WP SportoweFakty: Zwycięstwem Anwil Włocławek kończy rok 2015.
Robert Skibniewski: Co mogę powiedzieć. Cieszymy się bardzo. Dobrze kończymy ten rok. Widowisko było dość… nietypowe, ale sądzę, że nie brakowało emocji. Może zdecydowanie bardziej odczuwali je kibice tutaj w Kutnie, lecz uważam, że fani przed telewizorami również to dostrzegli.
Jechaliście do Kutna po zwycięstwo. Jednakże ile wysiłku trzeba było włożyć, aby pokonać Polfarmex w jego własnej, specyficznej hali, to chyba tylko wy sami wiecie.
- Na pewno tak. Cała drużyna zasługuje na słowa pochwały. Polfarmex Kutno to najlepiej zbierający zespół w lidze. Mają dwie bestie podkoszowe: Mike’a Frasera i Kevina Johnsona, a do tego w składzie jest jeszcze Michał Gabiński, którego znam i który ma niesamowitego "czuja" do zbiórek ofensywnych. Mogę się tylko domyślać jak dużo energii i siły kosztował ten mecz naszych wysokich, zwłaszcza że wiele minut graliśmy w ustawieniu z…
…Fiodorem Dmitriewem na czwórce oraz Piotrem Stelmachem na piątce.
- Dokładnie tak było. Chwała naszym wysokim i mam tutaj na myśli również walczącego niesamowicie pod koszem Roberta Tomaszka, a także Kervina Bristola, który zaczął skakać i być bardzo aktywny. Na pewno wykonali wielką pracę, abyśmy zwyciężyli w tym meczu.
Ten mecz tak się układał, że w pierwszej połowie niecelny rzut poprzedzał niecelny rzut, ale po zmianie stron punktów padało więcej i pytanie brzmiało: która drużyna wytrzyma nerwówkę. W kluczowym momencie również i ty dołożyłeś do dorobku zespołu istotne punkty: najpierw trójka, potem udany wjazd pod kosz.
- Mogło być dużo takich kluczowych momentów. Sporo tych łatwych rzutów nie wpadło jednak do kosza, na przykład Davidowi Jelinkowi kilka razy piłka uciekała z obręczy, innym graczom też. Z drugiej strony, Polfarmex Kutno miał jednak podobną sytuację. Myślę, że w kluczowych momentach wyszło nasze doświadczenie, nasz charakter, a także pobudzanie nas przez stojącego obok kolegę (w tym momencie Robert Skibniewski wskazuje na przechodzącego korytarzem kapitana Anwilu, Roberta Tomaszka - przyp. M.F.). Wygrała drużyna.
Od momentu zakończenia spotkania minęło zaledwie kilkanaście minut, a ty jesteś absolutnie spokojny. Ale taki też byłeś w trakcie pojedynku i w końcówce. Kiedy przyjdzie czas na uzewnętrznienie emocji?
- Na pewno nie teraz. Jeszcze nie teraz. Wygraliśmy w końcu na wyjeździe, więc cieszymy się bardzo, bo dawno już tego nie udało się zrobić. Do tego, jest to dla nas bardzo cenna wygrana, ale przecież lada moment mamy kolejny mecz, z Polskim Cukrem Toruń, i już teraz trzeba się na nim koncentrować. Tym bardziej, że czasu na przygotowania nie ma zbyt dużo.
W zeszłym sezonie Anwil miał 10 zwycięstw ogółem, obecnie drużyna ma 10 zwycięstw, choć do półmetka rundy zasadniczej jeszcze dwie kolejki. Kilka tygodni temu mówiłeś: doceniajmy to, co mamy.
- Tak, doceniajmy. Bo już jest lepiej, niż było w zeszłym sezonie. A to buduje. Wiadomo że do końca rozgrywek jeszcze długa droga, ale ciekawi mnie ile osób wzięłoby w ciemno taki bilans przed tym sezonem?! Ja na pewno. Jednocześnie apetyt - wiadoma rzecz - rośnie w miarę jedzenia. Zwycięstwa zatem szanujemy, ale nadal jesteśmy głodni zwycięstw (hasło #GłodniZwycięstw to przewodnie hasło klubu w tym sezonie - przyp. M.F.).
Czy kiedykolwiek grałeś w meczu, w którym po 20 minutach żadna z drużyn nie miałaby na koncie 20 punktów?
- Tak, w szkole średniej na w-fie w piłkę ręczną!
Czy to był bardzo dobry mecz w defensywie, czy bardzo słaby w ataku?
- Myślę że zagraliśmy jedną z najlepszych obron w tym sezonie. Zatrzymaliśmy przeciwnika na 54 punktach i to na ich terenie. Na pewno był to mecz walki i twardej obrony z obu stron… Kutno chciało wygrać z kimś z czołówki, my liczyliśmy w końcu na przełamanie na wyjeździe, więc obie drużyny walczyły o coś. I tę walkę - moim zdaniem - było widać na parkiecie.
Rozmawiał Michał Fałkowski