyny toczył bezpośrednie pojedynki m in. ze wspomnianym Metelskim. Obaj tak przypadli sobie "do gustu", że praktycznie w każdej akcji obserwowano wielkie, siłowe zapasy o dogodną pozycję pod obręczą. Co ciekawe, to właśnie ten starszy nie wytrzymał, po czym sędzia odgwizdał faul niesportowy. Wkrótce jego los podzielił kolega z zespołu. - Mój organizm odczuł całą konfrontację. Zresztą wiedziałem, że muszę być gotowy na sto procent, ponieważ zmierzę się z mądrym, silnym graczem, który zechce skarcić nawet malutki błąd z mojej strony. Pod koniec drugiej kwarty dopadł mnie kryzys, ale na szczęście błyskawicznie dostałem zmianę i odpocząłem - opowiada.

ZOBACZ WIDEO Łukasz Kadziewicz: Grupa jest trudna i nic samo się nie wygra

Poprzez inteligentną postawę Podworski sprawił, że rywal dokończył występ w niepełnym składzie. - Nie będę ukrywał, że jestem podbudowany faktem, iż to konkurent nie wytrzymał wskutek czego odgwizdywano przewinienia niesportowe i jedno dyskwalifikujące. Przecież takie zdarzenia też kształtują grę - przekonuje center.

Finalnie beniaminek zaplecza PLK osiągnął cel w postaci triumfu. Umocnił swoją pozycję w tabeli i posiada tyle samo "oczek", co dziewiąty Znicz Basket Pruszków. - Myślę, że stanowimy idealny przykład, że nie można przekreślać szans zespołu zbudowanego głównie z debiutantów na tym szczeblu. Przynajmniej AGH. Naszą siłą jest fakt, iż nie załamujemy się po ewentualnych porażkach, tylko w poniedziałek przychodzimy do hali pełni dobrego humoru i optymizmu - podkreśla.

Czy krakowianie mogą być zatem usatysfakcjonowani z dotychczasowych osiągnięć? - Bilans 5/8 wielce nie zadowala, ale cieszymy się z każdego zwycięstwa. Gdybyśmy przegrywali trzydziestoma punktami pewnie taki rozrachunek dawałby radość, tyle że pozostaje niedosyt po wymienianych przeze mnie minimalnych porażkach. Musimy wyciągnąć z nich wnioski - kończy.

Źródło artykułu: