[b]
WP SportoweFakty: Przed drugim spotkaniem zespół Polskiego Cukru Toruń był pod ścianą, ale ta presja podziała mobilizująco na torunian, którzy wygrali 86:71. Ale do przerwy to Czarne Pantery prowadziły jednym punktem. Co stało się w drugiej połowie z ekipą ze Słupska?[/b]
Jerel Blassingame: Trzeba przyznać, że zespół z Torunia był znacznie lepszy od naszej drużyny w tym drugim spotkaniu. Zasłużenie sięgnęli po zwycięstwo. Nie mam co do tego żadnych wątpliwości. Odrobili pracę domową po tej porażce w pierwszym meczu. Trafiali z naprawdę dobrą skutecznością i to dało im zwycięstwo.
W drugim spotkaniu graliście bardzo zawężoną rotacją, bo nie było Jarosława Mokrosa i Kacpra Borowskiego. To miało wpływ na losy meczu?
- Oczywiście! Mieliśmy w rotacji tylko jednego silnego skrzydłowego. Mowa tutaj o Gregu Surmaczu, który musiał się dwoić i troić, by wypełnić lukę po Mokrosie i Borowskim. To nie było łatwe zadanie.
W pewnym momencie na "czwórce" znalazł się nawet Folarin Campbell. To było dość nietypowe ustawienie.
- Trener szukał różnych ustawień na boisku i to nieco wpłynęło na naszą grę. To prawda, że "Flo" był próbowany na "czwórce", ale torunianie to skrzętnie wykorzystali. To inteligenty zespół, który takich sytuacji nie marnuje. Wierzę, że we wtorek wszystko wróci do normy.
Co wiemy o tej rywalizacji po dwóch meczach?
- Nic. Pewne jest tylko to, że w Słupsku odbędą się kolejne dwa mecze. Mogliśmy prowadzić w tej serii już 2:0, ale drugie spotkanie nam po prostu nie wyszło. Polski Cukier nie jest lepszym zespołem od nas, mimo że był wyżej w tabeli na zakończenie sezonu sezonu. Uważam, że stać nas na zakończenie tej serii już w Słupsku.
W tej chwili jesteście chyba w lepszej sytuacji?
- Oczywiście. Wszystko jest w naszych rękach. Wiem, że dużo osób zgodnie powtarza, iż w domu jesteśmy w stanie wygrać dwa mecze. Zgadzam się z tym. Gra w Gryfii jest naszym ogromnym atutem. Nasi kibice są najlepsi w Polsce. Potrafią zgotować piekło rywalom. Jestem przekonany, że teraz będzie podobnie. Poza tym w domu gramy zupełnie inaczej. Jest większa energia w naszych poczynaniach.
Słyszałem, że nie był pan zadowolony z faktu, że nie znalazł się pan w najlepszej piątce sezonu zasadniczego.
- Widziałem tę piątkę i uważam, że zostałem pominięty. Poczułem się lekko zlekceważony. Wiem o tym, że jestem jednym z najlepszych rozgrywających w tej lidze i powinienem się w tej piątce znaleźć.
Czy w takim razie przed pierwszym meczem z Polskim Cukrem miał pan dodatkową mobilizację? Pana vis-a-vis był przecież Danny Gibson, który w tym zestawieniu się znalazł.
- Byłem zdeterminowany. Chciałem pokazać wszystkim, że podjęli błędną decyzję. Nie ukrywam, że wziąłem to do siebie, że nie znalazłem się w najlepszej piątce. Danny Gibson to świetny zawodnik, który zasłużył na nominację, ale on nie jest rozgrywającym. To strzelec, a nie kreator. Ja jestem rozgrywającym z prawdziwego zdarzenia, który wpierw szuka kolegów, a dopiero później oddaję rzuty.
Czyli Blassingame na jedynce, a Gibson na dwójce?
- Zdecydowanie. Ustawienie z Gibsonem na dwójce bardzo mi się podoba, bo moim zdaniem jest najlepszym rzucającym w Tauron Basket Lidze.
Rozmawiał Karol Wasiek