Rywalizacja Ślęzy Wrocław z Pszczółką AZS UMCS Lublin miała być najbardziej wyrównaną w ćwierćfinałach TBLK. W pierwszym starciu wrocławianki nie miały jednak większych problemów z wygraną, a wszystko dlatego, że w swoich szeregach miały Sharnee Zoll.
Amerykanka długo wchodziła na właściwe obroty w środowym meczu. Swoje pierwsze punkty zdobyła dopiero w 8 minucie, a pierwszą asystę w 9. Potem była już jednak królem parkietu.
Ostatecznie w jej statystykach pojawiło się 17 punktów, 9 asyst, 7 przechwytów i 5 zbiórek, a na parkiecie spędziła pełne 40 minut.
Zoll przekonuje, że spotkanie nie było wcale łatwe dla Ślęzy. - To było naprawdę trudne spotkanie. Było dużo twardej gry na kontakcie. Kluczem do wygranej była dobra gra na deskach i wielka praca w defensywie. To było najważniejsze - komentuje Amerykanka.
Sama zainteresowana nie zamierza długo skupiać się na tej wygranej. To był pierwszy mecz w serii, a już w weekend kolejny i pierwsza okazja do zapewnienia sobie miejsca w półfinale.
- Kolejny mecz już w niedzielę w Lublinie, a ten teren nie jest łatwy. Musimy się bardzo dobrze przygotować do tego spotkania - ocenia Zoll.
Ślęza w bieżącym sezonie już dwukrotnie przegrała w Lublinie z Pszczółką. Raz w meczu ligowym (po dogrywce), a raz w finale Pucharu Polski.