Przez pierwsze trzy kwarty meczu w Arenie Toruń Siarka Tarnobrzeg dość pewnie prowadziła. Gospodarze nie potrafili znaleźć recepty na swoich rywali i długo szukali sposobu na odrobienie strat. - Były momenty, że zrobiliśmy kilka prostych błędów, ale ogólnie zagraliśmy naprawdę dobre zawody. Naprawdę bardzo dziękuję swoim zawodnikom za ten mecz, szczególnie, że dodatkowo byliśmy osłabieni brakiem Młynarskiego - powiedział po spotkaniu Zbigniew Pyszniak, szkoleniowiec tarnobrzeżan.
W ostatniej kwarcie rewelacyjnie zaczął grać zawodzący dotąd Danny Gibson, który raz za razem trafiał z dystansu. To pogrążyło drużynę Siarki, która przegrała ostatnią kwartę 16:32 i cały mecz 77:84. - Szkoda mi końcówki, bo wiedzieliśmy, że Gibson lub Wiśniewski będą grać pod siebie. U nas zawiodło krycie i torunianie rzucili dwie trójki, przy czym przy jednej specjalnie faulowaliśmy, ale nie zostało to odgwizdane. Porażka boli, bo można powiedzieć, że przegraliśmy prawie wygrany mecz. Szybko straciliśmy pięć punktów i ratowaliśmy się faulami, ale tutaj szanse były "fifty-fifty" - albo wpadnie, albo nie. Pozostaje niesmak, ale cieszę się, że pokazaliśmy charakter i wolę walki - dodał Pyszniak.