King Wilki Morskie Szczecin w Dąbrowie Górniczej wygrały swój ósmy mecz na dziewięć ostatnio rozegranych. Śmiało można powiedzieć, że jest moc w tej drużynie i podopieczni Marka Łukomskiego pokazali to na otwarcie spotkania z MKS-em.
- Myślę, że to było nasze bardzo dobre spotkanie, szczególnie w pierwszej kwarcie. Nasza gra mogła się podobać, bo weszliśmy w mecz wyśmienicie - przekonuje Paweł Kikowski.
36 zdobytych punktów i 18 przewagi nad rywalami - to liczby otwierającej kwarty mecz. Później jednak gospodarze zdołali wrócić do gry i postraszyć przyjezdnych.
- Powinniśmy kontrolować sytuację, ale niestety gdzieś w tym wszystkim się zagubiliśmy - dodaje zawodnik gości.
Szczecinianie mieli w Dąbrowie Górniczej odpowiedź na wszystko, co robili dąbrowianie. Czasami oprócz doskonałej gry, pomagało też szczęście. Takie miał również sam Kikowski, który najpierw trafił zza łuku na zakończenie trzeciej kwarty, a w czwartej zdobył punkty po ekwilibrystycznym rzucie upadając na parkiet. Po tym drugim Drażen Anzulović - trener MKS-u - tylko się uśmiechnął i złapał za głowę.
- Wygraliśmy i wyjazd możemy zaliczyć do udanych. W Dąbrowie Górniczej drużynom przyjezdnym zawsze gra się bardzo trudno. Pamiętam to nawet z czasów gry w pierwszej lidze. Dziś też niesamowicie walczyli, jednak to my okazaliśmy się lepsi - kończy Kikowski.
W sobotę Kikowski wywalczył 13 punktów (5/9 z gry), 4 zbiórki i 2 asysty, a jego wskaźnik +/- wskazał liczbę 19 - najwyższą w drużynie.