- Wszystko co dobre, kiedyś się kończy - napisał na Twitterze Draymond Green, lider Golden State Warriors po pierwszej porażce swojego zespołu w tym sezonie. Rekordowy start w historii NBA (24-0) został zatrzymany przez Milwaukee Bucks, które przed własną publicznością pokonało Wojowników 108:95. Tym samym ekipa z Oakland nie pobiła legendarnego bilansu 33-0 Los Angeles Lakers z sezonu 1971/1972.
GSW zmęczeni byli po dwóch dogrywkach w Bostonie, kiedy to ledwo pokonali Celtów. W sobotę trafili tylko sześć trójek, mimo że średnio trafiają ich 13. Stephen Curry nie był już takim automatem jak zawsze - 2/8 z dalekiego dystansu to grubo poniżej jego możliwości. - Oni byli mocniejsi od nas w przeciągu 48 minut - przyznał Curry, który wywalczył 28 punktów.
Kozły zagrały niezwykle zespołowo, dzięki czemu przez większość część meczu prowadziły bezpiecznie. Kilka razy goście decydowali się na zryw, ale bez skutku. Greg Monroe miał 11/16 z gry i z 28 punktami był liderem Bucks. Jabari Parker dołożył 19 oczek, punkt mniej miał O.J. Mayo, który trafił cztery trójki. Z kolei Giannis Antetokounmpo skompletował pierwsze w karierze triple-double - 11 punktów, 12 zbiórek, 10 asyst.
- Każda przegrana boli, nawet kiedy masz bilans 24-1. Myślę jednak, że pozwoli ona chłopakom odzyskać mentalną ulgę - powiedział Luke Walton, trener Warriors.
Takiego upokorzenia we własnej hali koszykarze Atlanty Hawks nie doznali już dawno. Jastrzębie zdobyły tylko 25 punktów w pierwszej połowie meczu przeciwko San Antonio Spurs, który ostatecznie przegrali 78:103. Była to najgorsza połowa którejkolwiek z drużyn w obecnym sezonie NBA.
- My mieliśmy dobry dzień, oni gorszy. Nic więcej - przyznał w swoim stylu Gregg Popovich, trener Spurs. Ostrogi z bilansem 20-5 są drugim najlepszym zespołem w całej NBA. Ustępują tylko Golden State Warriors.
Kawhi Leonard znów był liderem Spurs. Miał 22 punkty, osiem zbiórek, pięć przechwytów i cztery asysty. 17 oczek z ławki dołożył Manu Ginobili. W ekipie Hawks jedynie Paul Millsap spisał się na przyzwoitym poziomie - 22 pkt.
21 porażek w 24 spotkaniach to bilans Los Angeles Lakers. Kobe Bryant miał 25 punktów, siedem zbiórek i sześć asyst, lecz to nie wystarczyło do pokonania Houston Rockets. Rakiety pewnie wygrały 126:97.
James Harden wywalczył 30 punktów, a po 18 dołożyli Dwight Howard i Marcus Thornton. Leworęczny brodacz po meczu mówił więcej o Bryancie, niż o sukcesie swojej drużyny. - On jest legendą. Nie miałem okazji grać przeciwko Michaelowi Jordanowi, lecz on jest nowoczesną wersją Michaela - powiedział Harden.
Warto dodać, że dobry mecz rozegrał Donatas Motiejunas. Były gracz Asseco Gdynia zdobył 11 punktów - to najlepsze spotkanie od czasu powrotu po kontuzji.
Wyniki:
Brooklyn Nets - Los Angeles Clippers 100:105
(Young 18, Jack 16, Johnson 15 - Griffin 21, Redick 21, Paul 15)
Charlotte Hornets - Boston Celtics 93:98
(Batum 21, Walker 16, Lin 14 - Bradley 23, Thomas 21, Crowder 16)
Detroit Pistons - Indiana Pacers 118:96
(Jackson 21, Ilyasova 20, Caldwell-Pope 18 - G. Hill 14, George 13, Ellis 11)
Atlanta Hawks - San Antonio Spurs 78:103
(Millsap 22, Horford 9, Bazemore 9 - Leonard 22, Ginobili 17, Aldridge 13)
Chicago Bulls - New Orleans Pelicans 98:94
(Gasol 18, Brooks 17, Butler 15 - Davis 22, Evans 22, Gordon 14)
Houston Rockets - Los Angeles Lakers 126:97
(Harden 30, Howard 18, Thornton 18 - Bryant 25, Williams 15, Young 13)
Milwaukee Bucks - Golden State Warriors 108:95
(Monroe 28, Parker 19, Mayo 18 - Curry 28, Green 24, Ezeli 13)
Portland Trail Blazers - New York Knicks 110:112
(Lillard 29, McCollum 22, Crabbe 17 - Anthony 37, Afflalo 15, Lopez 14)