Gospodarze z wysokiego C rozpoczęli sobotnie spotkanie. Wynik 11:0 po niecałych dwóch minutach gry mówi bowiem sam za siebie. Szybko o czas zmuszony był zatem poprosić szkoleniowiec Astorii, Przemysław Gierszewski. To jednak początkowo nic nie dało, bo kolejną trójkę zaaplikował bydgoszczanom Tomasz Madziar. Dopiero przy wyniku 14:0 gościom udało się zdobyć pierwsze punkty, a konkretnie Piotrowi Robakowi. I od tej pory gra nieco się wyrównała, tym niemniej wypracowana początkowo przewaga sprawiła, że to oczywiście Pogoń wysoko, bo 14 punktami prowadziła po pierwszej kwarcie. Spora w tym zasługa przede wszystkim skuteczności, bo w tym aspekcie Pogoń prezentowała się bardzo dobrze.
I na tym poprzestać nie zamierzała. A zwłaszcza jej młody rozgrywający, Mateusz Moczulski, który dał świetną zmianę i w krótkim czasie zdobył 10 punktów. U bydgoszczan szwankowała przede wszystkim skuteczność zza łuku. Za to Pogoń w tym aspekcie wyglądała rewelacyjnie. W ciągu pierwszych 20 minut spotkania podopieczni Tomasza Michalaka aż 8-krotnie skutecznie przymierzyli zza linii 6,75 m. Dla porównania – bydgoszczanie raz. Na 11 prób... Wynik 49:37 to w tej sytuacji tak naprawdę najniższy wymiar kary dla Astorii po pierwszej połowie.
Po powrocie na parkiet gra nie uległa zmianie w porównaniu do kwarty numer dwa. Spotkanie było zacięte, a gra toczyła się tak naprawdę kosz za kosz. Bydgoszczanie starali się straty odrabiać, ale jeśli już nawet w jakimś, choćby niewielkim stopniu im się to udawało, Pogoń znów wracała do około 10-punktowego prowadzenia. Światełko w tunelu dla bydgoskiej ekipy pojawiło się w drugiej połowie trzeciej kwarty. Na dobrą sprawę nieco niepostrzeżenie, na 3 minuty i 15 sekund do końca tej części gry, bydgoszczanie odrobili niemal całą stratę i przy wyniku 61:59 o czas zmuszony był poprosić Tomasz Michalak. Po powrocie na parkiet Pogoń popełniła stratę, co skrzętnie wykorzystał Mikołaj Grod, zdobywając punkty z kontry i doprowadzając tym samym do remisu.
Zamiast pójść za ciosem, bydgoszczanie nieco spoczęli jednak na laurach i dali Pogoni w samej końcówce trzeciej ćwiartki odzyskać przewagę nie tylko na tablicy wyników, ale przede wszystkim nad boiskowymi wydarzeniami, bo ostatnie fragmenty gospodarze wygrali 6:0. To zwiastowało jednak kibicom zgromadzonym w hali Obuwnik zaciętą ostatnią odsłonę gry, co w przerwie meczu mogło wydawać się wręcz abstrakcją. I tak też było. Obie ekipy za wszelką cenę chciały powetować sobie ubiegłotygodniowe niepowodzenia. Cały czas to jednak gospodarze byli na kilkupunktowym prowadzeniu. Astoria w pewnym momencie zaczęła bić głową w mur. Z kolei rozkręcająca się Pogoń, po punktach Tomasza Bodzińskiego, wróciła do 10-punktowej przewagi i ponownie o czas poprosił szkoleniowiec gości.
Ale drugi raz tak wysokiej przewagi Pogoń z rąk już nie wypuściła. Mądre i skuteczne akcje w wykonaniu Grzegorza Mordzaka sprawiły, że to on trzymał prowadzenie swojej ekipy. Bydgoszczanom woli walki i chęci zwycięstwa odebrać absolutnie nie można, tym niemniej na Pogoń to było za mało. Kluczową dla losów meczu akcją okazało się nieudane wejście pod kosz Tomasza Madziara i zbiórka bydgoszczan. Gdyby swoją kontrę zakończyli punktami, mogliby jeszcze wrócić do gry. Zamiast tego piłkę jednak stracili, a faulowany w kontrze Paweł Bogdanowicz wykorzystał oba rzuty wolne i na niecałą minutę przed końcem podwyższył prowadzenie swojej ekipy do 8 punktów. Tego Astoria odrobić już nie była w stanie i to Pogoń zwyciężyła w sobotni wieczór, ostatecznie 87:81.
meritumkredyt Pogoń Prudnik – Astoria Bydgoszcz 87:81 (28:14, 21:23, 18:24, 20:20)
Pogoń: Bogdanowicz 16, Mordzak 14, Madziar 12, Stalicki 11, Bodziński 10, Moczulski 10, Chmielarz 5, Cichoń 5, Leszczyński 4.
Astoria: Szyttenholm 16, Piotr Robak 14, Mazur 11, Laydych 10, Lewandowski 9, Grod 8, Fatz 8, Łucka 4, Barszczyk 1, Kutta 0.