[b]
WP SportoweFakty: Przez kilka tygodni zmagał się pan z urazem ręki, którego nabawił się pan podczas meczu z Herbalife Gran Canaria (2 kwietnia). W ostatnich dniach wrócił pan już jednak do zajęć. Jak wyglądał powrót do treningów?[/b]
Adam Waczyński: Do treningów wróciłem w miniony wtorek. Lekarze dali mi zielone światło. Rehabilitacja szła w bardzo dobrym tempie. Dość szybko ręka regenerowała się po zdjęciu szyny. Cały czas pracuję jednak nad tym, aby poprawić ruchomość w stawach. Wzmacniam lewą rękę, bo przez cztery tygodnie nie mogłem nią ruszać. Muszę odbudować mięśnie, a także odzyskać pewność siebie.
Głód gry doskwiera?
- Bardzo. Muszę powiedzieć, że taka przerwa mi się przydała. Szkoda, że odbyło się to kosztem ręki, ale teraz czuję się znacznie lepiej.
W sieci bardzo popularny był klip wideo, w którym ćwiczył pan rzuty jedną ręką. Aż tak pana ciągnęło do gry?
- Oj tak. Bardzo tęskniłem za rywalizacją. Bardzo mi brakowało gry i emocji podczas spotkań. Starałem się jednak zawsze coś robić, by mieć ten kontakt z koszykówką.
ZOBACZ WIDEO 25. mistrzostwo Polski koszykarek Wisły Can-Pack Kraków (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Ta kontuzja przydarzyła się w bardzo kiepskim momencie, bo drużyna rozgrywała w tym czasie bardzo ważne mecze w kontekście utrzymania w ACB. Nerwy były podwójne?
- Zdecydowanie. Tym bardziej, że nie mogłem pomóc drużynie. Wcześniej też borykałem się z kontuzjami, ale za każdym razem zaciskałem zęby i pomagałem zespołowi. Niestety te urazy mnie pogrążały, aż w końcu musiała przyjść pauza. Aczkolwiek była to kontuzja bardzo pechowa. Drużyna w tym czasie zakontraktowała nowych zawodników, by za wszelką cenę utrzymać się w ekstraklasie. Do samego końca będziemy bili się o utrzymanie.
Kiedy chce pan wrócić do gry?
- To nie do końca zależy ode mnie. Chciałbym wrócić jak najszybciej, ale na to zgodę muszą dać lekarze. W tym tygodniu będziemy rozrywali dwa spotkania i być może będzie okazja ku temu, by wrócić do gry.
Pod względem statystycznym jest to znakomity sezon dla pana. Jest pan trzecim strzelcem w lidze ACB, ale nie da się ukryć, że trochę panu brakuje takiego sportowego farta. Mam tu na myśli te urazy, które nieco krzyżowały plany.
- Ten 2016 rok nie jest dla mnie jak na razie szczęśliwy. Co chwilę pojawiały się jakieś urazy i nie jestem z tego powodu zadowolony. Generalnie jednak jestem usatysfakcjonowany z moich wyników indywidualnych. Jestem w "trójce" najlepszych strzelców. To świetny wynik.
Będzie pan chciał jeszcze powalczyć o "króla strzelców"?
- Nie jest to mój priorytet. Najważniejsze jest to, żeby zespół się utrzymał na pewnym miejscu w ACB. Wszyscy będą mieli ciężko dogonić Adamsa z Laboral Kutxa. Po pierwsze, nie zostało dużo meczów do rozegrania, a po drugie on oddaje po 20 rzutów w spotkaniu. Nie wydaje mi się, aby ktokolwiek mógł go przeskoczyć w tej klasyfikacji.
Cały czas trwa głosowanie na MVP sezonu zasadniczego. Pomimo kontuzji kibice wciąż o panu pamiętają i chętnie oddają głosy. Cały czas utrzymuje się pan w pierwszej dziesiątce. To satysfakcjonujący wynik?
