O tej akcji będzie mówić się jeszcze bardzo długo. Przy stanie 71:71 o czas poprosił trener gości Przemysław Szurek, który rozrysowywał ostatnią akcję czwartej kwarty. Ostatecznie piłka trafiła do kapitana Piotra Wielocha, który w ułamku sekundy zdecydował się na rozpaczliwy rzut z 10 metrów. Jak się okazało, było to trafienie na wagę największej sensacji w 29 kolejce I ligi.
[b]
WP SportoweFakty: Takiego rzutu nie powstydziłby się sam Stephen Curry. Trafiłeś już kiedyś z tak dużej odległości?[/b]
Piotr Wieloch: Tak, w zeszłym roku przeciwko drużynie z Bytomia. Rzut oddałem z podobnego miejsca, także o deskę (śmiech). Historia lubi się powtarzać.
Po końcowej syrenie zapanowała u was wielka euforia. Sprawiliście największą niespodziankę w tym sezonie?
- Można tak powiedzieć. Zwycięstwo cieszy tym bardziej, że zrobiliśmy to na wyjeździe.
Uporządkujmy ten mecz. Od początku narzuciliście rywalom swój styl gry. Takie mieliście założenie?
- Mieliśmy swoje założenia, które realizowaliśmy w 100 procentach. Kluczem do zwycięstwa było zatrzymanie bardzo groźnych strzelców Legii Warszawa, co nam się udało. Końcówka z naszej strony bardzo nerwowa, na szczęście wyszliśmy z niej obronną ręką.
Przyznaj szczerze - wierzyłeś, że jesteś w stanie trafić ten ostatni rzut?
- Szczerze? Miałem w głowie dogrywkę. Przy takim rzucie nie ma nic do stracenia. Fajnie, że piłka znalazła się w koszu.
[b]
Nie da się ukryć, iż zwycięstwo było wam potrzebne jak tlen. Doda wam ono skrzydeł w decydujących meczach o utrzymanie w I lidze?[/b]
- Widać w naszej grze zdecydowaną poprawę. Jest to dobry prognostyk przed najważniejszymi meczami w tym sezonie.
Obecnie toczy się walka o przewagę parkietu w fazie play-out. Będzie miała ona duże znaczenie?
- Jak na razie lepiej gramy na wyjazdach niż u siebie. Osobiście nie ma dla mnie znaczenia przewaga parkietu.
Zbliżają się święta, nastąpi przerwa w rozgrywkach. Przyda wam się chwila odpoczynku?
- Wiadomo trzeba kiedyś odpocząć i zrestartować głowy do najważniejszych spotkań. Na pewno przerwa się przyda.
Rozmawiał Jakub Artych