Sędziowie zepsuli widowisko w Zielonej Górze

PAP / Lech Muszyński
PAP / Lech Muszyński

Nie popisała się trójka arbitrów w pojedynku Stelmetu BC z Energą Czarnymi. Sędziowie byli najsłabszymi aktorami piątkowego spotkania, które odbyło się w Zielonej Górze. Gospodarze wygrali 93:73.

Niestety to panowie Kowalski, Moszakowski i Chrakowiecki byli głównymi aktorami piątkowego spotkania w Zielonej Górze. Sędziowie odgwizdali aż 51 przewinień (dla porównania w Radomiu tylko 39). Arbitrzy byli bardzo drobiazgowi w swoich ocenach, nie pozwalali koszykarzom na kontakt.

Po zakończeniu spotkania wiele nieprzychylnych opinii spadło na trójkę sędziowską, która nie dostosowała swojego poziomu do rangi spotkania. Na ich postawę narzekali także sami koszykarze.

- To są play-offy. Tutaj walczy się o każdy centymetr boiska. Wydaje mi się, że sędziowie byli zbyt drobiazgowi. Odgwizdywali każde najmniejsze dotknięcie. Szkoda, bo na tym ucierpiały zawody. Kibice wolą płynną grę - podkreśla Cheikh Mbodj, afrykański podkoszowy Energi Czarnych Słupsk, który był jednym z trzech zawodników gości, który musiał opuścić parkiet.

ZOBACZ WIDEO Rio 2016: organizatorzy liczą na krocie ze sprzedaży pamiątek (Źródło: TVP)

{"id":"","title":""}

Z boiska wylecieli także Grzegorz Surmacz i Łukasz Seweryn. Kuriozalna sytuacja miała miejsce pod koniec drugiej kwarty, w której sędziowie odgwizdali faul Surmaczowi, mimo że skrzydłowy Energi Czarnych w ogóle nie miał kontaktu z zawodnikiem Stelmetu BC. Po tej akcji skrzydłowy Czarnych Panter musiał opuścić boisko, bo to było jego czwarte przewinienie.

- Nie chcę komentować pracy sędziów. Myślę, że każdy widział mecz i sam może pokusić się o ocenę. To nie jest łatwa praca, ponieważ masz tak naprawdę tylko ułamek sekundy, żeby podjąć decyzję. Wszystko na boisku dzieje się bardzo szybko. Myślę, że sędziowie powinni częściej korzystać z monitora z powtórkami, szczególnie w takich kluczowych meczach - mówi z kolei Surmacz.

Problemy z przewinieniami mocno wdały się we znaki Czarnym Panterom. W końcówce z polskich zawodników zabrakło już Jarosława Mokrosa i Surmacza. Mirosław Lisztwan musiał desygnować do gry Marka Zywerta, który cały mecz przesiedział na ławce rezerwowych.

W drugiej połowie nie było już także... Donaldasa Kairysa, który nie zgadzał się z orzeczeniami sędziów i ostatecznie został przez nich wyrzucony do szatni. To nie pierwszego tego typu sytuacja w tym sezonie. Na przełomie grudnia i stycznia Litwin został ukarany przewinieniem dyskwalifikującym w spotkaniu z MKS-em Dąbrowa Górnicza. Kairys uniknął wówczas zawieszenia i mógł poprowadzić drużynę w kolejnym spotkaniu. Uznano, że nie potrzeby kierować sprawy do sędziego dyscyplinarnego. Litwin musiał za swoje zachowanie zapłacić 1000 złotych.

Źródło artykułu: