Święto koszykówki pod Wawelem. Kto będzie cieszył się z awansu do finału?

W niedzielę rozegrane zostanie piąte, decydujące spotkanie między Wisłą Can Pack Kraków i Ślęzą Wrocław. Stawka jest duża, a zwycięstwo przyniesie równocześnie wielką satysfakcję jednej z ekip.

Zmagania tej pary play off są niezwykle zacięte. Wiślaczki dwukrotnie obejmowały prowadzenie, lecz przeciwniczki odpowiadały. Stąd wciąż losy awansu nie zostały rozstrzygnięte.

Obrończynie mistrzowskiego tytułu mogą żałować zwłaszcza ostatniego występu we Wrocławiu. Potrzebowały tylko jednego triumfu. Wydawało się, że zespół zyskał spokój, pewność siebie i właśnie wtedy przyszła porażka. Od 17. minuty inicjatywę przejęły podopieczne Algirdasa Paulauskasa, a przyjezdnym brakowało energii, ruchliwości w ofensywie. Warto zaznaczyć, że na finiszu niemal całkowicie odrobiły kilkunastopunktową stratę, niemniej wynik był dla nich niekorzystny.

Teraz muszą rzucić do walki wszystkie siły. Obecność w finale gwarantuje zdobycie medalu, a to już sporo. Oczywiście zadanie łatwe nie jest. Drużyna dowodzona przez trenera Jose Ignacio Hernandeza ma zdecydowanie najtrudniejszą drogę w tej fazie rozgrywek spośród całej najlepszej "ósemki" TBLK. Wcześniej krakowianki straciły dużo sił, rywalizując z nieobliczalną toruńską Energą. W tym momencie nadal nie wiedzą, czy zagrają o złoto, podczas gdy Artego Bydgoszcz od paru dni szykuje się na pojedynki o krajowy czempionat. Dodatkowo kłopoty zdrowotne nękają Katerinę Zohnovą i Małgorzatę Misiuk, więc sztab szkoleniowy nie ma komfortu przy rotacji składem. - Dobrze dla koszykówki, że czeka nas kolejne starcie, przypuszczalnie również emocjonujące, aczkolwiek niekoniecznie my się cieszymy. Chcąc zakończyć udanie ten etap, nie możemy notować przestojów, co parę razy miało miejsce. Ponadto, dochodzą zbiórki. Ciężko osiągnąć cel, kiedy zbiera się 25 piłek, a oponent czyni to 44 razy - podkreśla hiszpański coach i zaraz dodaje. - Niewykluczone, że nasze nogi po 54 meczach w sezonie są bardziej zmęczone, chociaż to żadne wytłumaczenie. Pragniemy wygrywać, dlatego aktualnie liczy się niedzielna potyczka.

W dotychczasowym pojedynkach obu zespołów nie brakowało twardej walki. Podobnie będzie w piątym starciu, którego stawką jest awans do finału ekstraklasy
W dotychczasowym pojedynkach obu zespołów nie brakowało twardej walki. Podobnie będzie w piątym starciu, którego stawką jest awans do finału ekstraklasy

Najlepiej dotychczas, jeśli chodzi o team spod Wawelu, wypadła trzecia konfrontacja. Świetną dyspozycję zaprezentowały wówczas podkoszowe, które przesądziły o sukcesie. Dzień później defensorki Ślęzy poświęciły im więcej uwagi, a skuteczność poczynań spadła. Nie oznacza to jednak, że Biała Gwiazda nie powinna dalej wykorzystywać tej broni. Wręcz przeciwnie. Po sprowadzeniu DeNeshy Stallworth potrafi seryjnie dokładać punkty z bliższych odległości i tam wypracowywać sobie pozycje strzeleckie. "Tylko" należy szybciej konstruować poszczególne akcje. - Musimy być gotowe, żeby jeszcze jeden raz dać z siebie maksimum - mówi Yvonne Turner.

Dolnośląski klub, planujący od pewnego czasu zajęcie miejsca na ligowym podium, łatwo się nie podda. Doskonale wie, że w jednym boju absolutnie wszystko może się wydarzyć. Jeżeli przetrwa mocną defensywę gospodyń, a rzut nie będzie szwankował, kwestia sprawienia niespodzianki przybierze realnych wymiarów. Koleżankom nie pomoże Sandra Linkeviciene, ale reszta jest w pełni gotowa. - Sprawę rezultatu uważam za otwartą, jedziemy do Krakowa! - kończy w bojowym nastroju Paulauskas.

Początek meczu w niedzielę o godzinie 18 30.

Komentarze (0)