Kibice TBV Startu na wygraną swoich ulubieńców w PLK czekali od... marca. Dokładnie 20 marca lublinianie pokonali na własnym parkiecie Siarkę Tarnobrzeg 70:59. Później przyszło pasmo porażek.
Nie pomogła nawet zmiana trenera przed nowym sezonem. Andrejowi Żakeljowi nikt umiejętności nie odbiera, ale po prostu nie do końca odnalazł się w "polskim piekiełku". Nie potrafił ocenić potencjału poszczególnych zawodników, nie umiał skorzystać z ich waloru.
Pod wodzą słoweńskiego szkoleniowca drużyna przegrała siedem meczów i przedstawiciele klubu musieli coś zmienić. Rozwiązano z nim umowę za porozumieniem stron i postawiono na... innego Słoweńca - Davida Dedka, który ma znacznie większe doświadczenie na polskich parkietach. Pracował w przeszłości m.in. w Anwilu Włocławek, Asseco Prokomie Gdynia czy AZS-ie Koszalin.
Nowy szkoleniowiec szybko odmienił drużynę. Dedek swoją mową motywacyjną zmienił podejście zawodników do gry. Koszykarze uwierzyli we własne umiejętności. Już w debiucie był bliski sprawienia ogromnej sensacji. TBV Start po dramatycznej końcówce przegrał z Anwilem Włocławek 69:71.
ZOBACZ WIDEO Kulisy pracy w "Marce". Reportaż WP SportoweFakty
Kilka dni później lublinianie rozegrali kolejne spotkanie na własnym parkiecie. Tym razem rywalem była Polpharma Starogard Gdański. O ile w starciu z Anwilem nikt nie oczekiwał zwycięstwa, to w meczu z Kociewskimi Diabłami cel był jasny - wygrana. To udało się zrealizować, chociaż w końcówce meczu działy się rzeczy nieprawdopodobne.
Na 19 sekund przed ostatnim gwizdkiem sędziego Doug Wiggins przy stanie 97:95 wykonywał dwa osobiste. Trafił jeden z dwóch rzutów - piłkę po niecelnej próbie zebrali goście, którzy momentalnie przeszli na pole ataku. Tam znakomitą akcję "3+1" wykonał Anthony Miles, który wyprowadził gości na prowadzenie. Wydawało się, że TBV Start znów będzie musiał przełknąć gorycz porażki. Gospodarzy uratował jednak Wiggins, który faulowany przez Mirkovicia trafił dwa rzuty wolne.
- To był bardzo trudny mecz dla naszego zespołu. Prawda jest taka, że po serii porażek znacząco obniża się morale zespołu, pewność siebie i zaufanie. Zawodnicy pokazali jednak, że potrafią przeskoczyć takie przeszkody, za co należy im się szacunek. Zostawili sporo zdrowia na parkiecie, choć nie ustrzegli się błędów. Będziemy musieli nad tym popracować - mówi słoweński szkoleniowiec TBV Startu.
Po końcowej syrenie najzagorzalsi fani lubelskiego zespołu nie mogli opanować emocji. Z radości... zaczęli nawet podrzucać Davida Dedka. To on przywrócił im wiarę w tę drużynę. - Kibol szarpnął w końcówce. Widać było, że energia aż bije od nich. Bardzo nam pomogli - przyznaje Jakub Dłoniak, rzucający TBV Startu Lublin.