Znicz Basket pełen niedosytu po meczu w Bydgoszczy

Źle zaczęli koszykarze Znicza Basket Pruszków rundę rewanżową I ligi. Po porażce w Prudniku, w miniony weekend polegli także w Bydgoszczy. Co gorsze, przegrali trzema punktami, co oznacza dla nich słabszy bilans bezpośredni.

Zespół Znicza Basket był bliski wygranej w Bydgoszczy, gdyż przez cały mecz miał rywala w zasięgu. Astoria wyższe prowadzenie osiągnęła dopiero w ostatniej minucie, ale pruszkowianie i tak dalej walczyli o jak najniższy wymiar kary. Wiedzieli bowiem, że ważne będzie nie przegrać spotkania wyżej niż dwoma punktami, bowiem u siebie wygrali, ale "tylko" 73:71. Ostatecznie jednak przegrali... 88:91.

- Graliśmy źle w obronie, do czego doszły trójki Astorii. Paweł Lewandowski trafił ich 5 na 8, czego normalnie nie robi. Mieliśmy także problem ze zbiórką. Nie spełniliśmy założeń, które postawiliśmy sobie przed meczem - tłumaczył powody porażki swoich podopiecznych Marek Zapałowski.

Zespół Znicza Basket przez cały mecz był dla Astorii równorzędnym rywalem, choć radzić sobie musiał bez jednego z dwójki swoich liderów, Filipa  Puta. - Najgorsze jest to, że przegraliśmy trzema punktami, czyli najgorzej, jak tylko mogło być. Ale będziemy walczyć dalej i bić się o kolejne punkty u siebie - zakończył pełen niedosytu trener pruszkowian.

Kolejne bardzo dobre zawody w rundzie rewanżowej zagrał Kamil Czosnowski. Zespół w niej jak na razie przegrywa, ale 20-letni rozgrywający jest motorem napędowym ekipy. Po 15 punktach w Prudniku, w grodzie nad Brdą zdobył ich aż 17, trafiając 4 z 6 rzutów z dystansu, przez co stoczył w tym aspekcie korespondencyjny pojedynek z kapitanem Astorii, Pawłem Lewandowskim. Do zwycięstwa to jednak nie wystarczyło.

- Nasz atak był na dość wysokim poziomie, bo rzuciliśmy na wyjeździe prawie 90 punktów, ale zawiodła nasza obrona i to po raz kolejny, bo w Prudniku było podobnie. Do tego doszło 17 zbiórek rywali w ataku, co jest przesadą z naszej strony, że na to pozwoliliśmy - podsumował mecz ze swojego punktu widzenia Czosnowski.

Kolejny pojedynek pruszkowianie zagrają u siebie z Zetkamą Doral Nysą Kłodzko. Ten mecz będzie dla nich absolutnym spotkaniem spod znaku "must win". Kłodzczanie nie zanotowali bowiem jeszcze wyjazdowego zwycięstwa, ale do Pruszkowa przyjadą podwójnie zmobilizowani. Po pierwsze dlatego, że swoją złą passę będą chcieli przerwać, a po drugie z tego względu, że Znicz Basket jako jedyny zespół w lidze w pierwszej rundzie zdobył Kłodzko.

Źródło artykułu: