Klasyczny buzzer beater zadecydował o tym, że Ślęza Wrocław pokonała w sobotę Pszczółkę AZS UMCS Lublin 80:79. Bohaterką decydującej akcji była Katarzyna Krężel, która trafiając ten decydujący dla zwycięstwa rzut zdobyła swoje jedyne punkty w całym spotkaniu.
- Zgadza się. Ten mecz nie był najlepszy w moim wykonaniu, ale ważne jak się kończy, a nie zaczyna - mówi z dużym uśmiechem rzucająca teamu ze stolicy Dolnego Śląska. Po chwili dodaje jednak, że kluczowe było w tym wszystkim coś zupełnie innego. - Najważniejsze, że wyszłyśmy z tego spotkania zwycięsko i pokazałyśmy, że jesteśmy prawdziwą drużyną - stwierdza.
Pomimo wielu lat spędzonych na koszykarskich parkietach i setek rozegranych meczów, dopiero teraz Krężel doczekała się pierwszego takiego rzutu. Jaki uczucie towarzyszyły zawodniczce po tym celnym rzucie na zwycięstwo?
- Pierwszy raz mogłam się cieszyć z buzzer beatera, a uczucie absolutnie niesamowite... - przyznaje. - Życzę każdemu zawodnikowi takiego momentu w karierze, choćby miał być tylko jeden!
Samo zwycięstwo dla wrocławskiego teamu było bezcenne, a konfrontacje z Pszczółką AZS UMCS w bieżącym sezonie dostarczają niesamowitych emocji. W obu ligowych meczach potrzebne były dogrywki, a i finał Pucharu Polski dostarczył wielu emocji i trzymał w napięciu niemal do samego końca. Czy lublinianki nieco "nie leżą" wrocławiankom?
- Faktycznie w tym sezonie konfrontacje z Lublinem nie są najlepsze w naszym wykonaniu. Mam jednak nadzieję, że wyciągniemy wnioski z tych wszystkich trzech spotkań i jeżeli będziemy musiały się skonfrontować kolejny raz, to mam nadzieję, że zagramy na zupełnie innym poziomie i w pełni udowodnimy wartość naszej drużyny - kończy Krężel.
Zobacz wideo: Bibrzycka kończy karierę, a następczyń brak. "Nie mamy talentów"
{"id":"","title":""}
Źródło: TVP S.A.