- Oczywiście. To bardzo fajna inicjatywa. Jestem ogromnie wdzięczny kibicom, którzy oddawali na mnie swoje głosy. Na koniec sezonu zobaczymy, kto sięgnie po tę statuetkę. Ja mam swojego faworyta.
Kto jest pana faworytem?
- Obstawiam Ioannisa Bourousisa z Laboral Kutxa, który ma znakomity sezon. Kolejny moim typem jest Tomas Satoransky z FC Barcelony.
[nextpage]Przejdźmy na chwilę do pytań o przyszłości. Na ile kontuzja ręki pokrzyżowała plany negocjacji kontraktu na kolejny sezon?
- Myślę, że ta kontuzja nie będzie miała żadnego wpływu. Nie jest to bowiem bardzo poważny uraz. Tym bardziej, że jest to moja lewa ręka, którą na co dzień nie rzucam. Do początku przyszłego roku jest jeszcze daleko i na pewno zdążę ją w pełni wyleczyć.
Jaki pan chce obrać cel na kolejny sezon?
- Nie ukrywam, że chciałbym pozostać w Hiszpanii. Z kilku powodów. Ze względu na język, ligę, którą już znam. Aczkolwiek chciałbym podnieść nieco poprzeczkę i grać nieco częściej. Mam tu na myśli występy na międzynarodowej arenie. Chcę być w klubie, który będzie walczył o najwyższe cele. Tym będę się kierował. Zobaczymy, co przyniesie przyszłość. Pewne rozmowy są prowadzone, ale na razie skupiam się na powrocie do gry. Moim priorytetem jest utrzymanie się w ACB z Rio Natura Monbus Obradoiro.
Te dwa lata w zespole z Galicji pokazały, że może być pan wiodącą postacią w najsilniejszej lidze Europy.
- Myślę, że moja pozycja na rynku jest całkiem niezła. Cieszę się, że mogłem sprawdzić się w drużynie ze środka tabeli ligi hiszpańskiej. To było dla mnie ważne przetarcie. Mogłem stopniowo podnosić swoje umiejętności. To dobra droga do rozwoju.
Do tej pory przy wyborze klubu kierował się pan takimi wartościami jak rozwój, pozycja w drużynie. Czy teraz te kwestie ulegną zmianie i zacznie pan oglądać się za pieniędzmi?
- Myślę, że moja pozycja nieco się zmieniła. Rozwój był, jest i będzie na pewno ważny, nie da się ukryć, że jeśli chcę grać w lepszym klubie, to wiąże się to także z podwyżką. Zależy mi też na tym, żeby mieć pozycję w zespole, by otrzymywać odpowiednią liczbę minut. Nie chcę siedzieć na ławce. Wszystkie za i przeciw będę spokojnie analizować. Podejmę najlepszą decyzję z możliwych. Jestem spokojny.
Czy NBA wchodzi w grę? Liga Letnia jest możliwa?
- Nie wykluczam takiej możliwości. Liga Letnia rządzi się jednak swoimi prawami. Tam większość zawodników ma już kontrakty z zespołami NBA bądź są to też ci, którzy będą w drafcie. To jest inny rodzaj gry, do którego mógłbym mieć problem z dostosowaniem się. Moja gra bardziej podchodzi pod europejski styl. W tej koszykówce bardziej się odnajduję, ale niczego nie chcę wykluczać. Pytanie jest proste: czy jest sens ryzykować i jechać na Ligę Letnią bez gwarancji otrzymania kontraktu w NBA. Myślę, że lepiej poczekać w Europie na rozwój wydarzeń.
Mówi pan Hiszpania i europejskie puchary. To nie jest wielki krąg drużyn. Około 7-8 ekip.
- To prawda. Ten krąg tych drużyn na pewno się zawęża, ale wszystko bardzo dokładnie analizuję. Mój agent prowadzi wstępne rozmowy z klubami. Na pewno nie podejmiemy pochopnej decyzji.
Rozmawiał Karol Wasiek